wtorek, 31 grudnia 2013

Warto napisać choć na koniec, roku oczywiście ;D I życzeń złożyć też nie zaszkodzi.

Żyję, tak ja wciąż żyję mimo iż naprawdę ostatnio to jakoś tak niezwykle rzadko tu zaglądam. Stwierdziłam, że warto będzie jednak mimo wszystko coś tu naskrobać, tego ostatniego dnia w roku. Przeżyłam święta, przeżyłam mnóstwo wspaniałych chwil z kimś bardzo wyjątkowym i obiecałam sobie, że zamknę tą sprawę jeszcze w tym roku, właśnie dzisiaj. To koniec pewnego rozdziału w moim życiu, a każdy koniec ma swój początek, jak też każdy początek musi mieć swój koniec... ironio. Obiecałam sobie, że nic ani też nikt mi tego nie zepsuje, mimo że prawie się udało, bo tym razem to coś o wiele więcej niż tylko sylwester i jakaś tam impreza, tu chodzi o tą jedną jedyną osobę, której pragniesz jak nikogo innego, która cię rozumie jak nikt inny i która jest najbardziej wyjątkowym człowiekiem w twoim marnym życiu. A on jest, i nie mogę po raz kolejny przegapić okazji, na powiedzenie mu, że go kocham, a po raz pierwszy w życiu naprawdę kocham.... 
Życzę wam wszystkim, którzy mieli ochotę tu zajrzeć, aby każdy pojedynczy dzień w tym nowym roku, był dniem wyjątkowym. Abyście mieli odwagę podejmować ryzyko, by móc osiągnąć szczęście. Byście byli szczęśliwi wam życzę, zdobywając świat gonili swoje marzenia, a smutki i inne pierdoły zostawiali w tyle. Byście byli odważni i z całych sił walczyli o to, w co wierzycie. Byście nie pozwolili by ludzie was zniszczyli, nigdy nie przestając marzyć, a marząc twórzcie tą nową, waszą, lepszą rzeczywistość. I do zobaczenia w nowym roku, kochani ;*


PS: BĘDĘ TRZEŹWA W SYLWESTRA!!!!

sobota, 14 grudnia 2013

QUESTIONS

Sama nie wiem, po co tak naprawdę dziś piszę... bo dziś jest taki dzień, w którym po raz kolejny już ostatnio, nie mam na nic najmniejszej ochoty. Myślę tylko i myślę, a tak myśląc stwierdzam, że po prostu za dużo myślę, lecz to już nieważne. Może jutro uda mi się wydukać, to najtrudniejsze słowo "Przepraszam" i jeszcze trudniejsze dwa słowa... choć mój umysł nadal nie dopuszcza do siebie myśli, że to mogło się stać... tak to już czasem jest, że głowa sobie, a serduszko sobie. Dość, chcę przed tym odpocząć i zostać sam na sam z własnymi myślami, a niestety jest ich dużo... I czy tylko mi, to co przed chwilą napisałam, skojarzyło się z Chuckiem i Blair? Choć w moim wypadku jest to chyba jeszcze bardziej skomplikowane...
Tak naprawdę to napisałam dziś tylko po to, aby odpowiedzieć na pytania, które zadała mi właścicielka tego bloga klik w ramach wszystkim dobrze znanej zabawy:
1.Jakie jest Twoje hobby?
Jednej konkretnej życiowe pasji nie mam, co jest niestety moją zgubą. Uważam się za człowieka wszechstronnego, a poprzez hobby rozumiem czynności wciągające mnie i sprawiające mi radość, jest ich dużo, zaczynając od tworzenia własnej sztuki, literatury, filmu, mody, przez pragnienie wiedzy o świecie współczesnym, ekonomię, prawo, psychologię, język francuski, jazdę na rowerze, gustowne wino czy dobry seks.
2.Co zadecydowało o tym, że założyłaś/eś bloga?
Z pewnością różne przykre i nie fajne przeżycia, które sprawiły, że za dużo miałam myśli w głowie, a nie lubiłam żalić się ludziom i opowiadać im o swoich problemach, choć z drugiej strony bardzo tego pragnęłam. Pisanie mimo wszystko jakoś tam mi pomogło, to dziwne, ale obcy ludzie cudownie potrafią cię nieraz wesprzeć i doradzić. Choć i tak są w tym blogu dziury, bo te najbardziej depresyjne posty usunęłam, nie chciałam tego pamiętać, niektóre rany bolą za bardzo.
3.Jakie jest Twoje postanowienie na rok 2014?
Moje postanowienie na rok 2014 jest niezwykle odpowiednim postanowieniem, wiem, że mogłabym sobie postanowić na przykład mniej pić lub palić, bo na zdrowie by mi to wyszło, więcej się uczyć, bo przecież matura już w maju, lecz szczerze mam to gdzieś. Moim noworocznym postanowieniem jest brak postanowienia, choć kto wiem, może jeszcze jakieś się znajdzie.
4.Czy masz zwierzaka?
Mam cztery psy i kota, wszystkie raczej z odzysku, ze swych racji bronię praw zwierząt i od 11 roku życia jestem weganką z poglądu.
5.Kto jest twoim ulubionym piosenkarzem/piosenkarką?
Słucham najróżniejszej muzyki, ale tym najważniejszym jest zdecydowanie Jared Leto, darzę jego zespół ogromnym sentymentem, album "Beautiful Lie" był prezentem od taty, a wszystko co od taty ma ogromną wartość.
6.Czy jesteś zaawansowana/ny w muzyce? (grasz na jakimś instrumencie, chodzisz do szkoły muzycznej)
Kiedyś tak, moja przygoda ze szkołą muzyczną skończyła się z końcem szkoły podstawowej, czyli dawno.
7.Co wolisz ciasto czy sushi?
Wegańskie sushi<3 
8.Co zawsze masz przy sobie?
Gdy wychodzę gdzieś z domu to zazwyczaj biorę komórkę, ipoda, portfel z dowodem, kartą bankową, kartą do biblioteki i jakimiś tam drobnymi, papierosy, zapalniczkę, gumę do żucia i balsam do ciała, wiem, że dla niektórych do dziwne, ale zawsze mam przy sobie balsam do ciała.
9.Ulubiony rodzaj muzyki?
Chyba alternatywna, lubię szukać nowych brzmień, choć muzyki słucham różnej, od punk rocka, przez metal, do muzyki klasycznej.
10.Do której klasy chodzisz?
Ostatniej w swej szkolnej edukacji... cudownie, no nie? ale weź tu tylko wybierz odpowiednie studia.
11.Jaka jest Twoja ulubiona pora roku?
Zdecydowanie wiosna, bo uwielbiam gdy kwitną drzewa, przede wszystkim wiśnie <3

To, na tyle, niestety ale nie mam siły, by szukać i myśleć (nie, ja już nie chcę o niczym myśleć!) kogo by tu nominować. Nawet nie mam siły by wymyślić pytania, więc zwyczajnie się żegnam i do napisania ;*

czwartek, 12 grudnia 2013

"Bright Lights, Big City, She dreams of love, Bright Lights, Big City, He lives to run..."

Za dużo o Tobie myślę i czuję, że naprawdę źle zrobiłam... chyba jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie czułam się aż tak paskudnie jak teraz. Zrozumiałam, że jestem okrutna, jestem potworem, czasem do takiego stopnia, że aż ludziom wydaję się pewnie, że nie mam uczuć, jestem już całkowicie wypalona, lecz ja je niestety mam... i w tym tkwi największy problem? I jak tu udowodnić osobie, którą się kocha nad życie, która nawet chyba nie wie, o tym, że ją kochasz nad życie, że jest ci cholernie przykro i że w środku cała płoniesz? Próbowałam na moment o tym nie myśleć, dotarło do mnie nareszcie to, ile ten człowiek dla mnie znaczy... ale tu nie będzie szczęśliwego zakończenia, mimo że serce jeszcze bardzo długo będzie się łudzić, będzie bić tylko dla niego, to rozum zdaje sobie sprawę z tego jak to będzie... blisko siebie, lecz osobno.


I na koniec dwa cytaty, facetów, na temat MNIE:
"KIEDYŚ BYŁAŚ FAJNA, NIE WIEM CO SIĘ TERAZ STAŁO!" -ON, jedyny facet, którego naprawdę pokochałam (ciągle...)... słowa czasem bolą, ale należało mi się.

"Myślę, że twoje bycie wredną i okrutną momentami to tylko pozory. Ja wiem, że gdzieś tam w środku jesteś inna, niezwykle wrażliwa... Jesteś po prostu cudowną i wyjątkową dziewczyną, która obawia się pokazać to światu. Zbudowałaś pewnego rodzaju tarczę, bo tak myślę, że nie zawsze taka byłaś... ktoś cię po prostu musiał kiedyś, dawno za bardzo skrzywdzić." - Kiedyś, coś tam może z nim było, albo i nie było, zależy jak kto na tą naszą relację patrzy.

Analizując i podsumowując, kiedyś byłam fajna, naprawdę, ale teraz nie jestem, bo rzeczywiście ktoś mnie kiedyś za bardzo zranił, choć ON szczegółów wszystkich nie zna. Czasem sama żałuję, czasem sama chciałabym nie wiedzieć, bo są momenty kiedy wszystko wokół niszczeje, a zwłaszcza my sami... nigdy nie dopuszczę już do czegoś takiego jak wtedy, nigdy nie spadnę aż tak nisko. Obiecałam to sobie.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

"'Cause all of the stars Are fading away Just try not to worry You'll see them some day Take what you need And be on your way And stop crying your heart out"

Ostatnio truje tylko o miłości.... przepraszam, ale tak jakoś wyszło, że spotyka się taką wyjątkową osobę i wydaję nam się, że tylko przy niej jesteśmy szczęśliwi, a nawet stajemy się lepszymi ludźmi... przynajmniej ja, tak to czuję. I nie ważne jest dla mnie, czy nadal będę jego koleżanką, przyjaciółką, kochanką, czy kimś równie wyjątkowym jak on dla mnie (marzę!), bo sama jego obecność sprawia, że jestem szczęśliwsza. I tak, sama też w to nie wierzę, nie wiem, gdzie podziały się te filozoficzne rozmyślania o absurdalnym świecie, o tym by za wszelką cenę gonić swoje marzenia, a tym, że jestem pierdolonym samotnikiem???!!! Jak widać, może być dobrze, czuję, że będzie. I przeproszę go, wyznam mu wszystko i dam mu ścianę, oczywiście nie dosłownie, tylko ścianę z moimi rysunkami, obrazami, a wszystkie zrobię tylko dla niego, oby się spodobało. Bariera twórcza w mojej główkę się odblokowała. Marzę o tym by było tak jak z Marlą i Tylerem, jak na finałowej scenie w "Fight Clubie", by tylko spojrzał na mnie złapał mnie za rękę i powiedział, że będzie dobrze... rozpływam się, na ten widok... wybuch też by się przydał, ale najważniejsze to człowiek stojący tuż obok. - I wish.
"Stop Crying Your Heart Out" jak i wszelkie utwory Oasis, których ostatnio namiętnie słucham, dowodzą tylko fakt, że jest jeszcze dziwniej niż zwykle, jestem zakochana i tak bardzo boję się do tego przyznać... szczególnie przed samą sobą.

sobota, 7 grudnia 2013

F#%K, F#%K, F#%K, F#%K, F#%K, F#%K, F#%K, F#%K, F#%K, F#%K, F#%K, F#%K

Tego dnia zniszczyłam już wszystko. Ktoś mnie bardzo zranił, tak bardzo, że nie jestem nawet w stanie tego opisać. I napisałam do NIEGO, coś bardzo okropnego, za co się nienawidzę. Zrobiłam to nie tak jak trzeba, ubrałam w nieodpowiednie, beznadziejne słowa... byłam taka wkurzona i smutna. A chciałabym tylko powiedzieć, że "POTRZEBUJĘ CIĘ TERAZ JAK NIGDY, BO KTOŚ MNIE BARDZO ZRANIŁ, A TY JESTEŚ NAJCUDOWNIEJSZYM CZŁOWIEKIEM W MOIM ŻYCIU"....  Nie zrobiłam tego, tylko wszystko zepsułam, ale przeproszę go, bo nikt w moim życiu nie znaczył dla mnie jeszcze tak wiele... Nic już się nie liczy, nawet jeśli miałabym dostać największego kosza w swoim życiu, to przyrzekam że usłyszysz ode mnie te 2 słowa i 9 liter, bo tylko Tobie mogę szczerze je powiedzieć. Nikt nie znaczył i nie będzie znaczył dla mnie tak wiele jak Ty... mimo, że mam świadomość tego, że ja nigdy nie będę dla Ciebie tak ważna jak Ty jesteś ważny dla mnie. Jestem okropna, skomplikowana, wiele się działo i wiem, że kiedyś byłam inna. Ostatnio zrozumiałam, że przy Tobie i tylko przy Tobie jestem taka jak kiedyś, jestem też lepszym człowiekiem i jestem szczęśliwa. I musisz też wiedzieć, że zrobiłabym dla Ciebie wszystko, czego tylko sobie zapragniesz. Jestem i zawsze będę cała Twoja, nawet jeśli Ty nigdy nie będziesz mój. Kocham Ciebie i tylko Ciebie. Wkrótce usłyszysz to z moich ust.
i boję się tego jak niczego innego.


poniedziałek, 2 grudnia 2013

Jestem dzięki Tobie szczęśliwa, lecz dobrze wiem, co nas czeka.

Czuję się lekko chora i wykończona. Znowu zresztą, tylko teraz o dziwo czuję się źle, w sensie raczej fizycznym niż psychicznym. Zrozumiałam dzisiaj coś bardzo ważnego przy okazji, że mimo iż poznałam już na swej drodze tylu frajerów, tylu przystojniaków i wgl to o dziwo i mimo iż nie jesteśmy parą (tylko wszyscy wokół mi to sugerują, a nawet myślą, że tak jest) to ja im więcej czasu spędzam z tym człowiekiem, tym bardziej czuję się szczęśliwa. Nie chcę tylko myśleć o tym, że on nie czuję tego tak jak ja. Wydaję mi się, że obydwoje jesteśmy po prostu tchórzami, jedynie myślącymi wielokrotnie o tym co mogłoby być. A ja wiem, że między nami mogłoby być coś bardzo pięknego i wielkiego, jednak strach wygrywa, i teraz może i jesteśmy przyjaciółmi, ale potem dorośniemy, a ja Ci ucieknę, gdzieś na drugi koniec świata, by nie myśleć o Tobie i żyć własnym życiem, goniąc swoje marzenia, zresztą Ty będziesz robił to samo. I spotkamy się potem, po 10, lub może nawet 15 latach i znowu będziesz na mnie patrzył tak jak wtedy, zastanawiając się jedynie "Co by było gdybym nie stchórzył?".... Obydwoje się będziemy zastanawiać, jest jak jest, mogłoby być lepiej, ale ja i tak jestem szczęśliwa!
Tak właśnie skończymy... polecam "Efekt Motyla".

sobota, 30 listopada 2013

"Kochaj a będziesz kochany"

Skąd ten tytuł? Tak właśnie brzmiała dzisiejsza andrzejkowa wróżba z ciasteczka. Co z tego, że są andrzejki, ważniejsze są dla mnie urodziny JEGO, tak jego, tego który jest dla mnie taki ważny, a ja wciąż jestem zwyczajnie przyjaciółką, a może nawet koleżanką, kto to wie. Już jakiś czas temu zrozumiałam, że go kocham, wtedy na tej domówce u mnie, a potem tylko imprezy z innymi ludźmi, zerowanie Tiera i to życie obok siebie, choć ja sobie, a on sobie. Nie jestem jakąś tam gówniarą, no kurde mam już 18 lat, a wszystkie te gówniarskie miłostki mam już za sobą, tak samo jak spontaniczny seks i imprezy do białego rana, albo raczej białego proszku. Wszystko to już przeżyłam, wielu mężczyzn na swej drodze spotkałam i wiem, że to właśnie on, ma to COŚ co mnie doprowadza do orgazmu, od samego patrzenia. Kocham go, ale czy jestem kochana? Myślę, że na razie jestem po prostu dobrą koleżanką i nie chcę tego zepsuć, bo życie nauczyło mnie już, że nie warto jest niszczyć tego, co jest takie ważnie. Teraz tylko trzeba przeczekać do sylwestra, bo wtedy właśnie znowu podczas imprezy w moim domu spotkamy się sam na sam w moim pokoju i kto wie co zdarzy się tym razem... "A on może jeszcze sam nie wie, co do Ciebie czuję, ale patrzy na Ciebie tak, jakby w myślach kochał się z Tobą" - słowa kogoś kto nas obydwóch zna... obydwoje jesteśmy za bardzo zagubieni. Miłych Andrzejek, nie pijcie tyle co ja ;)

niedziela, 24 listopada 2013

Liebster Blog Award.


Nie czuję potrzeby się rozpisywać, więc od razu przechodzę do konkretów. Na początek zasady (które i tak pewnie większość już zna;P):
Nominacja Liebster Blogger Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonywaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Pytania od Invisible
1. Gdyby ktoś teraz poprosił Cię o uśmiech, uśmiechnęłabyś/ uśmiechnąłbyś się?
Pewnie tak, choć taki uśmiech z pewnością nie były szczery, w ogóle uważam, że takie "wyproszone uśmieszki" nigdy nie są prawdziwe. Myślę, że czasem trzeba się trochę postarać, by wywołać uśmiech na buźce drugiej osoby, samo "proszę" ma jedynie słaby efekt na zewnątrz.
2. Za czym tęsknisz?
Jak każdy, za chwilami, które już nie wrócą, jednak "tęsknie" nie znaczy "chcę żeby znowu tak było". Tęskniąc doceniamy, to co straciliśmy, jednak nie należy patrzeć za siebie, wręcz przeciwnie główkę kierujemy do przodu. 
3. Jak myślisz, dlaczego człowiek tak łatwo przywiązuje się do drugiej osoby, a tak powoli o niej zapomina?
 Myślę, że zapominamy tak powoli ze względu na silne przywiązanie, lecz czemu to przywiązanie przychodzi z taką łatwością? Mnie też to bardzo zastanawia.
4. Kiedy ostatnio byłeś/-aś na wagarach?
Oj dawno, wagary kojarzą mi się z gimnazjum, bo przez całe trzy lata liceum wygląda to tak: jak mi się nie chcę iść do szkoły, to po prostu nie idę, a matka mi i tak to usprawiedliwia, nie ma już tej takiej adrenalinki, jak kiedyś. 
5. Wstaw w miejsce kropek odpowiednie słowa: Chciałabym/ Chciałbym podziękować..... za to, .........
Dziękuję Invisible, za nominowanie mnie do LBA, przez co zmotywowała mnie do naskrobania czegoś na tym blogu.
6. Kto miał/ ma na Ciebie największy wpływ?
W dzieciństwie była to moja babcia, która mnie wychowała. Później była to kuzynka, wcale nie będąca autorytetem.
7. Aktualna ulubiona piosenka?
Jest wiele piosenek, które w tym momencie lubię. Oczywiście "Mr Brightside" zespołu The Killers, która opowiada o zbyt częstym myśleniu o tej osobie, przez co sami nie chcący się zadręczamy. To zdecydowanie jedna z moich ulubionych piosenek ever, jeśli nie w ogóle ulubiona. Do tego ostatnio jeszcze słucham nieco Gagi, ponieważ wsłuchując się w jej teksty, doskonale się z nią utożsamiam, zwłaszcza jeśli chodzi o utwory "Marry The Night" oraz "Dance In The Dark".  Dołóżmy do tego "Alone Together" zespołu Fall Out Boy, "Where Is My Mind" zespołu Pixies, "The City" zespołu The Filthy Youth oraz "Bright Lights" zespołu Thirty Seconds To Mars, która najlepiej opisuje mój aktualny stan sercowo - umysłowy. 
8. Otwórz na dowolnej stronie aktualnie czytaną książkę, ewentualnie tę przeczytaną ostatnio bądź dopiero w planach do czytania. Jak brzmi pierwsze pełne zdanie na stronie po prawej?
"O nieustanny wzrost cywilizacyjnych problemów związanych ze zdrowiem psychicznym obwinia się rosnące napięcie życiowe występujące w nowoczesnym społeczeństwie, lecz większość kłopotów jest spowodowana niewiedzą na temat obsesji i opętania"  Tak czytam książki naukowe, lub też naukowo psychologiczne, ponieważ zwyczajna proza, mnie już bardzo dawno znudziła. To akurat cytat z książki "Moc Magii" G. Manning, o ludzkiej wewnętrznej sile, tkwiącej w naszych umysłach, bardzo konkretna, bez lania wody.
9. Czy według Ciebie tęsknota jest potrzebna?
Z pewnością, bo tylko poprzez tęsknotę, możemy docenić chwile, które już do nas nie wrócą, jak też tylko poprzez tęsknotę, zdajemy sobie sprawę z tego, jak wiele jest osób, które tak dużo dla nas znaczą.
10. Pomyśl o kimś. O kim pomyślałaś/ -eś?
O kimś bardzo dla mnie ważnym ;P Tym tajemniczym facecie, który już nie raz był gościem w moich postach
11. Podejdź do okna. Co widzisz? 
Widzę, że robi się już ciemno, więc tak naprawdę mało konkretów widzę.

Moje Pytania:
1. Czym dla ciebie jest blogowanie, jakie są tego największe dla ciebie plusy?
2. Jak myślisz, czy posiadasz "swoje wewnętrzne ja" głęboko ukryte przed światem i dostępne tylko dla ciebie?
3. Gdybyś miała wylądować na bezludnej wyspie i mogła zabrać tam tylko 3 przedmioty, co by to było?
4. Gdybyś mogła wybrać sobie jakąś magiczną moc, jak superbohaterowie z bajek i komiksów, jaka by ona była?
5. Czy istnieje jakieś miejsce na ziemi, które najbardziej cię fascynuje? Jeśli tak to co to za miejsce?
6. Wymień choć jeden film, który wywołał u ciebie "catharsis". Myślisz, że wiele jest w dzisiejszych czasach takich filmów? Co o nich sądzisz?
7. Przyjmijmy, jedynie na cele tego pytania, że reinkarnacja jest możliwa.  Jak myślisz, jak najprawdopodobniej mogło wyglądać twoje poprzednie wcielenie i jakie mogłoby być twoje kolejne?
8.  "Jedyna Moc jaka istnieje jest w nas samych" A. Rice, co sądzisz o tym cytacie, czy się z nim zgadzasz i czy jesteś w stanie zacytować kilka wypowiedzi, będących ważnymi dla ciebie?
9. Kto był w dzieciństwie twoim największym autorytetem i czy miało to na ciebie dobry wpływ?
10. Jeśli miałabyś być kwiatem, to jakim i dlaczego?
11. Zaczerpnięte, z egzaminów psychologicznych do japońskich służb specjalnych. Wyobraź sobie, że zmierzasz na egzamin psychologiczny, ponieważ, chcesz być policjantką (taką ważną w hierarchii). Egzamin to zwyczajna rozmowa z panią psycholog, która ma swój gabinet na 10 piętrze, jakiejś stalowo betonowej budy, w środku miasta. Jesteś pewna siebie, idziesz "na luzie" i bez wahania otwierasz drzwi do jej gabinetu. Widzisz, że pani stoi na parapecie, po drugiej stronie, otwartego okna, na dziesiątym piętrze i oznajmia: "Nie zdałaś, co zrobiłabyś, gdybym teraz wyskoczyła?". Tak, tam na naprawdę wyglądała tak seria egzaminów, odpowiedz na pytanie Pani psycholog i spróbuj zgadnąć, dlaczego nie zdałaś.
 
 
NOMINUJE:
 http://duchaa99.blogspot.com/
 http://carmelovaa.blogspot.com/
 http://ohmfh.blogspot.com/
http://manuelaa-nela.blogspot.com/
http://suoegrog.blogspot.com/
http://davocem.blogspot.com/
http://nazywamsiejustyna.blogspot.com/
http://oczami-wredoty.blogspot.com/
http://freee-hugs.blogspot.com/
http://siokoskokoslife.blogspot.com/
http://mentally-die.blogspot.com/

Przy okazji zapraszam na blogi, wszystkich nominowanych prze ze mnie osób, sama nie mogę doczekać się odpowiedzi (zwłaszcza na 11 pytanie), które będę z pewnością śledzić. Jeszcze raz dziękuję za nominacje ;*


środa, 20 listopada 2013

JUST FRIENDS - complicated, complicated, complicated, complicated, complictaed, complicated, complicated, complicated, complicated, complicated, complictaed, complicated, complicated, complicated, complicated, complicated, complictaed, complicated, complicated, complicated, complicated, complicated, complictaed, complicated...

Tak naprawdę to ja nie wiem, czemu nic tu nie pisałam... niestety pustki w głowie nie miałam, to znaczy miałam, ale jak zwykle zawsze wtedy, gdy jakieś logiczne myśli były mi potrzebne, chociażby na sprawdzianie. No cóż myślenie w szkole widocznie bardziej boli, niż myślenie odnośnie tych wszystkich durnowatych spraw.  Żyję całkiem intensywnie ostatnio, tylko od weekendu do weekendu, kolejna sobota, kolejna porcja alkoholu i ludzi, dobrej muzyki, dobrych papierosów, wina czy też wódki. Wielu powiedziałoby, że fajne to życie, ale ja nadal jestem w środku, tak zajebiście rozerwana i samotna, bo znowu  myślę tylko o nim. I nawet szkoda mi się zrobiło, jednego kolesia w ostatnią sobotę, który przytulał mnie i patrzył tak jak to się facet na dziewczynę patrzy, a ja nie czułam zupełnie nic, bo myślami byłam z wszyscy dobrze wiedzą kim. I tak dużo o nim ostatnio myślę, o nim, tak o NIM, w sensie O NIM! Myślałam, że już wszystko sobie w główce poukładałam, że znowu będziemy przyjaciółmi, jakimi byliśmy kiedyś. Teraz dopiero wiem, że tak nie jest i nie będzie, teraz już nie tylko czuję, lecz wiem, że dla mnie jest to coś ogromnego, choć sama nie wiem co, że nawet inni ludzie to "coś" między nami dostrzegają, że nasza przyjaźń tak naprawdę się już skończyła, w momencie, gdy kontakt nam się na te dwa lata urwał i że już, ani Ja ani On nie jesteśmy tymi samymi ludźmi.... To takie kurwa complicated! Nie jestem w stanie tego, nawet dokładnie opisać. Complicated kurwa, complicated!

Bo jesteśmy przecież kurwa przyjaciółmi, albo nawet kolegami! Obydwoje jesteśmy tchórzami. I miałam nawet jedną fantazję, tak kurwa z nim... ze mną naprawdę jest coś nie tak. Czuję, że gdy następnym razem, obydwoje coś wypijemy, to mu to wszystko powiem, bo po alkoholu to już takim tchórzem nie jestem i czy wszystko wtedy zniszczę? Pytanie, czy jest co.

A ostatnią sprawą jest fakt, że czuję się jak jakaś "zakochana gówniara".... kurwa, complicated, z każdą minutą coraz bardziej!


poniedziałek, 11 listopada 2013

INSOMNIA...fu#k (not) yeah!

Sama nie wiem, po co ja właściwie to robię. Ten nadmiar myśli i to całe odkrywanie mojego prawdziwego ja, nie tłumaczą wszystkiego. Równie dobrze mogłabym sobie siedzieć przed telewizorem, albo z nosem w podręcznikach, bo przecież maturka sama się nie zda, choć to już mnie najmniej obchodzi.  I znowu przestałam spać, popadając powoli w coraz większą paranoje. Mimo iż od zawsze malutko spałam, to czasem zdarzają się takie momenty, kiedy to mi cholernie zaczyna przeszkadzać i marzę tylko o tym, by choć przez jedną noc móc spać jak niemowlę. Brak snu tak cholernie odrealnia rzeczywistość, wszystko jest takie dziwne, a ja, w swych myślach, odlatuję w jakiś inny wymiar i nawet, gdy moje ciało siedzi, lub zwyczajnie idzie przed siebie, to mnie tak naprawdę tam nie ma, bo zatracam się powoli w swym braku egzystencji, w coraz większym obrzydzeniu światem, które z każdym dniem wzrasta i wzrasta. Moje imię i nazwisko jest już jedynie marnym pojęciem, a może i nawet abstrakcją, choć kiedyś była ze mnie taka fajna dziewczyna. Czasem jest tak, że jedna głupota może cię zniszczyć, czasem jest tak, że sami się niszczymy, nie myśląc przez chwilę i robiąc głupoty. Tak właśnie było ze mną, jedna głupota już ponad rok temu, która doprowadziła do coraz to większej męki, a nawet durnej próby samobójstwa. I szkoda, że jedynie wpisy z bloga można skasować, a wspomnienia wciąż pozostają w głowie. I najdziwniejsze jest to, że pomimo tej całej kruchości i słabości, trzymam się twardo, jak długo zależy jedynie ode mnie.I nadal jeszcze trzeźwo myślę i w pełni trzeźwości, myślę sobie tak czasem, że chyba powinnam spróbować dotknąć samego dnia, by móc się z niego porządnie odbić... lub też przepaść na zawsze. W nocy umysł działa zupełnie inaczej. Lubię piękno nocy, mimo całej tej męki.

Śpijcie, jeśli możecie. Brak snu, świadczy jedynie o mojej wielkiej i głęboko ukrytej przed całym światem, słabości. Czasem próbuję, lecz nie umiem oszukać samej siebie.



piątek, 1 listopada 2013

O śmierci rozmyślam... i o współczesnych absurdach przy okazji...

Całkiem lubię ten nastrój jaki panuje na cmentarzach, ta tajemniczość i romantyczność. Ja to wręcz uwielbiam, tak poszwendać się po cmentarzu, ale nie dzisiaj! Każdy dziś idzie na cmentarz, niektórzy rzeczywiście pamiętają o swoich bliskich, jednak inni robią to tylko ten jeden raz w całym roku i to jeszcze na dodatek w sposób "patrzcie ja kupiłem zmarłej babce największe kwiaty", "Grób naszej rodziny wygląda o niebo lepiej niż wszystkie sąsiednie groby.". Denerwuje mnie to, jedno z wielu powszechnych i jednocześnie absurdalnych zjawisk współczesnego świata.  Jestem osobą nie wierzącą, nie wierzę w to, że tam u góry jest sobie dobry i kochający wszystkich ideał, tak zwany Bóg. Choć z drugiej strony nie wierzę też w to, że po śmierci moja dusza tak po prostu się rozwali na milion kawałków. Nie wiem czy ktoś będzie o mnie pamiętał, gdy umrę, lecz gdyby miała to być pamięć tylko na pokaz to ja dziękuje. Wierzę w koniec świata, bo gdy ja umrę to i cały mój świat umrze, choć człowiek umiera dopiero gdy pamięć o nim umiera. I przypomniała mi się ostatnio filozofia Shi-Shei czyli Śmierci-Życia : "Powinniśmy żyć danym nam życiem, przygotowując się do zanurzenia w śmierć w każdej chwili. Dlatego też śmierć nie jest Sein (byciem), lecz Sollen (zdarzeniem w życiu)"



Nie wiem po co myśleć o śmierci, może po prostu czytam za dużo filozofii, albo jestem tak bardzo nie pewna? Chcę po prostu żyć danym mi życiem. A dzisiejszy dzień... Czy jest ktoś za kim tęsknie, a kogo już nie zobaczę? Oj tak.

A jeśli już napisałam co nie co o współczesnych absurdach, to na koniec jeszcze taka malutka anegdotka. Wczoraj w szkole, pierwszaki i drugoklasiści się zarąbiście poprzebierali, ozdobili szkółkę "na straszno" i popiekli ciasta (no i my maturzyści mogliśmy się oczywiście nażreć za darmo :D) w końcu Halloween było. Wychodząc z palarni, natknęłam się na dwie zakonnice, które spojrzały w kierunku tych odpicowanych na straszno ludzi i skomentowały to mniej więcej tak, na maksa oburzone: "Tą młodzież to już szatany opętały, żyjemy przecież w katolickim kraju!"... A moim zdaniem nie tyle katolickim, co zwyczajnie lekko zacofanym.

Miłego.

wtorek, 29 października 2013

Tylko jedna myśl na dziś:

I Boże, w którego nie wierzę, lub ktokolwiek, jakakolwiek ogarnięta osobo! Rzuć wszystko co w tej chwili robisz i przypierdol mi w twarz miotłą, albo lepiej łopatą, żeby mózg mi zaczął na nowo działać, bo sama zresetować go nie potrafię. Słowa jakie najczęściej powtarza maturzysta : "MAM WYJEBANE"

To by było na tyle. Dziękuję za uwagę i mam wyjebane :D
PS: Przynajmniej jestem  już TRUE TO MYSELF!

niedziela, 27 października 2013

I'M A FREE BITCH! ;)

Próbuję złapać odpowiednią myśl, jestem jak wędkarz łowiący w stawiku, tylko, że ja łowie myśli w swojej główce. Ostatnio doszłam do wielu ciekawych wniosków. Pierwszym jest chyba fakt, iż mimo że każdy z nas, przedstawicieli rasy ludzkiej, ma takie same zmysły, jak słuch, czy też wzrok, to u każdego te zmysły działają inaczej. A może to się nazywa po prostu "interpretacja" ? Sama już nie wiem, nieraz powiem coś, co inni ludzie odbierają zupełnie inaczej niż ja, dziwne to. Nie mogę powiedzieć, że mam to tak zwyczajnie w czterech literkach, jeśli mówię o ludziach, którzy są dla mnie ważni, a mimo mojej wredoty i nienawiści do całego świata, takowi też istnieją. To dopiero dziwne, prawda? ;P

Teraz, może przejdę to tej głównej myśli, która od jakiegoś czasu, krąży po mojej główce. Narodziła się, gdy wczoraj miło spędzałam dzień z tym jednym, z tych ważnych. Fajnie jest czasem pobiegać bo barach, skosztować drinków, chociażby "Pina Colada" czy "Sex On The Beach", do tego jeszcze rozmowy, fajny klimat i najważniejsze świetny towarzysz. To on za wszystko płacił, przez co pewnie nie jedna współczesna laska byłaby ucieszona, ale nie ja. To dla mnie bardzo niekomfortowe uczucie, z jednej strony bardzo podziwiam, takich honorowych mężczyzn, jednak z drugiej czuję się troszkę przedmiotowo. Nie chcę, by człowiek, ten ważny człowiek, myślał sobie, że spędzam z nim czas, tylko dlatego, że ma pieniądze, które zresztą ja też mam. Spędzam czas z nim, tylko i wyłącznie dlatego, że go lubię i że naprawdę jest dla mnie ważny. Przypomniały mi się teraz czasy, jeszcze całkiem niedawno, gdy to pozwoliłam sobie wmówić, że jestem szmatą. Nie jeden facet potraktował mnie jak szmatę i nieraz ludzie tworzyli sobie dziwne historyjki na mój temat. W porę zorientowała się jednak, że to ja decyduję o tym kim naprawdę jestem i nikt nie ma prawa mówić mi, że jest inaczej. Nauczyłam się odróżniać ludzi w moich oczach fajnych i tych nie fajnych. Próbuję gonić swoje marzenia, odkrywając powoli samą siebie. Bo człowiek się znajduję i gubi przez całe życie, odnajduje swoje błędy, potyczki i wpadki, a przede wszystkim samego siebie.

Miłego wieczoru ;*

czwartek, 24 października 2013

Tak! Jestem kaleką i mam to... nieważne :P

Kiedyś myślałam, że moje życie jest tragedią, później, że komedią, teraz wiem, że ono po prostu jest czasem tak żałosne, że można się i śmiać i płakać jednocześnie.  Aż szkoda o tym wszystkim tu pisać. Nie do opisania zwyczajnie, jest to jak bardzo wykładam lachę na szkołę (choć to akurat pierdole), jak bardzo jestem myślami na jakiejś innej orbicie (co jest w sumie główną przyczyną pierwszego) i jak bardzo czuję się kaleką, bo wczorajszej wizycie u Pana doktora ortopedy. Od dziecka panicznie boję się lekarzy, szpitali i tego wszystkiego co w jakikolwiek sposób jest z tym powiązane. Choć przyznaje, że tego pana ortopedę nawet polubiłam, mógłby być moim nowym "dziwnym" kolegą, których ostatnio mi nie brakuje. Chociaż nie, ja nie mogę powiedzieć, że go lubię, bo jest lekarzem, a ja lekarzy nie lubię ;P Takie tam, stawy mi tylko zanikają i piję takie ohydne coś, co się daję do wody, a woda się od tego zmienia w gówno i trzeba to wypić, żeby stawy doszczętnie się nie skruszyły. Rzeczywiście przez moment czułam się jak kaleka, ale ryczenie mi pomoże? Wolę się pośmiać ironicznie, z durnych ludzi, bo to akurat lubię najbardziej.
I nagła zmiana tematu! Oczywiście, każdy chyba wie, że czas lubi zapierdalać, a moja studniówka już w styczniu. Szczerze nie jaram się tą imprezą jakoś tak bardzo... co mi po pałacach, po tym, że będę siedzieć z ludźmi, których czasem lubię, a czasem nie. Z drugiej strony, moja mamusia strasznie się przejmuje... chcę mi zafundować kieckę na zamówienie... tak chcę mieć podobną do tej powyżej <3 A do tego mama stwierdziła, że koniecznie potrzebuję też drugą kieckę, tylko, że krótką, bo w jednej cały wieczór, przecież będzie niewygodnie. Taaak to bardzo w mojej mamy stylu, ale wolę się już nie odzywać, nie chcę awantur, a mama jeśli tak bardzo uważa, że ma aż taki nadmiar pieniędzy i czasu, to proszę bardzo. Po za tym, nie miałabym serca, jej sprawia taką ogromną radość robienie ze mnie manekina, mnie też to w sumie trochę cieszy, nawet jeśli to tylko kawałek szmaty, to w końcu jedyny w swoim rodzaju.  I do tego, moja osoba towarzysząca też jara się tym bardziej niż ja... choć to przyznam, że mnie akurat bardzo cieszy, fajnie mieć takiego przyjaciela :D

I jutro będę miała wreszcie czas! Poczytam sobie blogi.
Bo ja znowu piszę, te takie artystyczne sprawy, co najbardziej okrada mi czas.

wtorek, 22 października 2013

Where is my mind?...WHERE IS MY MIND?

Tak zgubiłam głowę! Mój umysł zaginął gdzieś w nikomu nieznanym wymiarze, nawet mi nie do końca znanym. Siedząc dziś, jak zwykle w pierwszej ławce na kombinatoryce, ocknęłam się, bo zabolał mnie brzuch, na serio, takie przeszycie jakieś dziwne... od dawna już to w sumie mam i sama nie wiem, po co o tym tu piszę. To są po prostu takie znaki, jak gubię głowę, bo nasze ciało wbrew pozorom stosuje mnóstwo sztuczek. I zostałam dzisiaj znowu zrównana z ziemią, "weź się do roboty, bo jesteś maturzystką"... tak, tak na geografii też odleciałam do tajemnego wymiaru. Nie licząc już sprawdzianu na historii, na którym zaczęłam pisać "yolo" w ogóle,  przystanku, autobusu, drogi powrotnej do domu... Gdzie jest mój umysł?

A obrazek jakoś taki mi się po prostu skojarzył. I dopiero dzisiaj zdałam sobie sprawę z tego, że po mój partner na studniówkę, przejmuje się tą studniówką bardziej niż ja, i to o wiele bardziej, bardziej. I że z NIM, w sensie Nim, nim, bohaterem kilku poprzednich postów, o ja pierdole, jesteśmy po prostu przyjaciółmi, bo wtedy są wszyscy zadowoleni. I że podziwiam obu, za to, że ze mną wytrzymują.

Pośpiewam sobie, pośpię... miałam tu coś napisać, albo miałam coś zrobić, tylko tak się składa, że nie pamiętam. A do Stanów to ja sobie polecę, za rok, na rok, jeśli tylko wcześniej znajdę swój umysł. 

Heh, heh, heh. Do napisania ;*

poniedziałek, 21 października 2013

Jestem Szalona! F#CK YEAH!

Czasem paradoksalnie wydaję mi się, że piszę trochę za dużo lub za mało - zwij jak chcesz. Nie czytam swoich postów, robię to dopiero po jakimś czasie, żeby mieć większą frajdę. Ja nawet zbytnio nie zastanawiam się nad tym co tak naprawdę piszę, po prostu wystukuje te literki, które mi się najbardziej podobają. I doszłam dziś do wniosku, czytając komentarze, że każdy z nas, może i ma oczka o tym samym kącie widzenia, lecz każdy widzi inaczej. Nie jestem uzależniona od faceta, nigdy nie byłam, ja po prostu czasem tak gadam (lub piszę) głupoty, jak już wcześniej napisałam, bez zastanowienia. Chodzi po prostu o to, że ta osoba jest dla mnie ważna, a znamy się długo i relacje się komplikują. Szczególnie, że doszłam dziś do wniosku, że w sobotę tylko ja byłam pijana. Mniejsza o to, nie chcę mi się już. Stwierdziłam tylko, że kupię mu prezent, na urodziny, bo bez okazji bym mu nie kupiła. Tylko, jeszcze nie wiem jaki, wiedzcie tylko, że zajebisty (bo ode mnie, no proste)
Od nie pamiętam, którego roku życia, ale mała jeszcze byłam, marzę by być Umą Thurman, a raczej tą jej postacią z Kill Billa. Jest niezależna - jak ja. Jest mściwa - jak ja. Jest też wredna - och to tak samo jak ja. Tylko jeszcze samurajskiego miecza mi brakuje! Bo przecież, ja jestem taka szalona, jak to ludzie o mnie mówią. I nienawidzę banków, tak bardzo, że aż nie jestem w stanie tego opisać. Szkoda gadać, spędziłam tam dzisiaj chyba ze dwie godziny, a moje życie, stawało się krótsze o każdą minutę... I dzwoniła Pani z tejże tam organizacji, w sprawie mojego przyszłorocznego wyjazdu do Stanów - Ja pierdole zapomniałam!!!

Po tym telefonie dopiero zrozumiałam, że jestem szalona i zatracona w sobie. Kurwa, o takich rzeczach to się chyba nie zapomina... jak widać nie zawsze.




niedziela, 20 października 2013

WSZYSTKO JESZCE BARDZIEJ SIĘ SKOMPLIKOWAŁO!

Przydałoby się tu sobie troszkę poukładać wczorajszy dzień, mam w głowie tyle wspomnień, co jest aż dziwne, że zdobyłam tyle w jeden wieczór, a gdy jeszcze dojdą do tego rozważania, to już całkiem głowa pęka. Wiem, że po południu znowu miałam ten atak w stylu "jak ja nie lubię swojego życia", więc się lekko zćpałam moimi tableteczkami, dla czubków, nie ważne skąd je mam. I nie wiedząc, czemu postanowiłam zadzwonić do Kuby i powiedzieć, że dzisiaj mam ochotę jak nigdy się z nimi ponudzić, a byłam już nieco przymulona. Oczywiście wpadłam do nich, ledwo się na nogach trzymałam. Ubrałam się w seksiaste czarne ciuszki, nałożyłam obcasiki, bo mniej podejrzane jest chwianie się na obcasach niż w conversach. I miałam chyba z pięć ton cieni do powiek, bo oczy mi kurwa wcześniej spuchły. I tak jak zwykle, piliśmy, nudziliśmy się razem. Pytali się mnie co się stało, kilka razy. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć... te durne zdania typu "jest mi ciężko, jestem dla was nikim, czuję się samotna" ? Teraz wydaję mi się, że to by było lepsze, ale powiedziałam, głównie JEMU, że chyba znowu chcę się zabić. Choć teraz wiem, że nie chcę, absolutnie, to wtedy byłam tak przymulona, do tego jeszcze Jack i inne alkohole zrobili swoje. I spędziłam cudowne chwile, bo Kuba uczył mnie tańczyć, choć dalej wydaję mi się, że ja jestem dla niego tylko taką znajomą i przecież nigdy nie będę dla niego tak ważna, jak on jest ważny dla mnie... Do tego jeszcze patrzył się na mnie tymi swoimi ślepiami, na pijaną mnie, popalał tą swoją e-szlugę i mówił, że jestem taka skomplikowana i cholernie twarda ze mnie sztuka, ale każdą można złamać i że nawet on już mnie złamał... po chwili dyskusji stwierdził, że chyba nie chodziło nam o to samo. Może i miałam facetów, wiem czym są gorące pocałunki i dobry seks, ale NIKT MNIE JESZCZE TAK NAPRAWDĘ NIE ZŁAMAŁ!
I spytał się jeszcze na koniec, co by było gdybyśmy mieli dziecko? No kurwa, tu jesteśmy tylko kolegami, a zaraz takie tematy. Przecież, nawet się nie pocałowaliśmy! WSZYSTKO JESZCZE BARDZIEJ SIĘ SKOMPLIKOWAŁO! Bo teraz, mój ojciec myśli, że Kuba mnie pieprzy, moje kochane kuzynki, powiedziały, że to na pewno coś oznacza, ale my oboje nie zdajemy sobie z tego sprawy i że powinniśmy się przespać. Takie namawianie mnie do seksu, akurat z nim. A ja już sama nie wiem co czuję. Przez moment myślałam, że to się wyjaśniło, że jesteśmy po prostu dobrymi przyjaciółmi, a teraz już sama nie wiem... i wypiłam jeszcze trochę, absolit gruszkowy, sobieski czysty, wcześniej jeszcze Jack i trochę piwa, do tego leki na depresje popite winem... sama nie ogarniam tego, że wciąż żyje i NIE MAM KACA!

sobota, 19 października 2013

Będę miała ubaw, gdy to jutro przeczytam. Piszę posta, gdy jestem pijana!

Po raz pierwszy piszę posta, będąc jeszcze pod wpływem...alkoholu tak, właśnie, więc się nie dziwcie że jest strasznie. Jestem pijana! Jestem jednocześnie wyzwolona. Rozmawialiśmy z nim, o tym co by było gdybyśmy mieli dzieci i tak dalej, przy czym do żadnych czułości nie doszło. Jesteśmy tylko kolegami, ale jest dobrze. "Jesteś taka skomplikowana, jesteś tak ciężka do zrozumienia..." - to właśnie jego słowa. I uczył mnie tańczyć walca, a to takie romantyczne. A  mój tato mało tego, myśli, że on mnie pieprzy, nie dziwię się w sumie. Są u mnie kuzynki, dużo rozmów i wspomnień z dzieciństwa, jednym słowem - pięknie! Tak jest dobrze, albo to tylko alkohol. Piszę posta, pod wpływem, ale to był dobry dzień. Na trzeźwo wszystko ogarnę.... "Tylko szmaty pokazują cycki" ... Dobranoc, chcę go pieprzyć! Dobranoc, jestem najebana, kocham wszystkich ;*

piątek, 18 października 2013

"Mam wszystkie cechy istoty ludzkiej: ciało, krew, skórę, włosy. Ale nie mam żadnych wyraźnych uczuć prócz żądzy i obrzydzenia."

Chciałabym, tak chciałabym, żeby tak było. To nie moje słowa, ja niestety mam uczucia. Cytuje w tej chwili Patricka Batemana, głównego bohatera "American Psycho". Psychopaci zawsze mnie fascynowali, to ich wypalenie emocjonalne i uczuciowe. Ja od zawsze niestety byłam tym cholernym nadwrażliwcem, mimo iż całe życie doskonale się maskuje, udając, że uczuć nie ma we mnie wcale. Sama nie wiem, po co to robię. Chyba zwyczajnie tak, żyje mi się w tym chorym i niepoukładanym świecie trochę lepiej. I tak nigdy tego świata nie zrozumiem. Mam swoje idee i przekonania, które są i zawsze będą tylko moje. Niech tak będzie. Jestem wredotą i nie lubię ludzi, którzy mnie na co dzień otaczają. Po co mam udawać zadowolenie z życia, skoro zadowolenia brak. Ostatnio próbuje się jedynie spełniać artystycznie po nocach, gdy to zwykle nie mogę spać, powstają setki malunków, ale nie ma ani spełnienia, ani choć odrobiny spokoju. Może po prostu dobrego seksu mi trzeba? A dzisiaj jest najgorzej, bo myślę, że jutro się wszystko wyjaśni... mam nadzieję.
Miłego wieczoru, nocy, dnia czy czego tylko sobie chcecie. Nie mam zamiaru udawać miłej, a ty nie udawaj jeśli nie czytałeś ;P
xoxo

czwartek, 17 października 2013

Moją filozfią życiową zawsze było to, że mogę umrzeć w każdej chwili. To, że jeszcze nie umarłam powoli staje się moją życiową tragedią.

Może zwyczajnie naoglądałam się trochę za dużo filmów ukazujących prawdziwe życie, a nie tylko takich robiących nam nadzieje na coś, co się nigdy nie zdarzy. Może za dużo naczytałam się tej filozofii, w poszukiwaniu samej siebie, a szukać będę pewnie całe życie. Dlaczego teraz siedzę w pokoju, przy nastrojowym przyciemnionym świetle z laptopem na kolanach, a ty to czytasz nie zdając sobie sprawy z tego, że właśnie mijają kolejne minuty twojego życia. Czas to coś, z czym ani ja, ani ty nie wygrasz. Myślę jednak, że wszystko inne jest do naszych usług. Moja dusza tak bardzo cierpi, uczucia wybuchają, serce bije tak szybko, a głowa pracuje, szukając logicznego wytłumaczenia na to co się ze mną ostatnio dzieje. Nie jadłam dziś nic, chciałam trochę uspokoić, albo jeszcze bardziej wnerwić swój umysł. Każdemu czasem jest to potrzebne. Nie byłam tez w szkole, bo nie chciałam, bo nie miałam ochoty. Ostatnio tak bardzo nie śpię, a myślami jestem w nikomu nieznanym wymiarze, że co to za różnica, czy jestem w szkole czy w łóżku. I próbuje wygrać z bólem, skaleczyłam się w brzuch i stałam w miejscu, nie robiąc nic. Bolało jak cholera, a ja się poddałam, bo czasem poprzez poddanie się, triumfujemy i zwyciężamy. Dobrze mi to zrobiło, uznałam, że nie chcę się zabijać, wystarczy mi, że raz chciałam, co skreśliło mnie na dobre z życia towarzyskiego, bo samobójczyni nikt nie zna, choć wszyscy o niej mówią. Ostatnio mam to szczerze gdzieś, wyznałam wszystko JEMU, tejże właśnie nocy, razem z moimi wszystkimi odczuciami na ten temat. Był pierwszą osobą, której powiedziałam, jak się wtedy czułam, co takiego sobie myślałam i niech tak zostanie. 
Oglądałam wczoraj "Siedem dusz"... tak cholernie się wzruszyłam. Jeśli uznam, że nie jestem światu potrzebna to też rozkroje się i pooddaje organy innym, dobrym ludziom. To coś tak niepojętego, oddać swoje życie innym ludziom, że aż nie potrafię się na ten temat wypowiedzieć. A film, oczywiście, że polecam.

Ostatnio jestem ofiarą własnych myśli.
xoxo

środa, 16 października 2013

"Dopiero gdy stracimy wszystko, stajemy się zdolni do wszystkiego"

"Jesteśmy niewolnikami w białych koszulach. Reklamy zmuszają nas do pogoni za samochodami i ciuchami. Wykonujemy prace, których nienawidzimy, aby kupić niepotrzebne nam gówno. Jesteśmy średnimi dziećmi historii. Nie mamy celu ani miejsca. Nie mamy Wielkiej Wojny. Wielkiej Depresji. Naszą wielką wojną jest wojna duchowa. Naszą wielką depresją jest życie. Zostaliśmy wychowani w duchu telewizji, wierząc, że pewnego dnia będziemy milionerami, bogami ekranu. Ale tak się nie stanie. Powoli to sobie uświadamiamy. I jesteśmy bardzo, bardzo wkurwieni." 
-Fight Club 

Dobrze, że są też takie filmy, których twórcy nie boją się pójść o krok dalej. Tak to jeden z moich ulubionych filmów i jedne z ulubionych cytatów. Tylko dlaczego do cholery wzięło mnie dziś na pisanie o jakiś tam filmach, w chwilach gdy serce mi już powoli  wysiada, umysł szaleje, nie mogąc ogarnąć tego pierwszego, a cała ja jestem jakaś taka nieogarnięta, jakby chora, a może naćpana, jestem tylko "roztańczonym prochem tego świata". Czuję się trochę jak główny bohater tego filmu, którego nie będę tu ani streszczać, ani opowiadać, jak ktoś nie widział to może przy okazji obejrzy, bo warto. Ja też od jakiegoś czasu mam bardzo nieciekawe życie codzienne, nie ogarniam rzeczywistości, a świat w jakim żyje to mnie wkurwia po prostu i nie mogę spać. I ja też mam tą swoją drugą mnie, każdego wieczoru, tu na kawałku internetu, w lusterku prawdziwego świata staję się Kirą i mogę wyrzucić z siebie co tylko zechcę, wszystko to co mnie męczy i czego nie wypada mi mówić w tym prawdziwym świecie. Oczywiście założenia klubu walki nie planuje, robienia mydła z ludzkiego sadła i wysadzenia części miasta też nie.  To niesamowite, szczególnie, że nie zatracam siebie, raczej pokazuje swoje prawdziwe oblicze, oczyszczam umysł z myśli, ujawniam twarz nikomu nieznaną. I dzięki temu jestem spokojniejsza, nie myślę o głupotach, a to ważne. 

Komentarze pod poprzednim postem trochę mnie naładowały. Może rzeczywiście czasem warto zaryzykować i pójść na całość, nawet jeśli przy okazji można stracić wszystko. Znowuż tytuł posta czyli cytowany Tyler Dyrden, mówi sam za siebie. Klub walki to teraz ja mam w sobie, serce swoje, rozum swoje, rób co chcesz.

Stracę wszystko, będę zdolna zrobić wszystko!

wtorek, 15 października 2013

Szkoda mi słów na tytuł. To zbyt ważne, Przestań pikawo, przestań!

Namiętnie szukam ludzi, którzy kiedyś już ze mną byli... na moich niegdyś innych blogach. Mimo iż zawsze pisałam po to by pozbyć się nadmiaru myśli z głowy (i tak zawsze was i dalej bardzo kocham kociaczki ;*), to teraz tak bardzo jak nigdy potrzebuje kogoś, kto mną wstrząśnie. Znowu powrót do tej samej nocy, ale tym razem, cofając się w czasie po raz tysięczny, nareszcie chyba znalazłam odpowiedź.Odpowiedź, a raczej przyczynę moich ostatnio nadmiernie silnych depresyjnych stanów. To była tylko jedna chwila, kilka słów, trochę wina, ale wtedy właśnie mimo to, że jesteśmy przyjaciółmi, że zawsze byłeś dla mnie ważny, poczułam taką bliskość jak nigdy. Poczułam, że ktoś mnie naprawdę słucha i rozumie. I zdaję sobie sprawę z tego, że z moją psychiką zawsze było coś nie tak, że zawsze byłam dziwna, że nie rozumiałam świata, że nie lubię ludzi, którzy na co dzień mnie otaczają i jakoś specjalnie się z tym nie kryje. Boje się to powiedzieć, choć wiem już jaka jest prawda. Walczę sama ze sobą, to ja sama powinnam sobie porządnie przypierdolić łopatą. Kira, masz to w głowie, masz te myśl przed którą uciekasz. Pokaż, że dalej jesteś silna! Jestem zakochana... i w tej właśnie chwili zniszczyłam już wszystko.
I w głowie trochę się rozjaśniło... mimo iż pikawa boli jak cholera, kurwa ta pikawa ma już 18 lat a nigdy jeszcze tak nie bolała! Zachowuje się jakby żyła. On doskonale wie co jest grane. Też tak samo przed tym ucieka. Boimy się, że zniszczymy naszą przyjaźń... ale czy przypadkiem już jej nie zniszczyliśmy?
Przestań pikawo, przestań.

poniedziałek, 14 października 2013

Pora ściągnąć maskę... bo i tak wszystko co zrobię jest tragedią.

Chcę pisać, chcę pisać... CHCĘ NIE MYŚLEĆ, WIĘC MUSZĘ PISAĆ. Popadam w coraz większa ruinę i nie mogę spać. Nie mogę spać przez to, że w tej głowie jest tyle myśli, których nie mogę się pozbyć i nic już nie mogę zrobić. Tylko dlaczego jedna chwila może zmienić całe nasze życie? Dlaczego mój cały zeszłoroczny upadek i dotknięcie o dno, uderzenie wręcz, teraz powtarza się w tak krótkim czasie i na dodatek ze zdwojoną siłą. Chciałabym żeby ktoś mi tak porządnie zajebał, żeby ktoś mnie napierdalał po głowie miotłą, albo łopatą najlepiej. Ja chcę słyszeć jak mi się łamią kości, bo na to właśnie sobie zasłużyłam. Jakikolwiek ból fizyczny nie będzie mógł się równać z tym cierpieniem jakie mam w tej chwili w sobie, tam najgłębiej jak się tylko da, schowane tak dobrze i dodatkowo zakręcone na pięćdziesiąt zamków, żeby absolutnie nikt się tam nie dostał. Chciałabym być zwycięzcom, a jestem jedynie doskonale maskującym się tchórzem. Wszystko co robię jest tragedią, a moje życie to tylko kawałek absurdu. Może i źle oceniam siebie, może i robię coś nie tak. Każdy z nas ma czegoś dość, ale ja postanowiłam pójść o krok dalej, mam swój kawałek w którym nie muszę nakładać maski, w którym nie muszę być pajacem w markowych ciuszkach. Jestem tylko człowiekiem, który nie może dogonić swoich marzeń, jestem dziewczyną z zaburzeniami emocjonalnymi, jestem nadwrażliwa, mimo iż udaję że uczuć nie mam wcale i jestem tak bardzo niezadowolona z życia, więc po co kurwa mam udawać że jest dobrze?

Wszystko co zrobię jest tragedią. Powoli zaczynam się czuć jak Mr. Nobody...  I am Mrs. Nobody...
xoxo...prawie środek nocy

Strzelić sobie w głowę mam ochotę, głowo zamknij już się...

Jestem chora. Dziś to zrozumiałam. Chcę dążyć do samozniszczenia, samounicestwienia, chcę niszczyć i karać samą siebie, tak bardzo jak tylko się da. Mimo iż powinno być ze mną dobrze... świeci słońce, jest ładna pogoda, jest z kim się pośmiać i z kim porozmawiać, jem całkiem normalnie, a mimo to nie tyje. Mam ochotę rzygać, łykać leki na depresję i popijać je wódą... mam cholerną ochotę się wyniszczać, bo mojej głowie jest za ciężko. Siedząc na języku polskim, tak bardzo się zamyśliłam, że na dłuższą chwilę totalnie odleciałam. Myślę o tej imprezie, już w drugim poście o tym piszę, w poście którego i tak nikt przecież nie czyta. Myślę o tej chwili, myślę, że to była przesada. Myślę tylko o nim i rozumiem, że chyba już wszystko poskładałam. Sama nie wiem, co myślę, ani tym bardziej co czuje. Nienawidzę siebie, co ja najlepszego zrobiłam, opowiadając mu o moich dziwkarskich przygodach i o samobójstwie! Miało mi się zrobić lepiej, a zamiast to wszystko coraz bardziej się komplikuje. Może powinniśmy jeszcze porozmawiać? Może powinnam powiedzieć mu wszystko, wraz ze wszystkimi niekoniecznie miłymi szczegółami? Nawet jeśli mnie wtedy znienawidzi? Nikomu nie ufam tak bardzo jak jemu, nikomu. Czekam na to, aż się odezwie. Niech coś powie, cokolwiek. Znamy się tak długo, lecz czy nadal jesteśmy tymi samymi przyjaciółmi? Czy jedna chwila mogła zmienić wszystko? Tak bardzo zatracam się w sobie, myśli nie dają mi żyć. Popadam w ruinę i zagubienie, nie mogę spać, a życie staję się jedną wielką tragedią powtarzającą się każdego dnia, bo wierze w to, że mogę umrzeć w każdej chwili, problem polega na tym, że ja nadal żyje. Głowo zamknij się, bo mam coraz większą ochotę cię zastrzelić...
Jesteśmy tak samo słabi, choć to Ty jesteś ode mnie silniejszy. Jesteśmy zagubieni w tym chorym świcie i nie potrafimy udźwignąć ciężaru życia. Choć to bardziej ja, nie myślę już rozsądnie tylko zatracam się powoli w swych chorych ideach. Te chwile spędzone wtedy z Tobą tak wiele dla mnie znaczyły, choć jednocześnie tak bardzo wszystko skomplikowały. Głowo, głowo nie rób już kolejnych retrospekcji i zadawaj tych durnych pytań co by było gdyby. Kobieto pokaż, że jesteś silna! Nie oszukuj samej siebie, ty tylko zawsze chciałaś być silna... dlatego stworzyłaś sobie internetową Kire? I jeszcze więcej myśli w głowie. Pomocy i cisza.

niedziela, 13 października 2013

Sake wa honshin o arawasu

Całkiem znane i moje ulubione japońskie przysłowie : pijani ludzie ujawniają swą prawdziwą naturę. Nietrudno jest się domyślić dlaczego aż tak je lubię, pora na malutką retrospekcje. Tak to było "Party Hard", kolejne już z resztą. U mnie w domu, gdzie podobno kończą się już wszystkie granice, tylko że wczoraj skończyły się już naprawdę wszystkie. Boli mnie głowa i to nie dlatego, że leje w siebie coraz więcej i częściej wódy, ja po prostu mam w niej zbyt wiele myśli, których już sama nie rozumiem. Pora przejść do sedna, bo nie ważne jest to, ile kieliszków wódki wypiliśmy, ile papierosów wypaliliśmy, ile piosenek słuchaliśmy, jak fajnie tańczyliśmy, jak cudownie się razem śmialiśmy i jak zajebiście się bawiliśmy. Najważniejszy jest tylko ten jeden moment, jak i Kuba, face to face, butelka wina, mój pokój, ja i on. Nie uprawialiśmy seksu, nawet się nie całowaliśmy, my po prostu rozmawialiśmy. On wie już wszystko, zna całą długą historię mojego upadku, całą. To miało zrobić mi tak dobrze, a jest dziwnie. "Jesteśmy kolegami" i ja też wierzę w przyjaźń damsko - męsko, tylko, że ja nie wiem już sama czy to jest przyjaźń czy może litość? Nie wiem, nie wiem i tak bardzo bym chciała już o tym nie myśleć, ale nie potrafię. Leżałam na podłodze, patrząc się w sufit i na niego, w sufit i na niego, leżącego koło mnie. Co ja takiego myślałam? Dlaczego jest tak bardzo dziwnie? Dalej nie umiem uwierzyć, w to, że ja mogę być dla kogoś ważna, choć tak bardzo tego potrzebuje, chcę czuć się potrzebna, by już nigdy nie doprowadzić do tego co wtedy, kiedy to ciągle myślałam o tym, że mogłabym umrzeć w każdej chwili, a moją największą tragedią, było to, że nadal żyłam. Już nigdy do tego nie dopuszczę, obiecuję to samej sobie, obiecuję...

środa, 9 października 2013

"I found myself in the fire burned hills, In the land of a billion lights"

Żyjemy tylko dlatego, że mamy coś takiego jak marzenia. Odważna i ciekawa teoria się dziś w mojej główce narodziła. Przez całe życie zadajemy miliony pytań, na które ciężko odnaleźć odpowiedzi, jednak jedno z nich, jest specjalne, najważniejsze, na samiuteńkim szczycie. To nie koniecznie pytanie, a nawet zadanie "odnajdź samego siebie". Nie wiem czemu akurat dzisiaj, w zwykły szary dzień, który nie jest ani piątkiem, ani sobotą wzięło mnie na jakieś takieś rozmyślania, może ja po prostu to lubię, choć sama jeszcze tego nie wiem, bo przyznać trzeba, że rozmyślam za często. 
Marzę o tym, by zwiedzić tyle świata, ile tylko się da, marzę o głębszym poznaniu sztuki i dopracowaniu swojej własnej. Marzę o pokoju na świecie jak każdy człowiek i żeby kupić sobie kolejną zupełnie mi niepotrzebną parę szpileczek jak każda przedstawicielka płci pięknej. Chciałabym odkrywając świat, odkryć też gdzieś przy okazji samą siebie.  Tak jak każdy człowiek, biegnę do swoich marzeń, a gdy zaliczę już jeden punkt to stawiam sobie kolejny. Nie powinniśmy myśleć, mimo iż często to robimy, na temat tego, co by było gdyby. Nie powinniśmy chcieć zostać, kimś kim nie jesteśmy. Powinniśmy pokochać siebie takimi jakimi jesteśmy i żyć danym nam życiem, bo ono jest tylko jedno. Jestem tylko tym kim naprawdę jestem i gonię swoje marzenia...


"Lost in the city of angels
Down in the comfort of strangers, I
Found myself in the fire burned hills
In the land of a billion lights
(In the land of billion lights)

One life, one love, live
One life, one love, live
One life, one love, live
One life, one love"

-Thirty Seconds To Mars "City Of Angels"
xoxo

niedziela, 6 października 2013

October Welcome... z lekkim spóźnieniem.

Gdy mija już prawie tydzień października, ja dopiero oficjalnie postanawiam go powitać na tym tak zwanym blogu. Czas jak zwykle tak szybko leci, że nim się obejrzę już mija tydzień i kolejny i kolejny. Ten trzeba przyznać minął dość ciekawie, strzeliłam focha na Paulinę, bo co prawda przyleciała z tej całej Walii, ale ruszyć dupę i wpaść do mnie to już jej się nie chciało, mimo iż truła mi dupę pisząc i tak dalej. Powinnam się do tego przyzwyczaić, Paulina to tylko Paulina, uważająca się za wielką damę, wielka bitch. Fajnym uczuciem było widzieć to szczęście tryskające z Jolki "Uff nie jestem w ciąży". Nikt z nas o tym teraz nie marzy i przypomniał mi się pewien epizod z mojego życia, że aż sama dziwię się tak bardzo i stwierdzam jednomyślnie, że ja to dopiero musiałam mieć szczęście, żeby po takim szalonym zapomnieniu nie skończyć ani z ciążą ani z hivem. Dziwny był ten krótki fragment mojego życia, na szczęście był na tyle krótki, że już jest niemalże całkowicie zapomniany. Teraz jestem już kimś innym i cały czas odkrywam się na nowo. Po za tym oglądam Plotkarę i Inną, dwa zryte seriale, jeden bardziej od drugiego... takie babskie w miarę. Czuję, że ciągle czegoś mi brakuje, nie chodzi o to że wyłożyłam lachę na szkołę, że muszę kupić flaszkę po w sobotę ponowne party w moim domu... Chodzi o to, że nadal bardzo chciałabym z kimś porozmawiać, tak szczerze i prawdziwie, na tematy trudne i bardziej trudne. Chciałbym powiedzieć Burkowi i Szabli o moim samobójstwie i tym wszystkim, bo lubię spędzać z nimi czas i lubię po prostu ich, a czuję że ukrywanie czegoś przed ludźmi, którzy są dla mnie ważni jest po prostu cholernie nie fair. Chcę myśleć o imprezie, chcę się tylko cieszyć, ale nie mogę.

poniedziałek, 30 września 2013

"WAKE ME UP, WHEN SEPTEMBER ENDS..."

Jeszcze tylko kilkadziesiąt minut i powitamy październik, co oznacza tylko tyle, że będzie coraz zimniej, coraz więcej szkoły i coraz bliżej do matury... a to nie jest fajne, ani trochę. Dziwne jest to, że sprawdzian z ciągów był tak bardzo banalny, że aż piąteczkę dostałam. Dziwne też jest to, że ogarnęłam tą mapkę z geo i wypisałam słówka na angielski. Na polskim też zrobiłam zadanka. Nie jest to racja, jakieś wielce kujoństwo, to raczej nie pełna godzina z życiorysu poświęcona na naukę... albo i nawet mniej. Podobno, gdy kończy się wrzesień, dopiero tak naprawdę zaczyna się szkoła... jestem już prawie jak studentka :D

Najlepsze jest to, że czuję się dziś tak jakoś dobrze. Moje "wyjebaństwo i lenistwo" nie są już tak silne jak w poprzednie dni, co sprawia, że jakoś się trzymam. Jednak najważniejsze jest to, że się nie załamuje, bo zwyczajnie nie myślę za dużo, o tym i o tamtym. I właśnie dziś, ostatniego dnia września mnie olśniło, chciałabym być czasem głupia, bo to właśnie głupi człowiek jest taki szczęśliwy. 

Chciałabym być szczęśliwa po prostu. 

Dziś też rzygałam. 
xxx 

niedziela, 29 września 2013

"Say YEAH! LET'S BE ALONE TOGETHER..."

Nigdy nie wiem jak zacząć. Ostatnio jest coraz trudniej, bo pisanie nie przychodzi mi już z taką łatwością jak kiedyś... teraz nic mi już nie przychodzi z łatwością. Jest ciężko, ale jakoś się toczę. Podsumowując, moje poczucie absurdu życia, wewnętrznej pustki i beznadziejności staje się coraz silniejsze. Do tego, że regularnie rzygam, bo chciałabym być taka "fajna i ładna" już się przyzwyczaiłam. Do tego, że lubię sobie pokrzyczeć, bo cały świat mnie irytuje też. Jednak dlaczego zaczęłam płakać? Wczoraj rano ryczałam jak malutki bachor... a najgorsze jest to, że znowu pojawiła się ta pieprzona myśl, mojej osobistej apokalipsy. Nie chcę o tym myśleć, tak bardzo nie chcę. Już nie czuję potrzeby zabijania się, tak myślę. Mimo iż moje życie jest tak bardzo beznadziejne, że właściwie to ja już jestem trupem towarzyskim i chyba nie zdam matury, bo nauka też mi w tym roku bardzo ciężko przychodzi, a zazwyczaj to już nawet nie przychodzi. I gdy tak sobie teraz siedzę na łóżeczku, słucham muzyczki to uświadamiam sobie, że te ostatnie dni miały przecież być takie zajebiste, a były jakie były. Nie spotkałam się z Pauliną, mimo iż bardzo na to czekałam, zaliczenie Orientu z Burkiem i Szablą też nie wyszło, było tylko nudzenie się na ławeczkach przy dwójce. Do tego jestem chora. Słodko. Wczoraj doszliśmy to ciekawego wniosku, że mimo wszystko lepiej jest być samotnymi razem.  Tak bądźmy samotni razem! Nie ma we mnie euforii. Kolejne beznadziejne dwa tygodnie. Sprawdziany z których dostanę banie i pierdolona szara, samotnie samotna rzeczywistość. Zobaczymy się (z Szablą i Burkiem) dopiero za dwa tygodnie. Mam tylko nadzieję, że nic głupiego mi do głowy nie przyjdzie, że nie spadną aż tak nisko... że dożyję.

"I don’t know where you’re going
But do you got room for one more troubled soul
I don’t know where I’m going but I don’t think I’m coming home
I said I’ll check in tomorrow if I don’t wake up dead
This is the road to ruin
And we’re starting at the end
Say yeah

Let’s be alone together
We could stay young forever
Scream it from the top of your lun-lun-lungs
Say yeah
Let’s be alone together
We could stay young forever
We’ll stay young, young, young, young, young"
-"Alone Together" Fall Out Boy

Czuję, że powinnam się co nie co im wygadać, to też mnie tak cholernie wyżera od środka. Powinni o mnie wiedzieć, wszystko to, czego sama nie chciałabym o sobie wiedzieć. Będę wtedy tylko głupią i na dodatek szmatą. A słowa Szabli odnośnie Elki "Tak bardzo jej nie lubię" będą mogły dotyczyć mnie. Tak bardzo tego nie chcę, bo ja go lubię, ale chyba dlatego nie powinnam mieć tajemnic. To jest dopiero trudne. Żal mi samej siebie, ale muszę być szczera z ludźmi na których mi zależy... nawet jeśli mieliby mnie znienawidzić.

I znowu płaczę.

xxx

poniedziałek, 23 września 2013

"I WALK THIS EMPTY STREET ON THE BOULEVARD OF BROKEN DREAMS..."

"Głęboką tragedią jednostki twórczej jest negatywny stosunek, który ją łączy z bliźnimi. Z tego negatywnego stosunku wypływa jej wstręt i nienawiść do ludzi, jej złe samopoczucie i jej tęsknota, jej ucieczka przed samą sobą i jej choroba, i ten negatywny stosunek doprowadza jednostkę twórczą do zguby."

- Z psychologii jednostki twórczej. Chopin i Nietzsche, 1892




Spaceruję po alei utraconych marzeń... zupełnie sama. Chcę żeby z nieba przestało już cieknąć, za to ja chętnie bym się komuś wypłakała... brak chętnych.  "I walk alone, I walk alone..." 
Nietsche piszę o mnie książki, a Green Day piosenki... Dobranoc mi.

niedziela, 22 września 2013

Dziwnie jest być trzeźwą w sobotę...

Szkoda gadać... szkoda nawet pisać, choć mimo to jednak to robię. Poprzedni tydzień był z lekka beznadziejny, może dlatego, że pogoda tak bardzo mnie dobija, albo dlatego, że byłam trzeźwa, co jest bardzo dziwne lecz prawdziwe. Tato ma dzisiaj imieniny więc wszystkiego naj, naj, naj. Wczoraj oczywiście troszkę wypił, bo jak by inaczej. Jak zwykle byli u nas wujek Andrzej i Łukasz, którzy praktycznie już u nas mieszkają, ale przynajmniej jest ciekawie. Babci też wpadła na chwile, a przyznam, że bardzo miło było ją zobaczyć. Ke i Grzesiek, też u nas trochę posiedzieli, ale jakoś za bardzo do rozmowy z nimi się nie włączyłam, bo byłam trzeźwa przecież. Chyba jednak można było coś wypić. Wczorajsza sobota rzeczywiście była tak bardzo do dupy, tak bardzo, bardzo. Pół dnia przespałam oglądając plotkarę, drugie pół w zasadzie też. Dzięki temu doszłam do wniosku, że bardzo lubię towarzystwo Burka i Szabli i że nawet tęskniłam za nimi przez moment, miałam ochotę do któregoś zadzwonić, ale tego nie zrobiłam, zastanawiając się czemu oni by tego nie zrobili? Wiem, że by nie zrobili, to normalni i porządni ludzie, nie skreśleni przez społeczeństwo samobójcy jak ja. I kurwa nie wierzę, że mija już prawie rok, od tego dnia, kiedy to naprawdę chciałam to zrobić... teraz chcę tylko zapomnieć. Bo moje życie jest już całkiem fajne, jestem tą samą dziewczyną, która namiętnie słucha 30 Seconds To Mars, Muse czy Green Day'a, lubi wyjść na imprezę, całkiem nieźle się uczy, choć szkoły jako instytucji nienawidzi. Jest dobrze, jest dobrze, jest ze mną dobrze. Gdybym tylko jeszcze nie miała wontów do samej siebie, starała się nie rzygać kilkanaście razy w tygodniu, byłoby już całkiem cudownie. I w sobotę pójdziemy na imprezę, bo mam nadzieję że się nie rozmyślili, mam ogromną nadzieję. A w środę przyjedzie Paulina... ten tydzień zapowiada się naprawdę ciekawie...


Tragedia stała się dziś, gdyż zgubiłam ja kabel od ipodzia.... I nowej playlisty nie mogę zgrać! Rozpierdoliłam nawet szufladę od biurka i grzebałam w śmieciach... i nic. Tragedia jeszcze gorsza od trzeźwości. Idę spać.

czwartek, 19 września 2013

"A LIFE THAT'S SO DEMANDING, I GET SO WEAK..."

Czuję się jak martwe zwierzę, to takie cholernie wkurwiające uczucie gdy nie ma się sił na nic, a mimo to nawet sen ciężko przychodzi, bo nie potrafię już nawet porządnie zasnąć, wpadam jedynie w taki stan lekkiej utraty przytomności. Zmęczenie robi swoje. Może jeszcze sobie trochę ponarzekam, jednak się rozmyśliłam i ponownie blog tylko dla mnie, na nowym serwerze na dodatek. Bo tak jest o wiele łatwiej, o wiele, wiele łatwiej. Boli mnie gardło, od poniedziałku strasznie wymiotuje, mimo iż nie jem jakoś tak bardzo dużo, to wyrzyguje wszystko. I chyba dlatego właśnie jestem taka słaba. W głowie nadal mam te wszystkie wspomnienia, których tak bardzo chciałabym żeby nie było. Chciałabym więcej czasu spędzać z Burkiem i Szablą, bo tylko dzięki im na moment udaje mi się o wszystkim zapomnieć. Choć z drugiej strony jakoś źle się czuję ukrywając wszystko. Cieszę się, tak bardzo się cieszę, że ktoś nareszcie pozwolił mi zacząć od nowa, a nie nie przekreślił na starcie jak to zrobili inni. Bo samobójczynie tak już mają, pierdolcie mnie ja jestem sławna. Wystarczy spróbować się zabić.... Już o tym nie myślę, absolutnie.  "Powinniśmy żyć danym nam życiem"... chcę żyć i cieszyć się danym mi życiem.  Kiedyś będę musiała im o tym wszystkim opowiedzieć, tylko, że ja tak cholernie się boję. Wolę, żeby się dowiedzieli ode mnie niż od jakiś durnych plotkar, nawet jeśli też postanowią mnie przekreślić.

Jestem dziś smutna i jeszcze bardziej bez sił.

środa, 18 września 2013

Każdy koniec to początek czegoś nowego, a każdy początek ma też swój koniec... O ironio!

Niebo pełne gwiazd i ta cisza towarzysząca każdemu z wieczorów. Życie to ciągłe początki i końce, ciągłe zmiany, ciągłe gonitwy, jedno wielkie koło. Jestem tylko zwyczajnym młodym człowiekiem, który cierpi na tak zwany nadmiar myśli w głowie. Muszę się ich pozbywać, a pisanie to znakomity sposób. Mimo iż się zmieniam, mimo iż ciągle coś zaczynam i kończę to zawsze tu wracam. Wracam by się wypłakać, wyżalić, ale też pochwalić, przemyśleć co nie co, a nawet jeszcze trochę. Jestem tak samo jak każdy tylko jedną z wielu tysięcy zagubionych duszyczek, które żyją by marzyć i marzą by żyć. Próbuje zrozumieć otaczający mnie świat i na nowo odkrywać samą siebie. I mimo iż z reguły wydaję się, że świat ciągle się zmienia to on zawsze był, jest i będzie taki sam. To my się zmieniamy, cały czas się zmieniamy, toteż inaczej ten świat widzimy. Ja chcę tylko tego kawałka internetu, w którym mogę wyrzucić z siebie wszystko to, czego w tym prawdziwym świecie wyrzucić z siebie nie mogę. Choć blog to i tak przecież tylko lusterko, w którym odbija się rzeczywistość...


Kira umarła, dość już tych cyrków z pseudonimami artystycznymi, bo jestem i będę tylko tym, kim naprawdę jestem.

Wróciłam.

środa, 11 września 2013

Spisać myśli trzeba, żeby lżej się w głowie zrobiło

Dawno jej nie było, lecz nie znikła doszczętnie. Znowu ujawniła się ta głęboko ukryta potrzeba pisania, czyli wyrzucania myśli z główki. Jestem już maturzystą w co nie wierzę, czas mi całkiem przyjemnie mija, w co nie wierzę razy dwa i oprócz tego, że tylko od czasu do czasu najdzie mnie potrzeba zjedzenia normalnego posiłku, a potem wyrzygania wszystkiego, to jest naprawdę świetnie. Przypominając sobie rok poprzedni i moje wpadanie w coraz głębszy dołek, coraz intensywniejsze odchudzanie się, posiłki raz na cztery dni, lub rzyganie kilka razy dziennie przy normalnym jadłospisie i faszerowanie się najróżniejszymi specyfikami. Głupia byłam, ale wszystko to dlatego, że tak cholernie nie lubię tego pierdolonego ciała, mimo iż, każdy praktycznie stwierdza, że jestem chuda, a obcy pan w sobotę w gazowni podszedł nawet i powiedział, że mam fajne cycki, jednak to też nie pomogło na tyle bym siebie pokochała. To ciało zawsze będzie dla mnie chujowe, jedyny plus jest taki, że pogodziłam się z tą myślą. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że posrane równo mam we łbie.Przynajmniej zabić się już nie próbuje. Zapomnijmy o tym. Po za tym, ujawniają się powoli moje wszelkie artystyczne porywy, tyle że ręka jakoś nie najlepiej się ostatnio sprawdza. To jest jak blokada, żaróweczka w główce się zapala, rodzi się pomysł, ale mam poważny problem z narysowaniem tego, tak jakby coś mnie hamowało. Mniejsza o to.  Kupiłam prezent dla Szabli, zapalniczkę i mam nadzieję, że mu się spodoba. Taka dziwna sprawa. Ostatnio naprawdę rzadko dawałam ludziom prezenty, chyba że zapraszali mnie na jakieś grubsze melanże urodzinowe, choć samobójczynię to i tak zaproszą tylko naprawdę nieliczni. Pamiętam, że jak miałam jakieś 15, 16 lat to się w to bawiłam. Kupowałam prezenty od tak wszystkim, którzy cokolwiek znaczyli, ludziom których powiedzmy, że uważałam za przyjaciół. Marzyłam o wyjątkowych szesnastych urodzinach, a okazało się, że wszyscy o moich urodzinach zapomnieli. Gdy wróciłam do domu to ryczałam cały dzień. I wtedy właśnie sobie darowałam, bo to nie chodzi tylko o pieniądze, ja po prostu chciałam sprawić komuś radość, bo każdy na to zasługuję. Sorry, każdy oprócz mnie. Jebie mnie już to, za stara jestem, a Szabla to człowiek, któremu prezent się należy, bardzo się należy. Aż wydałam pieniądze na "World War Z" książkę oczywiście, na którą od dawna już mam taką chcicę, że ja pierdole. Chciałabym być czasem egoistką, byłoby mi o wiele łatwiej, ale nie jestem, ciekawe czy kiedyś będę? Napisałam to wszystko w niecałe 6 minut, nieźle, przeczytam pewnie za jakieś pół roku... bo tu nie chodzi o pisanie, tu chodzi o to by choć trochę się lżej w głowie zrobiło.

sobota, 31 sierpnia 2013

Metal Party to jest jedna z najzajebistszych nocy w moim życiu

Błędy jak coś to poprawię jutro, a na pewno będą. Kuba rzyga, Szymon pojechał a Szabelka śpi, a ja siedzę i piszę i tak przy okazji to komary mnie gryzą. Mogłabym opisać ten wieczór milionem słów, ale nie mam siły, bo sama jestem pijana. Jest zajebiście, to jedna z najlepszych  nocy w moim życiu, kocham to życie, bo jest zajebiste, dzięki takim nocą jak ta. Ogarnę jutro, pozdrawiam, najebana ale w pełni szczęśliwa ja. xoxo i buziaczki ode mnie mordki ;*

piątek, 30 sierpnia 2013

Wino marki wino!

O siódmej rano, dzisiejszego dnia wróciłam do domu. A wyszłam około 13 poprzedniego dnia. Głowa mnie lekko napierdala, jestem mega nie wyspana, bo snu nie było praktycznie wcale. Sama się sobie trochę dziwię, że piszę dopiero teraz. Muszę przyznać, że warto było tam pójść. Warto było spotkać wielu takich jak ja, odnaleźć samą siebie, wśród swoich. Fajnie było sobie siedzieć, rozmawiać, pić, śmiać się, wydurniać, wędrować do tesco około północy, pić browary, przy ulicy koło mostu, siedzieć na chacie u dopiero co poznanego człowieka, z innymi też dopiero co poznanymi ludźmi. I prowadziłam jedną z najciekawszych rozmów w życiu, gdy wszyscy padli, a tylko nasza dwójka wytrwała. Choć potem też, mój dopiero co poznany kolega, zasnął, na dodatek na moim brzuszku heh heh. Było mi go szkoda, ale wredna ja zabrała się i poszła, wróciła do domu. I już nie mogę się doczekać, kolejnego chlania jutro. Bo to picie to nie jest wcale takie złe, jest nawet zajebiste, a tylko dlatego, że nie sama konsumpcja napoi alkoholowych jest najważniejsze, a ludzie, którzy mają tę przyjemność najebać się wraz z nami.