Gdy mija już prawie tydzień października, ja dopiero oficjalnie postanawiam go powitać na tym tak zwanym blogu. Czas jak zwykle tak szybko leci, że nim się obejrzę już mija tydzień i kolejny i kolejny. Ten trzeba przyznać minął dość ciekawie, strzeliłam focha na Paulinę, bo co prawda przyleciała z tej całej Walii, ale ruszyć dupę i wpaść do mnie to już jej się nie chciało, mimo iż truła mi dupę pisząc i tak dalej. Powinnam się do tego przyzwyczaić, Paulina to tylko Paulina, uważająca się za wielką damę, wielka bitch. Fajnym uczuciem było widzieć to szczęście tryskające z Jolki "Uff nie jestem w ciąży". Nikt z nas o tym teraz nie marzy i przypomniał mi się pewien epizod z mojego życia, że aż sama dziwię się tak bardzo i stwierdzam jednomyślnie, że ja to dopiero musiałam mieć szczęście, żeby po takim szalonym zapomnieniu nie skończyć ani z ciążą ani z hivem. Dziwny był ten krótki fragment mojego życia, na szczęście był na tyle krótki, że już jest niemalże całkowicie zapomniany. Teraz jestem już kimś innym i cały czas odkrywam się na nowo. Po za tym oglądam Plotkarę i Inną, dwa zryte seriale, jeden bardziej od drugiego... takie babskie w miarę. Czuję, że ciągle czegoś mi brakuje, nie chodzi o to że wyłożyłam lachę na szkołę, że muszę kupić flaszkę po w sobotę ponowne party w moim domu... Chodzi o to, że nadal bardzo chciałabym z kimś porozmawiać, tak szczerze i prawdziwie, na tematy trudne i bardziej trudne. Chciałbym powiedzieć Burkowi i Szabli o moim samobójstwie i tym wszystkim, bo lubię spędzać z nimi czas i lubię po prostu ich, a czuję że ukrywanie czegoś przed ludźmi, którzy są dla mnie ważni jest po prostu cholernie nie fair. Chcę myśleć o imprezie, chcę się tylko cieszyć, ale nie mogę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz