Błędy jak coś to poprawię jutro, a na pewno będą. Kuba rzyga, Szymon pojechał a Szabelka śpi, a ja siedzę i piszę i tak przy okazji to komary mnie gryzą. Mogłabym opisać ten wieczór milionem słów, ale nie mam siły, bo sama jestem pijana. Jest zajebiście, to jedna z najlepszych nocy w moim życiu, kocham to życie, bo jest zajebiste, dzięki takim nocą jak ta. Ogarnę jutro, pozdrawiam, najebana ale w pełni szczęśliwa ja. xoxo i buziaczki ode mnie mordki ;*
sobota, 31 sierpnia 2013
piątek, 30 sierpnia 2013
Wino marki wino!
O siódmej rano, dzisiejszego dnia wróciłam do domu. A wyszłam około 13 poprzedniego dnia. Głowa mnie lekko napierdala, jestem mega nie wyspana, bo snu nie było praktycznie wcale. Sama się sobie trochę dziwię, że piszę dopiero teraz. Muszę przyznać, że warto było tam pójść. Warto było spotkać wielu takich jak ja, odnaleźć samą siebie, wśród swoich. Fajnie było sobie siedzieć, rozmawiać, pić, śmiać się, wydurniać, wędrować do tesco około północy, pić browary, przy ulicy koło mostu, siedzieć na chacie u dopiero co poznanego człowieka, z innymi też dopiero co poznanymi ludźmi. I prowadziłam jedną z najciekawszych rozmów w życiu, gdy wszyscy padli, a tylko nasza dwójka wytrwała. Choć potem też, mój dopiero co poznany kolega, zasnął, na dodatek na moim brzuszku heh heh. Było mi go szkoda, ale wredna ja zabrała się i poszła, wróciła do domu. I już nie mogę się doczekać, kolejnego chlania jutro. Bo to picie to nie jest wcale takie złe, jest nawet zajebiste, a tylko dlatego, że nie sama konsumpcja napoi alkoholowych jest najważniejsze, a ludzie, którzy mają tę przyjemność najebać się wraz z nami.
środa, 28 sierpnia 2013
Ostatni dzień... Goodbye Metal... mimo wszytko fajnie było :D
Tak to już koniec! Ostatnie 8 godzin w Metalu minęło. I jak się czuję? Siedzę przed laptopem, popijam winko i piszę. Nieraz miałam już dość tych wszystkich jebanych kap i pierdolonych kulek, ale dzisiaj szczerze przyznaję sama przed sobą, że było fajnie. Można się było pośmiać, powygłupiać, a ludzie z którymi pracowałam byli no po prostu i zwyczajnie zajebiści. Praca to nie to samo co szkoła, niby i tu i tu mija te osiem godzin życia każdego dnia, jednak to zupełnie inne osiem godzin. Było fajnie, było fajnie, było fajnie i było fajnie. Jednak to już koniec. Jutro się upiję, nie wypiję tylko się upiję. A w sobotę to ja się po prostu najebie. Raz się żyje, jestem młodym człowiekiem, który w tym wielkim świecie, wśród tych wszystkich zagubionych duszyczek stara się tylko odkryć to kim tak naprawdę jest. I czerpać z chwili tyle, ile się tylko da. Bo poniedziałek już coraz bliżej i trzeba będzie wrócić do szkoła, której to mentalność jest zupełnie inna. A w maju już matura... tak, boję się, dopiero teraz to poczułam. Powodzenia od Szymka przyda się i to bardzo. Jakoś to będzie, bo teraz jest dobrze. Nie ma to jak wakacje w Metalu, mimo wszytko fajnie było, łezka otarta, rzeczy spakowane i idę prosto przed siebie, gonić swoje marzenia. Koniec to tylko stan przejściowy, po nim zawsze jest kolejny początek.
wtorek, 27 sierpnia 2013
Będę gonić swoje marzenia! Mimo wszystko!
Dlaczego tak jest? Świat, rzeczywistość, współczesność każą nam młodym ludziom porzucić swoje marzenia i tak zwyczajnie stanąć w szeregu. Czy powinnam dorosnąć? Może to ja po prostu nadal jestem dzieckiem, które potrzebuje wstrząsu, przestawienia w głowie? Dziwnie to określenia, jednak prawdziwe. Wszystko jest dziwne, chociaż dziwne to mało powiedziane. Wszystko jest popierdolone. Świat gnije i to akurat wiem już od dawna. Jesteś młodym człowiekiem, który ma marzenia i cele. Jesteś zdolnym człowiekiem, jednak co z tego, jeśli nie potrafisz wytrzymać presji. Upadasz... jesteś teraz tylko zwykłym obywatelem, marzenia roztrzaskały się jak kawałki szkła, cele są coraz mniejsze, a ambicji to już brak. Żyjesz od soboty do soboty, praca - weekend - praca. Marzeń już nie ma. Tylko dlaczego ludzie tak łatwo się poddają? Przecież marzenia to trzeba kurwa gonić. Jeśli raz ci się coś uda to oznacza, że masz szczęście, ale jeśli udaję ci się coś ciągle, to znaczy że się starasz, że wszystko co robisz, robisz całym sobą - YOUR BEST! Tak samo oczywiście jest z drugiej strony, bo jak raz ci się coś spierdoli to po prostu miałeś pecha, jednak gdy już ciągle coś spierdalasz, to nie dziw się dlaczego tak jest. Trzeba czasem mieć odwagę spojrzeć w lustro, zastanowić się i nawet jeśli spierdoliliśmy coś miliony razy, każdy raz może być przecież tym ostatnim. Trzeba tylko mieć odwagę przyznać się do błędu przed samym sobą - sądem najwyższym - i odnaleźć na tyle sił by wyzerować liczniki i zacząć od nowa. Pozdrawiam serdecznie wszystkich którzy postanowili pójść na łatwiznę! Teraz może i żyję wam się lepiej niż mi, ale zobaczymy jak to będzie za parę lat. Będę gonić swoje marzenia... mimo iż doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że ciężko będzie je dogonić. Nie chcę myśleć o tym, chcę resztkami już sił wierzyć. Wczoraj nie mogłam zbyt wiele z siebie wyskrobać, za bardzo byłam... sama nie wiem, zawiedziona ówczesnym światem.
sobota, 24 sierpnia 2013
Dziwnie jest.
Piszę coraz rzadziej, ale może to i dobrze, może nie mam już tej potrzeby uciekania, może jestem już innym człowiekiem. Z drugiej strony, inaczej nie zawsze oznacza lepiej, choć gorzej też nie. Po prostu jest dziwnie, stan przeze mnie ukochany.... chciałabym. Czuję w sobie pustkę. Chciałabym coś stworzyć, napisać coś niesamowitego, takiego, żeby wszystkim szczęki pospadały, ale chyba zwyczajnie brak mi odwagi. To jak niewidzialna ściana w mojej głowie, która jest mimo iż jej nie ma. Jestem taka zagubiona. Wydaję mi się, że już nigdy nie dogonię marzeń, że świat mi na to nie pozwoli. Myślę, że zapomnę już o tym co to znaczy być artystą, że nigdy nie poznam tego wielkiego świata, że do końca życia będę gnić w przedsiębiorstwie takim jak metal, albo za jakimś biurkiem w tym moim mieście umarłych. Brzmi pesymistycznie, zastanawiam się tylko czy będę mogła być szczęśliwa, mimo wszystko, bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że życie nie jest takie kolorowe i że byłam tylko małą dziewczynką, która doskonale potrafiła marzyć. Teraz muszę dorosnąć, świat tego właśnie ode mnie oczekuję. Dorastam, ale wciąż nie umiem myśleć o przyszłości, może to jest właśnie ten lęk, który każdy człowiek posiada... Jest dziwnie, za dużo myślę o tym co mogłoby być i im częściej to robię, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, że jest tak mnóstwo spraw na które nie mam wpływu, mimo iż bardzo bym chciała. Dziwnie to słowo, które coraz częściej mi towarzyszy, ale co ja na to poradzę, że po prostu jest dziwnie. Martwiąc się o przyszłość, łatwo można zapomnieć o teraźniejszości, tak więc zamykam już tę szufladkę w mojej główce. Ładny wieczór, lampka półsłodkiego różowego wina i interesująca muzyka... jest miło i niech tak będzie.
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Nie wiem jak nazwać, spisane myśli po prostu.
I mam to czego chciałam, znów zostałam sama ze sobą, a raczej sama z milionem myśli. Tak jest lepiej, tak myślę. Pora zamknąć już ten temat. Moja decyzja i tylko moja. Ja i tylko ja. Jak to dobrze mieć kawałek tylko dla siebie... cudownie wręcz, a nie dobrze. Nie lubię gdy pada deszcz, a pada. Niestety już nic na to nie poradzę. Jestem zmęczona i jednocześnie doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jutro trzeba będzie wstać o czwartej rano czyli mam coraz mniej snu. Ostatnio i tak jakoś nie mogę spać. Próbuję i nic. Wstaję o czwartej, a nawet i wcześniej, bo po co bezczynnie leżeć w łóżku, skoro nie można spać? Po co wpatrywać się w sufit, który jest biały... i zapachniało oddziałem psychiatrycznym - dziwaczne mam skojarzenia. Jednego dnia, jestem zmęczona i wypoczęta, nieszczęśliwa i szczęśliwa, smutna i radosna. Zostały już tylko dwa tygodnie, dwa tygodnie pracy w Metalu czyli tak zwanych wakacji i później będę już maturzystką, co wcale tak ładnie nie brzmi. I popłakałam się dzisiaj, gdy zwymiotowałam po jedynym dzisiaj posiłku, siedząc w toalecie i walcząc z samą sobą. I uśmiechnęłam się dzisiaj tak jak nigdy, gdy zobaczyłam zaproszenie od Jolantki na urodziny. To niesamowita osoba, a rzadko spotyka się takie osoby, bo chyba tylko ona interesowała się tym co się ze mną dzieję, gdy zapadałam się pod ziemie. No dobra, nie tylko ona, ale to był bardzo wąski krąg. Czuję, że się zmieniam, nie chodzi już tylko o szmaty, zainteresowania czy kolor włosów, cała ja. Chcę iść zwyczajnie prosto przed siebie, uśmiechać się, zacząć w miarę normalnie jeść, doceniać chwilę i drobiazgi, inwestować w samą siebie. Chcę być szczęśliwa...BĘDĘ PRZE SZCZĘŚLIWA!
" And they say
She's in the Class A Team
Stuck in her daydream
Been this way since eighteen
But lately her face seems
Slowly sinking, wasting
Crumbling like pastries
And they scream
The worst things in life come free to us
Cause we're just under the upper hand
And go mad for a couple grams
And she don't want to go outside tonight
And in a pipe she flies to the Motherland
Or sells love to another man
It's too cold outside
For angels to fly
Angels to fly "
She's in the Class A Team
Stuck in her daydream
Been this way since eighteen
But lately her face seems
Slowly sinking, wasting
Crumbling like pastries
And they scream
The worst things in life come free to us
Cause we're just under the upper hand
And go mad for a couple grams
And she don't want to go outside tonight
And in a pipe she flies to the Motherland
Or sells love to another man
It's too cold outside
For angels to fly
Angels to fly "
-Ed Sheeran "The A Team"
czwartek, 15 sierpnia 2013
NEW PERSPECTIVE... gorzej jest, niestety.
Bo teraz nie liczy się już nic i wszystko straciło sens. Leżę w łóżku bezczynnie wpatrując się w sufit, biały sufit, albo siedzę przed biurkiem z dobrym drinkiem i patrzę przez okno, przed oczami mając miliony obrazów, a widząc jedynie wielkie nic. Robisz coś i osiągasz naprawdę bardzo wiele, tylko po to, by zniszczyć to w ułamku sekundy. Nie ma już tego co było, nie ma już bloga z tak dużą ilością wyświetleń, ja to ja, a to mój kawałek internetu, moje lustereczko w którym odbija się rzeczywistość - moja rzeczywistość. Pogrążam się i to już mi się nie wydaję, to się dzieję. Nie ogarniam tego co się dzieję. Zaczynam rozumieć, że zniszczyłam wszystko, a przede wszystkim to ja niszczę siebie. Fajnie, że mogę pisać, mimo wszystko to bardzo fajnie, naprawdę fajnie, bo fajnie jest wyrzucić z siebie trochę brudów, ponarzekać na samą siebie, spróbować choć na chwilę odciąć się od przeszłości. Coraz mniej śpię, coraz więcej myślę, mam w głowie takie dziwne obrazy. Jeden cholerny dzień, jakby ktoś mi wyciągnął kawałek pamięci, wykroił właśnie ten fragment mózgu i sobie nim porzucał o ścianę, potraktował młotkiem i takie tam, a potem włożył z powrotem... choć minął już ponad rok. Za każdym razem, gdy wydaję mi się, że jest już dobrze, że już nie myślę, gdy przez moment się cieszę, wszystko zaczyna się od nowa i od nowa. Ja nie chcę sobie tego przypomnieć, ja nie chcę o tym myśleć. Wiem, że jestem szmatą i zawsze ją będę, bo taki już mój los. Każdego dnia wymiotuję, bo chcę być idealna, mimo iż wiem, że ideał nie istnieje. Podziwiam ludzi, którzy jeszcze ze mną wytrzymują, bo ja sama ze sobą już chyba nie wytrzymuję. A było już tak dobrze, osiągasz coś i wdrapujesz się tak długo, by stracić to w ułamku sekundy. Mimo wszystko nadal jestem tylko tym kim naprawdę jestem i gonię swoje marzenia... tylko, że teraz to już nie brzmi tak dobrze jak wcześniej...szkoda.
Napisałabym do napisania, ale przecież pozbyłam się widowni. Tak jest łatwiej, po prostu.
czwartek, 8 sierpnia 2013
Krótko i na temat. Po prostu jest źle.
Nie wiem dlaczego piszę akurat dziś, a nie jutro. Dlaczego wieczorem, a nie rano, piszę, bo piszę, nie wiedząc nawet po co to robię. Gdy prosty kawałek drutu popieścisz co nie co młotkiem, to kawałkiem drutu będzie nadal, tyle, że nie już takim prostym. Proste zjawisko, ciekawi mnie czy odwracalne. Twoje życie jest nudne, proste, chcesz by było zajebiste, więc sięgasz po młotek, ale przez przypadek rozpierdalasz przy okazji też samego siebie. Jak to jest i na czym to polega? Chciałabym móc czasem nie myśleć, wysłać głowę na urlop, dać myślom wyjechać gdzieś daleko. Warto jest mieć marzenia, nawet te pozornie niemożliwe. Zbieram słowa i układam je w zdania, które nie mają ani większego, ani mniejszego sensu... co się ze mną dzieję? Pogoda jest piękna, ale we mnie nie ma życia. Drucik wykrzywił się chyba trochę za bardzo, czuję, że nie istnieję, czuję to jak bardzo się nie czuję... jestem taka zmęczona. I robię rzeczy, które są złe, wiedząc, że są złe i wiedząc, że nie wolno robić źle. Niszczę samą siebie, w pełni wiedząc, że nie powinnam niszczyć samej siebie. Z dnia na dzień jestem coraz słabsza, a to tylko i wyłącznie moja wina. Potrzebuję odpoczynku, chciałabym móc dzisiaj zasnąć... trochę tęsknię, za anonimowym pisaniem, bo pokazując twarz ciężko jest się przyznać do tego całego gówna... nawet przed samą sobą.
Do napisania, o ile w ogóle, sama nie wiem kiedy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)