Tak tytuł jest nieźle dołujący, ale prawdziwy. Nie mam na celu Cię dziś zdołować, mój kochany czytelniku, wręcz przeciwnie. Zauważyłam coś dziwnego, lecz jednocześnie znajdującego się na porządku dziennym dla większości młodych ludzi. Wielu z nas udaję kogoś zupełnie innego, ukrywa swoje "prawdziwe ja" gdzieś głęboko pod warstwą "bycia fajnym w oczach tłumu". Kim jest ten tłum? To ludzie, którzy nas nie znają, tych prawdziwych nas, więc nie ma takiej możliwości by mogli stać się naszymi prawdziwymi przyjaciółmi. To ludzie, którzy nas opuszczą przy pierwszej lepszej okazji. To ludzie, którzy odchodzą i przychodzą, ciągle ktoś inny wokół nas. Jeśli sami udajemy kogoś innego, równie dobrze ludzie, którzy nas otaczają udają naszych przyjaciół.
Chcemy być fajni, ale co jest tak naprawdę fajne? Wychowujemy się w takim środowisku, nasi sąsiedzi to brutale, lubią dużą dawkę alkoholu we krwi i regularne wzrosty adrenaliny, więc my też mamy być tacy? Mamy być ekstrawagancką wersją epikurejczyka, żyć zgodnie z zasadą "Carpe Diem", imprezować tak często jak tylko się da, wpadać w ciągi, bo chcemy korzystać z chwili. Później opowiadać nieziemskie historie, z nami w roli tego odważnego, szalonego, który to nie raz w bardzo niesamowity i niewiarygodny sposób wymigał się ze wszystkiego, uciekał policji i takie tam - nie ma to jak dawka adrenaliny, szczególnie, że wyimaginowana.
Co do cholery jest w tym takiego fajnego? A może to ja jestem z kosmosu. Co jest fajnego, w udawaniu jakiegoś tępego frajera, bez żadnych ambicji i aspiracji, bez jakiejkolwiek wiedzy, bez zdolności, bez talentów... Spójrz na to co się wokół Ciebie dzieję, w swoich oczach jesteś fajny, ale nie widzisz tego, nie widzisz, że wszyscy za twoimi plecami mają niezłą rozrywkę, dawkę humoru z twoich niesamowitych opowieści, a przede wszystkim z ciebie. Nie śmieję się, nie bawi mnie to, może nawet trochę mnie to smuci. Nie rozumiem, jak to jest, tworzyć zupełnie inną osobowość, taką dla świata, a tą prawdziwą schować gdzieś głęboko i zamknąć na nieskończenie wiele zamków, tak że sam już powoli zapominasz jaki naprawdę jesteś. Każdy mówi, że jesteś żałosny, za twoimi plecami, a ja myślę, że ty zwyczajnie jesteś zagubiony, tak samo jak każdy z nas, tylko trochę bardziej. Nie znam Cię na tyle dobrze, to tylko taka moja teoria, przeczucie, więc przyznaję, że mogę się mylić. Jednak pomyśl przez chwilę, co tak naprawdę osiągnąłeś, co potrafisz, co jest twoją pasją... kim tak naprawdę jesteś? Bądź sobą, bądź zwyczajnie tym kim naprawdę jesteś, bo to świat ma Cię właśnie takim zaakceptować, nie możesz zmieniać się dla tego świata, bo wtedy rzeczywistość zmieni się wraz z Tobą, chyba nie warto przyprawiać jej swoją własną odrobiną fikcji...
Z dedykacją dla pewnego rudego człowieka, z którym to nie jaki brygadzista linii chciał mnie "wysfatać" - dla jasności, to były tylko żarty, tak to odbieram, mam dystans do własnej osoby - i z którego to nie jeden człowiek się śmieje, bo jest żałosny. A ja? Moje zdanie na ten temat macie powyżej dziękuje tylko za to, że rudy człowiek był dla mnie oddychającą inspiracją do napisania tego postu. Nie jeden człowiek ma podobnie, niestety. Do kolejnego ;*
ciekawe
OdpowiedzUsuńNo czasem niestety tak się zdarza, że ktoś myśli, że jest "panem" wszystkiego i co to nie on, chociaż w głębi nie jest taką osobą, chyba nic na to nie poradzimy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń2 watki...
OdpowiedzUsuń1. A co jesli mimo naszego slodkiego wyobrazenia ze musimy byc soba i wnetrze swoje okazywac bo to takie dobre i w ogole prawda jest taka ze NIKT nie zaakceptuje Ciebie takim jakim jestes bo mimo twej dobroci " nie jestes fajny" ... ? Mamy okazywac siebie i zdychac powolna smiercia z samotnosci ?
2 . Zyjemy w swiecie i pokoleniu debili... wiec musimy sie zachowywac jak debile... bo tylko debil z debilem sie dogada.... albo musisz zalozyc maske debila...
Takie z cyklu moich malych teorii...
David... pozdrawiam!
Po prostu warto być sobą :)
OdpowiedzUsuńZawsze powinno się być sobą ; D bo to właśnie to prawdziwe "Ja" jest najwięcej warte ; D
OdpowiedzUsuń