"Jesteśmy niewolnikami w białych koszulach. Reklamy zmuszają nas do pogoni za samochodami i ciuchami. Wykonujemy prace, których nienawidzimy, aby kupić niepotrzebne nam gówno. Jesteśmy średnimi dziećmi historii. Nie mamy celu ani miejsca. Nie mamy Wielkiej Wojny. Wielkiej Depresji. Naszą wielką wojną jest wojna duchowa. Naszą wielką depresją jest życie. Zostaliśmy wychowani w duchu telewizji, wierząc, że pewnego dnia będziemy milionerami, bogami ekranu. Ale tak się nie stanie. Powoli to sobie uświadamiamy. I jesteśmy bardzo, bardzo wkurwieni."
-Fight Club
Dobrze, że są też takie filmy, których twórcy nie boją się pójść o krok dalej. Tak to jeden z moich ulubionych filmów i jedne z ulubionych cytatów. Tylko dlaczego do cholery wzięło mnie dziś na pisanie o jakiś tam filmach, w chwilach gdy serce mi już powoli wysiada, umysł szaleje, nie mogąc ogarnąć tego pierwszego, a cała ja jestem jakaś taka nieogarnięta, jakby chora, a może naćpana, jestem tylko "roztańczonym prochem tego świata". Czuję się trochę jak główny bohater tego filmu, którego nie będę tu ani streszczać, ani opowiadać, jak ktoś nie widział to może przy okazji obejrzy, bo warto. Ja też od jakiegoś czasu mam bardzo nieciekawe życie codzienne, nie ogarniam rzeczywistości, a świat w jakim żyje to mnie wkurwia po prostu i nie mogę spać. I ja też mam tą swoją drugą mnie, każdego wieczoru, tu na kawałku internetu, w lusterku prawdziwego świata staję się Kirą i mogę wyrzucić z siebie co tylko zechcę, wszystko to co mnie męczy i czego nie wypada mi mówić w tym prawdziwym świecie. Oczywiście założenia klubu walki nie planuje, robienia mydła z ludzkiego sadła i wysadzenia części miasta też nie. To niesamowite, szczególnie, że nie zatracam siebie, raczej pokazuje swoje prawdziwe oblicze, oczyszczam umysł z myśli, ujawniam twarz nikomu nieznaną. I dzięki temu jestem spokojniejsza, nie myślę o głupotach, a to ważne.
Komentarze pod poprzednim postem trochę mnie naładowały. Może rzeczywiście czasem warto zaryzykować i pójść na całość, nawet jeśli przy okazji można stracić wszystko. Znowuż tytuł posta czyli cytowany Tyler Dyrden, mówi sam za siebie. Klub walki to teraz ja mam w sobie, serce swoje, rozum swoje, rób co chcesz.
Stracę wszystko, będę zdolna zrobić wszystko!
Nie wiem co mam napisać żeby nie brzmiało hmm głupio. Ale i tytuł i cytat Fight club są tak żeyciowe i prawdziwe.
OdpowiedzUsuńJak na razie przeczytałam tylko ten jeden post ale juz wiem że będę do Ciebie regularnie wracać... "Wypowiadasz na głos moje myśli" co mnie podnosi na duchu wiedząc, ze są obok ludzie którym tez jest cieżko ale którzy walczą cały czas. Ja tez walczę, każdego dnia. I każdego dnia szukam skądś siły- właśnie znalazłam kolejne jej zródło :)
OdpowiedzUsuńDzięki, że się odezwałaś i dzięki mojej babce z fizyki, która postanowiła zachorować i dzięki temu mam jeszcze dzisiaj jedną godzinę porannej wolności i mogę coś ci tu napisać :)
OdpowiedzUsuńFilmy... wbrew pozorom to nie takie głupie, pisać o nich. Bo może niektóre - tak jak ten, który widziałaś, ja nie, więc nie wiem - dają bardziej do myślenia, pozwalają inaczej spojrzeć na pewne sprawy, można je wykorzystać jako... hm, nie wiem, metaforę określającą nasze problemy...? Ta, ja i moje pseudofilozoficzne gadki.
Jeśli chodzi o nieogarnianie codzienności i tę naszą "drugą stronę", którą ujawniamy na blogach - cóż, doskonale cię rozumiem. Bardziej rozpisywać się nie będę, bo po co pisać jakieś wydumane teksty, skoro i tak wiadomo, o co chodzi.
"Nie mamy celu ani miejsca"... Tak, ostatnio moje rozmyślania nad sensem mojego życia sprowadziły się właśnie do mniej więcej takich wniosków.
Dzięki, że się odezwałaś i dzięki mojej babce z fizyki, która postanowiła zachorować i dzięki temu mam jeszcze dzisiaj jedną godzinę porannej wolności i mogę coś ci tu napisać :)
OdpowiedzUsuńFilmy... wbrew pozorom to nie takie głupie, pisać o nich. Bo może niektóre - tak jak ten, który widziałaś, ja nie, więc nie wiem - dają bardziej do myślenia, pozwalają inaczej spojrzeć na pewne sprawy, można je wykorzystać jako... hm, nie wiem, metaforę określającą nasze problemy...? Ta, ja i moje pseudofilozoficzne gadki.
Jeśli chodzi o nieogarnianie codzienności i tę naszą "drugą stronę", którą ujawniamy na blogach - cóż, doskonale cię rozumiem. Bardziej rozpisywać się nie będę, bo po co pisać jakieś wydumane teksty, skoro i tak wiadomo, o co chodzi.
"Nie mamy celu ani miejsca"... Tak, ostatnio moje rozmyślania nad sensem mojego życia sprowadziły się właśnie do mniej więcej takich wniosków.
Rewelacyjny blog, ciekawe posty, magiczne zdjęcia i piękna prowadząca – czego chcieć więcej?
OdpowiedzUsuńZ chęciom zostaję na dłużej (bloglovin + GTC) I czekam na więcej!
Pozdrawiam,
Katherine Unique
Rewelacyjny blog, ciekawe posty, magiczne zdjęcia i piękna prowadząca – czego chcieć więcej?
OdpowiedzUsuńZ chęciom zostaję na dłużej (bloglovin + GTC) I czekam na więcej!
Pozdrawiam,
Katherine Unique
to wszystko co napisałaś jest takie...prawdziwe, racjonalne i życiowe. wspaniały cytat!
OdpowiedzUsuńKocham ten film:) jest on rownie prawdziwy i zyciowy jak twoj post(posty). Bardzo polubilam twojego bloga swietnie piszesz i mysle ze zostane tutaj na dluzej:) Buziak
OdpowiedzUsuńTytuł Twojego posta jest tak cholernie prawdziwy... Bo na ogół człowiek nie zdaje sobie z tego sprawy. Żyje z dnia na dzień, o nic się nie martwiąc. Czasem nawet ma na tyle dobrą sytuację materialna, że tyrać w pracy nie musi. Dopiero powolutku, gdy dociera do niego, że życie mu się sypie, najbliżsi odchodzą, a kasy coraz mniej, zaczyna się mobilizować. O dziwo, teraz potrafi. Potrafi przejrzeć masę ogłoszeń, potrafi zdobyć się na szczerą rozmowę, potrafi spędzić dzień inaczej niż przed telewizorem. Choć część ludzi się w takich sytuacjach załamuje. Zaś sam temat Twojego posta można obrazować na mnóstwo sposobów. Filmu niestety nie oglądałam, ale na pewno obejrzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tytuł Twojego posta jest tak cholernie prawdziwy... Bo na ogół człowiek nie zdaje sobie z tego sprawy. Żyje z dnia na dzień, o nic się nie martwiąc. Czasem nawet ma na tyle dobrą sytuację materialna, że tyrać w pracy nie musi. Dopiero powolutku, gdy dociera do niego, że życie mu się sypie, najbliżsi odchodzą, a kasy coraz mniej, zaczyna się mobilizować. O dziwo, teraz potrafi. Potrafi przejrzeć masę ogłoszeń, potrafi zdobyć się na szczerą rozmowę, potrafi spędzić dzień inaczej niż przed telewizorem. Choć część ludzi się w takich sytuacjach załamuje. Zaś sam temat Twojego posta można obrazować na mnóstwo sposobów. Filmu niestety nie oglądałam, ale na pewno obejrzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tak trzeba próbować! Nawet jeśli się nie uda nic nie stracisz ! Warto.
OdpowiedzUsuńFilmu nie oglądałam, ale cytat daje do myślenia. Czasem mam wrażenie, że tylko ja mam takie "sterowane" życie, a jednak.. to monotonia codziennego świata.
OdpowiedzUsuńFilmu nie oglądałam ale na pewno obejrzę, zgadzam się "jesteśmy niewolnikami w białych koszulach". Telewizja wciska nam kit, a my robimy to co nam narzucą, dlatego ja ograniczyłam telewizję do minimum, po prostu razem z mamą wyrzuciłyśmy go i jakoś smutno nam nie jest.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i również obserwuje ;)
Filmu nie oglądałam ale na pewno obejrzę, zgadzam się "jesteśmy niewolnikami w białych koszulach". Telewizja wciska nam kit, a my robimy to co nam narzucą, dlatego ja ograniczyłam telewizję do minimum, po prostu razem z mamą wyrzuciłyśmy go i jakoś smutno nam nie jest.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i również obserwuje ;)
Nie słyszałam o tym filmie :)
OdpowiedzUsuń