poniedziałek, 30 września 2013

"WAKE ME UP, WHEN SEPTEMBER ENDS..."

Jeszcze tylko kilkadziesiąt minut i powitamy październik, co oznacza tylko tyle, że będzie coraz zimniej, coraz więcej szkoły i coraz bliżej do matury... a to nie jest fajne, ani trochę. Dziwne jest to, że sprawdzian z ciągów był tak bardzo banalny, że aż piąteczkę dostałam. Dziwne też jest to, że ogarnęłam tą mapkę z geo i wypisałam słówka na angielski. Na polskim też zrobiłam zadanka. Nie jest to racja, jakieś wielce kujoństwo, to raczej nie pełna godzina z życiorysu poświęcona na naukę... albo i nawet mniej. Podobno, gdy kończy się wrzesień, dopiero tak naprawdę zaczyna się szkoła... jestem już prawie jak studentka :D

Najlepsze jest to, że czuję się dziś tak jakoś dobrze. Moje "wyjebaństwo i lenistwo" nie są już tak silne jak w poprzednie dni, co sprawia, że jakoś się trzymam. Jednak najważniejsze jest to, że się nie załamuje, bo zwyczajnie nie myślę za dużo, o tym i o tamtym. I właśnie dziś, ostatniego dnia września mnie olśniło, chciałabym być czasem głupia, bo to właśnie głupi człowiek jest taki szczęśliwy. 

Chciałabym być szczęśliwa po prostu. 

Dziś też rzygałam. 
xxx 

niedziela, 29 września 2013

"Say YEAH! LET'S BE ALONE TOGETHER..."

Nigdy nie wiem jak zacząć. Ostatnio jest coraz trudniej, bo pisanie nie przychodzi mi już z taką łatwością jak kiedyś... teraz nic mi już nie przychodzi z łatwością. Jest ciężko, ale jakoś się toczę. Podsumowując, moje poczucie absurdu życia, wewnętrznej pustki i beznadziejności staje się coraz silniejsze. Do tego, że regularnie rzygam, bo chciałabym być taka "fajna i ładna" już się przyzwyczaiłam. Do tego, że lubię sobie pokrzyczeć, bo cały świat mnie irytuje też. Jednak dlaczego zaczęłam płakać? Wczoraj rano ryczałam jak malutki bachor... a najgorsze jest to, że znowu pojawiła się ta pieprzona myśl, mojej osobistej apokalipsy. Nie chcę o tym myśleć, tak bardzo nie chcę. Już nie czuję potrzeby zabijania się, tak myślę. Mimo iż moje życie jest tak bardzo beznadziejne, że właściwie to ja już jestem trupem towarzyskim i chyba nie zdam matury, bo nauka też mi w tym roku bardzo ciężko przychodzi, a zazwyczaj to już nawet nie przychodzi. I gdy tak sobie teraz siedzę na łóżeczku, słucham muzyczki to uświadamiam sobie, że te ostatnie dni miały przecież być takie zajebiste, a były jakie były. Nie spotkałam się z Pauliną, mimo iż bardzo na to czekałam, zaliczenie Orientu z Burkiem i Szablą też nie wyszło, było tylko nudzenie się na ławeczkach przy dwójce. Do tego jestem chora. Słodko. Wczoraj doszliśmy to ciekawego wniosku, że mimo wszystko lepiej jest być samotnymi razem.  Tak bądźmy samotni razem! Nie ma we mnie euforii. Kolejne beznadziejne dwa tygodnie. Sprawdziany z których dostanę banie i pierdolona szara, samotnie samotna rzeczywistość. Zobaczymy się (z Szablą i Burkiem) dopiero za dwa tygodnie. Mam tylko nadzieję, że nic głupiego mi do głowy nie przyjdzie, że nie spadną aż tak nisko... że dożyję.

"I don’t know where you’re going
But do you got room for one more troubled soul
I don’t know where I’m going but I don’t think I’m coming home
I said I’ll check in tomorrow if I don’t wake up dead
This is the road to ruin
And we’re starting at the end
Say yeah

Let’s be alone together
We could stay young forever
Scream it from the top of your lun-lun-lungs
Say yeah
Let’s be alone together
We could stay young forever
We’ll stay young, young, young, young, young"
-"Alone Together" Fall Out Boy

Czuję, że powinnam się co nie co im wygadać, to też mnie tak cholernie wyżera od środka. Powinni o mnie wiedzieć, wszystko to, czego sama nie chciałabym o sobie wiedzieć. Będę wtedy tylko głupią i na dodatek szmatą. A słowa Szabli odnośnie Elki "Tak bardzo jej nie lubię" będą mogły dotyczyć mnie. Tak bardzo tego nie chcę, bo ja go lubię, ale chyba dlatego nie powinnam mieć tajemnic. To jest dopiero trudne. Żal mi samej siebie, ale muszę być szczera z ludźmi na których mi zależy... nawet jeśli mieliby mnie znienawidzić.

I znowu płaczę.

xxx

poniedziałek, 23 września 2013

"I WALK THIS EMPTY STREET ON THE BOULEVARD OF BROKEN DREAMS..."

"Głęboką tragedią jednostki twórczej jest negatywny stosunek, który ją łączy z bliźnimi. Z tego negatywnego stosunku wypływa jej wstręt i nienawiść do ludzi, jej złe samopoczucie i jej tęsknota, jej ucieczka przed samą sobą i jej choroba, i ten negatywny stosunek doprowadza jednostkę twórczą do zguby."

- Z psychologii jednostki twórczej. Chopin i Nietzsche, 1892




Spaceruję po alei utraconych marzeń... zupełnie sama. Chcę żeby z nieba przestało już cieknąć, za to ja chętnie bym się komuś wypłakała... brak chętnych.  "I walk alone, I walk alone..." 
Nietsche piszę o mnie książki, a Green Day piosenki... Dobranoc mi.

niedziela, 22 września 2013

Dziwnie jest być trzeźwą w sobotę...

Szkoda gadać... szkoda nawet pisać, choć mimo to jednak to robię. Poprzedni tydzień był z lekka beznadziejny, może dlatego, że pogoda tak bardzo mnie dobija, albo dlatego, że byłam trzeźwa, co jest bardzo dziwne lecz prawdziwe. Tato ma dzisiaj imieniny więc wszystkiego naj, naj, naj. Wczoraj oczywiście troszkę wypił, bo jak by inaczej. Jak zwykle byli u nas wujek Andrzej i Łukasz, którzy praktycznie już u nas mieszkają, ale przynajmniej jest ciekawie. Babci też wpadła na chwile, a przyznam, że bardzo miło było ją zobaczyć. Ke i Grzesiek, też u nas trochę posiedzieli, ale jakoś za bardzo do rozmowy z nimi się nie włączyłam, bo byłam trzeźwa przecież. Chyba jednak można było coś wypić. Wczorajsza sobota rzeczywiście była tak bardzo do dupy, tak bardzo, bardzo. Pół dnia przespałam oglądając plotkarę, drugie pół w zasadzie też. Dzięki temu doszłam do wniosku, że bardzo lubię towarzystwo Burka i Szabli i że nawet tęskniłam za nimi przez moment, miałam ochotę do któregoś zadzwonić, ale tego nie zrobiłam, zastanawiając się czemu oni by tego nie zrobili? Wiem, że by nie zrobili, to normalni i porządni ludzie, nie skreśleni przez społeczeństwo samobójcy jak ja. I kurwa nie wierzę, że mija już prawie rok, od tego dnia, kiedy to naprawdę chciałam to zrobić... teraz chcę tylko zapomnieć. Bo moje życie jest już całkiem fajne, jestem tą samą dziewczyną, która namiętnie słucha 30 Seconds To Mars, Muse czy Green Day'a, lubi wyjść na imprezę, całkiem nieźle się uczy, choć szkoły jako instytucji nienawidzi. Jest dobrze, jest dobrze, jest ze mną dobrze. Gdybym tylko jeszcze nie miała wontów do samej siebie, starała się nie rzygać kilkanaście razy w tygodniu, byłoby już całkiem cudownie. I w sobotę pójdziemy na imprezę, bo mam nadzieję że się nie rozmyślili, mam ogromną nadzieję. A w środę przyjedzie Paulina... ten tydzień zapowiada się naprawdę ciekawie...


Tragedia stała się dziś, gdyż zgubiłam ja kabel od ipodzia.... I nowej playlisty nie mogę zgrać! Rozpierdoliłam nawet szufladę od biurka i grzebałam w śmieciach... i nic. Tragedia jeszcze gorsza od trzeźwości. Idę spać.

czwartek, 19 września 2013

"A LIFE THAT'S SO DEMANDING, I GET SO WEAK..."

Czuję się jak martwe zwierzę, to takie cholernie wkurwiające uczucie gdy nie ma się sił na nic, a mimo to nawet sen ciężko przychodzi, bo nie potrafię już nawet porządnie zasnąć, wpadam jedynie w taki stan lekkiej utraty przytomności. Zmęczenie robi swoje. Może jeszcze sobie trochę ponarzekam, jednak się rozmyśliłam i ponownie blog tylko dla mnie, na nowym serwerze na dodatek. Bo tak jest o wiele łatwiej, o wiele, wiele łatwiej. Boli mnie gardło, od poniedziałku strasznie wymiotuje, mimo iż nie jem jakoś tak bardzo dużo, to wyrzyguje wszystko. I chyba dlatego właśnie jestem taka słaba. W głowie nadal mam te wszystkie wspomnienia, których tak bardzo chciałabym żeby nie było. Chciałabym więcej czasu spędzać z Burkiem i Szablą, bo tylko dzięki im na moment udaje mi się o wszystkim zapomnieć. Choć z drugiej strony jakoś źle się czuję ukrywając wszystko. Cieszę się, tak bardzo się cieszę, że ktoś nareszcie pozwolił mi zacząć od nowa, a nie nie przekreślił na starcie jak to zrobili inni. Bo samobójczynie tak już mają, pierdolcie mnie ja jestem sławna. Wystarczy spróbować się zabić.... Już o tym nie myślę, absolutnie.  "Powinniśmy żyć danym nam życiem"... chcę żyć i cieszyć się danym mi życiem.  Kiedyś będę musiała im o tym wszystkim opowiedzieć, tylko, że ja tak cholernie się boję. Wolę, żeby się dowiedzieli ode mnie niż od jakiś durnych plotkar, nawet jeśli też postanowią mnie przekreślić.

Jestem dziś smutna i jeszcze bardziej bez sił.

środa, 18 września 2013

Każdy koniec to początek czegoś nowego, a każdy początek ma też swój koniec... O ironio!

Niebo pełne gwiazd i ta cisza towarzysząca każdemu z wieczorów. Życie to ciągłe początki i końce, ciągłe zmiany, ciągłe gonitwy, jedno wielkie koło. Jestem tylko zwyczajnym młodym człowiekiem, który cierpi na tak zwany nadmiar myśli w głowie. Muszę się ich pozbywać, a pisanie to znakomity sposób. Mimo iż się zmieniam, mimo iż ciągle coś zaczynam i kończę to zawsze tu wracam. Wracam by się wypłakać, wyżalić, ale też pochwalić, przemyśleć co nie co, a nawet jeszcze trochę. Jestem tak samo jak każdy tylko jedną z wielu tysięcy zagubionych duszyczek, które żyją by marzyć i marzą by żyć. Próbuje zrozumieć otaczający mnie świat i na nowo odkrywać samą siebie. I mimo iż z reguły wydaję się, że świat ciągle się zmienia to on zawsze był, jest i będzie taki sam. To my się zmieniamy, cały czas się zmieniamy, toteż inaczej ten świat widzimy. Ja chcę tylko tego kawałka internetu, w którym mogę wyrzucić z siebie wszystko to, czego w tym prawdziwym świecie wyrzucić z siebie nie mogę. Choć blog to i tak przecież tylko lusterko, w którym odbija się rzeczywistość...


Kira umarła, dość już tych cyrków z pseudonimami artystycznymi, bo jestem i będę tylko tym, kim naprawdę jestem.

Wróciłam.

środa, 11 września 2013

Spisać myśli trzeba, żeby lżej się w głowie zrobiło

Dawno jej nie było, lecz nie znikła doszczętnie. Znowu ujawniła się ta głęboko ukryta potrzeba pisania, czyli wyrzucania myśli z główki. Jestem już maturzystą w co nie wierzę, czas mi całkiem przyjemnie mija, w co nie wierzę razy dwa i oprócz tego, że tylko od czasu do czasu najdzie mnie potrzeba zjedzenia normalnego posiłku, a potem wyrzygania wszystkiego, to jest naprawdę świetnie. Przypominając sobie rok poprzedni i moje wpadanie w coraz głębszy dołek, coraz intensywniejsze odchudzanie się, posiłki raz na cztery dni, lub rzyganie kilka razy dziennie przy normalnym jadłospisie i faszerowanie się najróżniejszymi specyfikami. Głupia byłam, ale wszystko to dlatego, że tak cholernie nie lubię tego pierdolonego ciała, mimo iż, każdy praktycznie stwierdza, że jestem chuda, a obcy pan w sobotę w gazowni podszedł nawet i powiedział, że mam fajne cycki, jednak to też nie pomogło na tyle bym siebie pokochała. To ciało zawsze będzie dla mnie chujowe, jedyny plus jest taki, że pogodziłam się z tą myślą. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że posrane równo mam we łbie.Przynajmniej zabić się już nie próbuje. Zapomnijmy o tym. Po za tym, ujawniają się powoli moje wszelkie artystyczne porywy, tyle że ręka jakoś nie najlepiej się ostatnio sprawdza. To jest jak blokada, żaróweczka w główce się zapala, rodzi się pomysł, ale mam poważny problem z narysowaniem tego, tak jakby coś mnie hamowało. Mniejsza o to.  Kupiłam prezent dla Szabli, zapalniczkę i mam nadzieję, że mu się spodoba. Taka dziwna sprawa. Ostatnio naprawdę rzadko dawałam ludziom prezenty, chyba że zapraszali mnie na jakieś grubsze melanże urodzinowe, choć samobójczynię to i tak zaproszą tylko naprawdę nieliczni. Pamiętam, że jak miałam jakieś 15, 16 lat to się w to bawiłam. Kupowałam prezenty od tak wszystkim, którzy cokolwiek znaczyli, ludziom których powiedzmy, że uważałam za przyjaciół. Marzyłam o wyjątkowych szesnastych urodzinach, a okazało się, że wszyscy o moich urodzinach zapomnieli. Gdy wróciłam do domu to ryczałam cały dzień. I wtedy właśnie sobie darowałam, bo to nie chodzi tylko o pieniądze, ja po prostu chciałam sprawić komuś radość, bo każdy na to zasługuję. Sorry, każdy oprócz mnie. Jebie mnie już to, za stara jestem, a Szabla to człowiek, któremu prezent się należy, bardzo się należy. Aż wydałam pieniądze na "World War Z" książkę oczywiście, na którą od dawna już mam taką chcicę, że ja pierdole. Chciałabym być czasem egoistką, byłoby mi o wiele łatwiej, ale nie jestem, ciekawe czy kiedyś będę? Napisałam to wszystko w niecałe 6 minut, nieźle, przeczytam pewnie za jakieś pół roku... bo tu nie chodzi o pisanie, tu chodzi o to by choć trochę się lżej w głowie zrobiło.