czwartek, 25 lipca 2013

Nigdy nie będziesz fajny, przestań próbować!

Tak tytuł jest nieźle dołujący, ale prawdziwy. Nie mam na celu Cię dziś zdołować, mój kochany czytelniku, wręcz przeciwnie. Zauważyłam coś dziwnego, lecz jednocześnie znajdującego się na porządku dziennym dla większości młodych ludzi. Wielu z nas udaję kogoś zupełnie innego, ukrywa swoje "prawdziwe ja" gdzieś głęboko pod warstwą "bycia fajnym w oczach tłumu". Kim jest ten tłum? To ludzie, którzy nas nie znają, tych prawdziwych nas, więc nie ma takiej możliwości by mogli stać się naszymi prawdziwymi przyjaciółmi. To ludzie, którzy nas opuszczą przy pierwszej lepszej okazji. To ludzie, którzy odchodzą i przychodzą, ciągle ktoś inny wokół nas. Jeśli sami udajemy kogoś innego, równie dobrze ludzie, którzy nas otaczają udają naszych przyjaciół.
Chcemy być fajni, ale co jest tak naprawdę fajne? Wychowujemy się w takim środowisku, nasi sąsiedzi to brutale, lubią dużą dawkę alkoholu we krwi i regularne wzrosty adrenaliny, więc my też mamy być tacy? Mamy być ekstrawagancką wersją epikurejczyka, żyć zgodnie z zasadą "Carpe Diem", imprezować tak często jak tylko się da, wpadać w ciągi, bo chcemy korzystać z chwili. Później opowiadać nieziemskie historie, z nami w roli tego odważnego, szalonego, który to nie raz w bardzo niesamowity i niewiarygodny sposób wymigał się ze wszystkiego, uciekał policji i takie tam - nie ma to jak dawka adrenaliny, szczególnie, że wyimaginowana.

Co do cholery jest w tym takiego fajnego? A może to ja jestem z kosmosu. Co jest fajnego, w udawaniu jakiegoś tępego frajera, bez żadnych ambicji i aspiracji, bez jakiejkolwiek wiedzy, bez zdolności, bez talentów... Spójrz na to co się wokół Ciebie dzieję, w swoich oczach jesteś fajny, ale nie widzisz tego, nie widzisz, że wszyscy za twoimi plecami mają niezłą rozrywkę, dawkę humoru z twoich niesamowitych opowieści, a przede wszystkim z ciebie. Nie śmieję się, nie bawi mnie to, może nawet trochę mnie to smuci. Nie rozumiem, jak to jest, tworzyć zupełnie inną osobowość, taką dla świata, a tą prawdziwą schować gdzieś głęboko i zamknąć na nieskończenie wiele zamków, tak że sam już powoli zapominasz jaki naprawdę jesteś. Każdy mówi, że jesteś żałosny, za twoimi plecami, a ja myślę, że ty zwyczajnie jesteś zagubiony, tak samo jak każdy z nas, tylko trochę bardziej. Nie znam Cię na tyle dobrze, to tylko taka moja teoria, przeczucie, więc przyznaję, że mogę się mylić. Jednak pomyśl przez chwilę, co tak naprawdę osiągnąłeś, co potrafisz, co jest twoją pasją... kim tak naprawdę jesteś? Bądź sobą, bądź zwyczajnie tym kim naprawdę jesteś, bo to świat ma Cię właśnie takim zaakceptować, nie możesz zmieniać się dla tego świata, bo wtedy rzeczywistość zmieni się wraz z Tobą, chyba nie warto przyprawiać jej swoją własną odrobiną fikcji...

Z dedykacją dla pewnego rudego człowieka, z którym to nie jaki brygadzista linii chciał mnie "wysfatać" - dla jasności, to były tylko żarty, tak to odbieram, mam dystans do własnej osoby - i z którego to nie jeden człowiek się śmieje, bo jest żałosny. A ja? Moje zdanie na ten temat macie powyżej dziękuje tylko za to, że rudy człowiek był dla mnie  oddychającą inspiracją do napisania tego postu. Nie jeden człowiek ma podobnie, niestety.  Do kolejnego ;*

środa, 24 lipca 2013

Żyj i rób to najlepiej, jak tylko potrafisz!

Jesteśmy pokoleniem, które wychowała telewizja. Dorastaliśmy wierząc, że kiedyś będziemy kimś naprawdę ważnym, że będziemy sławni, że zmienimy świat. To cudowne uczucie, być dzieckiem, dzieckiem, które ma marzenia, w które całym sercem wierzy. Potem dorastamy, otrzymujemy od życia w prezencie kolejne wyzwania, coraz to cięższe do wykonania. Jednak próbujemy i zazwyczaj nam się udaje, idziemy prosto przed siebie, zapominając o tym co kiedyś było dla nas takie ważne. Rzeczywistość zmusza nas do porzucenia marzeń, codzienność zabija pasje, a my zwyczajnie stajemy w szeregu i żyjemy, by po prostu żyć. Pójście na łatwiznę? Przegrana, a może wygrana? Po co próbować, po co gonić swoje marzenia, jeśli z góry wiadomo, że się nie uda? Tylko, może najpierw przydałoby się spytać, skąd wiadomo, że wiadomo? Nie wiadomo, nic nie wiadomo, ale może to i lepiej. Możesz być kim tylko zechcesz, a ty zwyczajnie wolisz być nikim? To co zrobisz zależy tylko od Ciebie, więc biegnij i zrozum, że nie można porzucać marzeń tylko dlatego, że tak chcę ten świat. Pamiętaj, że to Twój świat, które zginie wraz z Tobą. Żyj i rób to najlepiej, jak tylko potrafisz!


Dzisiejszy post z cyklu darmowych motywacji? Tak mi się chyba wydaję. Do napisania i przypominam o fanpage'u

niedziela, 21 lipca 2013

Bo tego dnia naprawdę poczułam wakacje :D

Praca i inne takie, a wakacje mijają. Dzisiaj było inaczej... bo tak wróciłam już do świata żywych po piątkowym incydencie, że tak to skromnie nazwę. I to nie była maszyna od klimy tylko od kurzu, więc tym bardziej nie ma co się dziwić, że aż tak mnie zmiotło, skoro jestem alergikiem, hehehe mimo wszystko nie narzekam. To był dobry dzień, taki nawet bardziej dobry niż zwyczajnie dobry. Niby nic, bo festyn z tatuśkiem i siostrzyczką, na którym ojciec namiętnie kupował losy, ale jakiejś ciekawszej nagrody to nie wygrał. Czyżby to był pech? A nie zapomniałam, że w takie pierdoły to ja nie wierzę. Świeciło słońce, mocno świeciło tak, że ramiona mam zjarane jak te martwe kurczaczki, które wszyscy kochają jeść, za wyjątkiem wegetariańskiej Kiry oczywiście. I aż trudno uwierzyć, że ostatni raz to ja mięso jadłam już ponad sześć lat temu. Mniejsza o to. Poczułam ten wakacyjny klimat, wszystko tak jakoś ładnie się ułożyło, nie myślałam o niczym z tych tak zwanych ważniejszych spraw, cieszyłam się chwilą. Okulary przeciwsłoneczne, czeskie piwo, przystojniaczek zapinający Kaję do trampoliny i ten napis na koszulce "Pokaż cycki to dam Ci ciastko", jaki to pech, że na ciastko nie miałam jakoś ochoty. Kupione losy i ta nadzieja, że może jednak coś zarąbistego się trafi, wegetariański hamburger - taki zrobiony specjalnie dla mnie i bardzo miła Pani przy obsłudze, cyganie - bez komentarza, kupiliśmy pajączki - zabaweczki, bo ja jestem tylko osiemnastoletnim dzieckiem, które dzisiaj poczuło i zrozumiało, że warto doceniać, nawet te najdrobniejsze i pozornie najmniej znaczące chwilę, bo to tylko dzięki nim jestem tylko tym kim naprawdę jestem.


BO LICZY SIĘ KAŻDA CHWILA <3 <3 <3

piątek, 19 lipca 2013

Bo w ciekawy sposób dziś umarłam

Coś nie do opisania, czyli moja śmierć. Sama już nie wiem czy żyję, czy też nie, bo najpierw wyrzygałam żołądek, później jelita, płuca, wątrobę, nerki, ogólnie to wszystkie wnętrzności i jeszcze trochę... bo w ciekawy sposób dziś umarłam. Tak to jest, gdy maszyna, chyba do robienia klimy maszyna, wybuchnie i ty się tych wszystkich pyłów z niej nawdychasz, a później wyrzygujesz wszystko po kolei, tak, że pod koniec dnia już nie żyjesz. Nie martwcie się jutro pewnie zmartwychwstanę i będę tu truć tak samo jak truje do tej pory. Jedyny plus jest taki, że posiedzę sobie w ten weekend w domciu i nadrobię wszystkie zaległości jakie mam na blogach. Będzie dobrze, jeśli tylko moje wnętrzności wrócą na swoje miejsce... Na szczęście mózg nadal cały :D I kurier mnie dzisiaj bardzo zdenerwował, ale o tym to chyba naskrobię jutro, a dzisiaj wrócę do mojego trupiego życia, no niestety. Dobranoc :D

poniedziałek, 15 lipca 2013

Historia pewnego gołębia

Żył sobie raz gołąb, ten jeden wśród miliona. Czy był on wyjątkowy? Tego nie wiem, wiadomo natomiast, że miał on to szczęście w nieszczęściu, że trafił do niewoli. Zamknięty był w klatce. Gdy pociągnął swym dziobem za dźwignię, wypadało ziarenko. Gołąb był tym podekscytowany, podniecony wręcz, bo wydawało mu się, że ma ogromny wpływ na otaczającą go rzeczywistość. Gdy klatka została zaprogramowana w taki sposób, że ziarenko wypadało automatycznie co kilkanaście sekund, gołąb zaczął zastanawiać się "Czym sobie do cholery na to zasłużyłem", a jeśli przy okazji pomachał wtedy skrzydłami, będzie tak machał ciągle, dalej przekonany o swoim wpływie na rzeczywistość. Myślisz sobie teraz pewnie, co za durny ptak, głupie zwierzę, ale spójrz w lustro, bo każdy z nas jest takim gołębiem. Wydaję nam się, że możemy nie wiadomo ile, że bez nas nie byłoby już niczego. Mylimy się, jednak jakiś wpływ na życie mamy. Możemy wybierać czy pójść w prawo, czy w lewo, albo po prostu iść przed siebie. Gołąb zamknięty w klatce, może przecież jeść ziarenka do upadłego, albo nie jeść i paść z głodu. Zawsze znajdzie się decyzja do podjęcia, nie rządzi nami tylko los... Nie mam wielkiego wpływu na otaczającą mnie rzeczywistość, ale mam ogromny wpływ na samą siebie... I AM WHO I REALLY AM!




Trochę się inspirowałam Panem Nobody, a do tego dorzuciłam własne przemyślenia, które zrodziły się dziś, gdy zamulałam w pracy.... już prawie jutro, więc Dobranoc Kochani ;*

sobota, 13 lipca 2013

Tak zabiłam ją, jestem przecież KIRA!

To jest sobotni wakacyjny wieczór, a ja siedzę przed laptopem w domu i piszę sobie, bo cóż innego mi pozostało, może został jedynie drink, niezbyt dobry, o ile w ogóle dobry, na dole w dużym pokoju. Później i tak go wypiję, nie, nie jestem alkoholikiem. Dzieci drogie moje kochane, nie używajmy niepotrzebnie słowa alkoholizm, nie używajmy niepotrzebnie, bo nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego jak wiele znaczy to słowo.  Koniec tematu. Pora opisać pewną zbrodnię, której ja niżej podpisana Kira dokonałam, tak zabiłam panią blondi i wróciłam do swego naturalnego odcienia czyli praktycznie czerni. Wiecie tak naprawdę to ja nigdy tych ciemnych włosów nie lubiłam, przeszkadzało mi to, że jestem taka blada, mam jasne oczka i czarne kudły. Teraz stwierdziłam, że to jest przecież niecodzienne, a fajnie jest być kimś innym, gdy na dodatek jest się dziwakiem, bo chyba jestem, przynajmniej tak już nie raz słyszałam. Są wakacje, a ja czasu nie mam... nie wiem czemu, ale nie mam. I coś jest z moimi myślami znowu nie tak, jest ich dużo, a ja nie mogę się ich za cholerę pozbyć. I nie mogę niczego stworzyć, mimo że próbuję to nie mogę, ani napisać, ani nabazgrolić. Kryzys artystyczny? Jestem człowiekiem, albo i pierdolonym artystą. Dobranoc i do wkrótce, potrzebuję czasu, tak myślę, choć nie mówię, że może i jutro coś mnie natchnie... nie wiecie jak cholernie cieszy mnie fakt, że ktoś tu wchodzi, a tym bardziej czyta. Dojdę do siebie i napiszę coś niesamowitego... 
I'LL DO MY BEST!!! - ZAWSZE!

Tu już nie ma moich zdjęć! A to powód mojego niegdyś utleniania czupryny :D

Tak zabiłam ją, jestem przecież KIRA!

To jest sobotni wakacyjny wieczór, a ja siedzę przed laptopem w domu i piszę sobie, bo cóż innego mi pozostało, może został jedynie drink, niezbyt dobry, o ile w ogóle dobry, na dole w dużym pokoju. Później i tak go wypiję, nie, nie jestem alkoholikiem. Dzieci drogie moje kochane, nie używajmy niepotrzebnie słowa alkoholizm, nie używajmy niepotrzebnie, bo nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego jak wiele znaczy to słowo.  Koniec tematu. Pora opisać pewną zbrodnię, której ja niżej podpisana Kira dokonałam, tak zabiłam panią blondi i wróciłam do swego naturalnego odcienia czyli praktycznie czerni. Wiecie tak naprawdę to ja nigdy tych ciemnych włosów nie lubiłam, przeszkadzało mi to, że jestem taka blada, mam jasne oczka i czarne kudły. Teraz stwierdziłam, że to jest przecież niecodzienne, a fajnie jest być kimś innym, gdy na dodatek jest się dziwakiem, bo chyba jestem, przynajmniej tak już nie raz słyszałam. Są wakacje, a ja czasu nie mam... nie wiem czemu, ale nie mam. I coś jest z moimi myślami znowu nie tak, jest ich dużo, a ja nie mogę się ich za cholerę pozbyć. I nie mogę niczego stworzyć, mimo że próbuję to nie mogę, ani napisać, ani nabazgrolić. Kryzys artystyczny? Jestem człowiekiem, albo i pierdolonym artystą. Dobranoc i do wkrótce, potrzebuję czasu, tak myślę, choć nie mówię, że może i jutro coś mnie natchnie... nie wiecie jak cholernie cieszy mnie fakt, że ktoś tu wchodzi, a tym bardziej czyta. Dojdę do siebie i napiszę coś niesamowitego... 
I'LL DO MY BEST!!! - ZAWSZE!

Nie masz nawet pojęcia, jak się cholernie męczę... mój internet odmawia posłuszeństwa, ale ja i tak to opublikuje, no nie? xD

środa, 10 lipca 2013

Ostatni dzień z życia blondynki...

Tak, niestety, ale to koniec! To już ostatni dzień słynnej "blond czuprynki" na mojej głowie... mimo wszystko nie będę tęsknić, no dobra może trochę... blond przecież towarzyszył mi przez całe dwa lata! Jednak zmiany są konieczne, bez nich byłoby nudno i na dodatek moje włosy wpierdoliły by mi, gdyby mogły za te wszystkie utleniacze, które nieźle dały im w kość. A tak po za tym, to słyszałam, że mamy wakacje, choć ja ich jakoś za bardzo nie czuję. Mam pracę, masę formalności związanych z moim przyszłorocznym wyjazdem do Stanów, którego bardzo nie mogę się doczekać. Jest dziwnie, po prostu dziwnie. Nie wiem co się ze mną dzieję, ale nawet nie mam siły wyrzucić z siebie tych resztek myśli. Lubię swoją pracę, lubię ludzi z którymi pracuję, jednak gdybym miała robić tak przez całe życie to wpadłabym w wielką depresję, bo to życie byłoby dla mnie po prostu za nudne. Jestem pierdolonym ambitnym frajerem, dziewczynką, która mając lat 12 nauczyła się marzyć. Chciała zostać artystką, poznawać fascynujący ją świat sztuki - marzyła też o tym, by kiedyś móc studiować tworzenie filmów na The School Of The Visual Arts w Nowym Jorku... jednak wiedziała też, że to marzenie jest nie realne. Mimo wszystko jednak marzyła nadal i ze wszystkich sił starała się gonić swoje marzenia, niechcący niszcząc przy okazji samą siebie. W końcu się poddała, rzuciła wszystko, bo życie i otaczający ją świat i ludzie przekonali ją, że to nie ma sensu. Poddała się i okazało się, że za rok po maturze, jedzie na rok do Stanów, ląduję w Nowym Jorku, co prawda na szkołę sztuk wizualnych się jeszcze nie dostała, ale czy nie jest pięćdziesiąt milionów kroków bliżej? Kochani, warto było gonić i warto jest to robić, nawet gdy wszyscy wokół już w Ciebie zwątpili. Taka życiowa prawda, marzenia się spełniają, ale przecież nie same :D
Tak po raz ostatni jako blondynka... więc Nara blondi i Do Napisania Kochani ;*

sobota, 6 lipca 2013

RUDZI LUDZIE NIE MAJĄ DUSZY??? WTF?

Komentarze po ostatnim postem, zmusiły mnie do trochę głębszej analizy tematu rudości. Zaczęło się od tego, że postanowiłam poszukać sławnych rudzielców, w odpowiedzi na pewien komentarz, a jedna z sugestii wujka google bardzo mnie zaciekawiła, a brzmiała ona tak: "RUDZI LUDZIE NIE MAJĄ DUSZY".

Pytam o co chodzi, czytam i analizuje. Wszystko zaczęło się od znanej niemalże każdemu kreskówki "South Park", w której to pojawiło się to stwierdzenie. W odpowiedzi na to, rudowłosy nastolatek z USA postanowił nagrać filmik, w którym namiętnie krzyczy, mówiąc , że chodzi do kościoła, jest katolikiem, ma duszę i nie jeden raz miał przykrości z powodu swojego koloru włosów.  Filmik ten oczywiście rozpoczął internetową debatę. Jedni wykorzystują to by jeszcze bardziej ponabijać się z rudzielców, sami rudzielce przyznają iż mieli w swoim życiu nieprzyjemności, ale tacy już są i nic na to nie poradzą, jeszcze inni próbują odpowiedzieć na to dręczące pytanie "Czy rudzi mają duszę?". Ja sama prawdę mówiąc siedzę sobie przed laptopem i śmieję się sama do siebie, a obiektem, który tak bardzo poprawił mi humor nie jest rudy kolor włosów, a ludzka głupota. 

Zacznijmy od tego, że szanujący się człowiek powinien mieć do swojej osoby jakiś dystans. Nie możemy brać wszystkiego na poważnie, a już na pewno nie  drętwego tekstu z kreskówki, w której tak naprawdę wszystko po kolei jest wyśmiewane. Każda osoba, nie ważne czy ruda, czy za gruba, za chuda, za mądra lub za głupia, za wysoka, za szeroka, za mała, piegowata lub pryszczata, usłyszała jakiś nie miły komentarz skierowany w swoją stronę. Ludzie tacy już przecież są, nie raz wspominałam o tym, że człowiek to proste zwierzę, które rozrywki potrzebuje. Czy to dobrze brać takie pierdoły na poważnie, bo moim zdaniem lepiej jest się z nich śmiać, nawet gdy dotyczą one nas samych. To głupie jak komplikujemy sobie życie w rożny sposób i sama też nie raz to robię. Jednak dobrze jest mieć w sobie trochę siły i zachować dystans do własnej osoby. Wierzcie, że wtedy jest nie tylko łatwiej, ale i lepiej dla nas samych :D

Z dedykacją dla rudzielców, kilka faktów o ludziach  rudych:
- Rudzi ludzie mogą czuć się wyjątkowi, stanowią zaledwie niecałe 2% populacji ludzkiej.
-Rudy kolor włosów warunkuje zmutowana wersja jednego z najbardziej recesywnych ludzki genów - MC1R. (Sama nie wiedziałam, że zmutowana!)
-Statystycznie najwięcej ludzi rudych żyję w Szkocji i Irlandii, stanowią aż 46% tamtejszej populacji.
- Starożytni Grecy wierzyli, że ludzie rudowłosi po śmierci zmieniają się w wampiry, szczególnie gdy do tego mieli jeszcze niebieskie oczy. Niebieskookich rudzielców często zabijano, a ciała niszczono.
-W starożytnym Egipcie rudy kolor włosów kojarzony był z bogiem Set, który stał się symbolem zła. 
- Na wielu obrazach Judasz, zdrajca Chrystusa przedstawiany jest jako rudowłosy.
- W średniowieczu kobiety mające rude włosy były posądzane o czary i żywcem palone na stosie. To trochę dziwne, ale nie palono rudowłosych mężczyzn.
- Naukowcy z University of Louisville przeprowadzili pewien eksperyment,  w wyniku którego okazało się, że ludzie rudowłosi potrzebują większej ilości znieczulenia, przed operacją. Wpływ na to ma pan zmutowany gen :D
-Statystycznie najwięcej kobiet, które decydują się na zafarbowanie swoich włosów farbuje się na rudy.
-Wśród 100 najbogatszych mężczyzn świata, żaden nie ma rudowłosej partnerki.



Nie ma co, żyjemy w XXI wieku, a wciąż rządzą nami głupie stereotypy. 
Co rude to wredne, co blond to głupie... a najlepiej po prostu się pięknie uśmiechnąć i mieć to w dupie :D
Do napisania Kochani :*


piątek, 5 lipca 2013

Wysfatali mnie wczoraj, ale ja wolę tu sobie pisać :D

Chyba wróciłam, tak kochani gacie mi już wyschły, nie jaram się aż tak już tym wyjazdem, choć że wcale się nim już nie jaram powiedzieć nie mogę. Można dogonić swoje marzenia, od samego początku byłam takiego zdania i mimo tego całego gówna jakie mnie otaczało, mimo tych wszystkich potknięć, mniejszych i większych, jakoś mi się udaję. Jestem tylko tym kim naprawdę jestem i gonię swoje marzenia!

A wczorajszy dzień w pracy, był że tak powiem śmieszny, bo fajnie się pracuje z wariatami, wariatami w pozytywnym sensie oczywiście.  Znaleźli mi nawet wczoraj "narzeczonego" i nie bez powodu w cudzysłowie, bo śmiejemy się z czegoś co tak naprawdę nie istnieje, mówimy o czymś czego po prostu nie ma, więc po co tak naprawdę to robimy? Jesteśmy tylko ludźmi, prostymi zwierzętami, które mają swoje potrzeby, a do podstawowych potrzeb należy też potrzeba rozrywki. Lubimy się śmiać, bo śmiech bardzo dobrze nam robi, pierdoląc tą całą dwuznaczność. Świat nie jest czarno biały, a gdybyśmy tylko zajmowali się tymi priorytetowymi rzeczami, ważnymi sprawami, to było by kurewsko nudno, za przeproszeniem. Między czernią a bielą jest nieskończenie wiele odcieni i jakby się ktoś uparł to jeszcze kilka by znalazł, dzięki temu jest jak jest, raz beznadziejnie, raz zajebiście, a granicy między tym co dobre a złe, nie potrafimy odnaleźć, nawet gdybyśmy jej szukali, całe życie. Może jej po prostu nie ma?
Mojej wielkiej miłośći - sztuki nigdy nie za wiele. Żeby było troszkę "ładniej" pokazuję wam nowy mural w Paryżu, wykonany przez artystę Seth'a.

Zjem śniadanie, wykąpie się i ruszę do roboty. Miałam w tym poście opisać wczorajszy dzień, a tymczasem włączyło mi się filozofowanie. Ten koleś, z którym mnie wysfatali jest rudy, a wiecie, że gen warunkujący rudy kolor włosów, jest jednym z najbardziej recesywnych ludzkich genów, dlatego jedynie 2% populacji ludzkiej ma rudy kolor włosów. Rudzielce są genetycznie wyjątkowe, a my się z nich tak nieładnie śmiejemy, bo śmiech przecież dobrze nam robi ;D

Do napisania Kochani ;*

wtorek, 2 lipca 2013

Pierdoły gadam jakbym się naćpała?

Kot mi po klawiaturze skacze! Wreszcie piszę post, który tak naprawdę piszę już od przed wczoraj, ale napisać nie mogę ( i szczerze to nawet nie wiem, czy ten się opublikuje!). Czy ja jestem zmęczona, skoro pracuje w przedsiębiorstwie zajmującym się obróbką metalu to mam do tego prawo. Jednak to nie o to chodzi, po prostu mój harmonogram dnia uległ wielkim zmianom (mimo iż nie istniał). Tryb szkolny zmienia się na tryb praca... zmienia się powoli. Do tego dochodzi jeszcze brak czasu i jakoś ani pisanie postów, ani czytanie blogów mi nie wychodzi, bo zwyczajnie nie mam kiedy. Muszę się przestawić i wszystko wróci do normy, na pewno troszkę czasu wyskrobie (yhy, zaraz do pracy dojdzie jeszcze robienie prawka xD). Czuję, że dziś pierdoły gadam jakbym się naćpała, myślę, że gdy moja psychika troszeczkę się wyrówna, mimo iż ona kurwa nigdy nie jest równa!, napiszę jakiś w miarę post. Chociaż muszę przyznać, że jak zwykle dużo myślę i oczywiście spisuję swoje "chore myśli" w moim notatniczku, bo później co nie co z nich stworzę, a na dzisiaj już chyba skończę, bo piszę tylko po to, aby pokazać sobie i innym że wciąż żyje i posta napisać mogę, co prawda posta z dupy, ale mniejsza o to.

Mentalnie to ja jestem już za oceanem, tak za rok, lecę tam na rok!!!!!!!! Jaram się!
I jebłam, gdy to zobaczyłam. Podziwiam go jako aktora, bo to dobry aktor - gdyby nie podpisali na dole, to bym nie poznała xD OH, JARED LETO!

A może ja po prostu nie piszę, bo jaram się zbytnio? Tak to jest to! Jak gacie wyschną to coś porządnego tu napiszę i pewnie będę się śmiać, gdy przeczytam ten post, po jakimś czasie, żeby było śmieszniej :D