Naprawdę jestem po wrażeniem i przyznaję się, że już od dawna aż tak nie jarałam się jakimś filmem! Odliczam już dni do polskiej premiery... która nastąpi w marcu..ehh. Czemu, aż tak się tym jaram? Szczena spada, ciało się kłania, a główka podpowiada by bić brawo tak długo jak tylko się da, bo po raz kolejny znaleźli się ludzie, którzy okazali się być prawdziwymi artystami, wizjonerami sztuki aktorskiej, co jest ważne w świecie, gdzie liczą się pieniądze, a artyści powoli wymierają... na szczęście jeszcze nie wszyscy!
Sama historia wydawała mi się na początku... oklepana. Nie no, fajnie, że powstają filmy o ludziach chorych na AIDS, ale TO JUŻ BYŁO! Wydawało mi się, że będzie to kolejny wyciskacz łez, biorący ludzi na litość, to tak jak z "Requiem dla snu" Aronofskiego, filmem, który zapoczątkował falę taśm, które podejmowały problem hery i innych używek... człowiek to tylko prosta istota, może się pomylić i do tegoż błędu się przyznaje. To historia prawdziwego człowieka Rona Woodrofa, lubiącego whisky, fajki, rodeo i seks, który pewnego dnia, dowiaduję się że ma AIDS i że zostało mu jakieś 30 dni życia, a że są to lata 80-te ubiegłego stulecia, leków brak, ludzie o chorobie wiedzą tyle co nic, sytuacja nie za ciekawa. Po za tym panowały wtedy takie, może się nam dzisiaj wydawać głupie przekonania wśród ludzi, że AIDS to choroba tylko gejów(Ron to typowy homofobiczny hetero), wielu wierzyło też, że można się zarazić przez dotyk, ten drugi stereotyp przełamała księżna Diana.Wróćmy do historii, nasz główny bohater podejmuję walkę, nie tylko z chorobą, ale i z urzędnikami, przemycając do Stanów Zjednoczonych niezatwierdzone leki, zakłada też klub, którego członkowie, mają dostęp do sprowadzanych leków. Jego wspólnikiem, zostaje transwestyta.
A teraz ogromne brawa, dla Matthew Mcconaughey'a i Jareda Leto. Poznaliście tych panów? Nie do opisania jest to pod jakim wrażeniem jestem. Brak mi słów, gdy widzę aktorów tak zaangażowanych w swe role. Ogromny szacunek i uznanie. A co do samego filmu. To nie jest kolejny film, o biednych ludziach umierających na AIDS, to film o tym, że nie warto się poddawać i że zawsze można walczyć, jeśli tylko się chcę! Jestem zachwycona, a mnie zachwycić trudno. Polecam każdemu. Papatki ;*
Nie słyszałam o tym filmie, ale po tym co piszesz domyślam się, że jest świetny! :)
OdpowiedzUsuńNie pociąga mnie jakoś, przynajmniej z ów przedstawienia. Widocznie nie mój typ.
OdpowiedzUsuńMnie również nie pociąga, ale może kiedyś się skuszę... W końcu pewnego dnia może mnie coś natchnąć, prawda? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAkane