sobota, 29 marca 2014

"I wanna be free, I wanna be loved, I wanna be more than you're thinking of"

Chcę być wolna, być kochana, być kimś więcej niż myślisz. Wszystko wydaję się być w separacji. Nie powinnam, lecz czuję się odrzucona i przeżyta. Całe to miasto umarło. Nic już nie jest takie jak kiedyś, mimo iż odzywają się, wciąż żyjące fragmenty wspomnień. Kiedyś byli to przyjaciele, potem ludzie, a teraz jedynie wspomnienia. Nigdy nie wierzyłam w to, że jesteśmy niewolnikami własnych losów. Zawsze buntowałam się schematom. Wiem, że niektórzy z nas gniją zanim jeszcze ich serducho stanie i zakopią ich w ziemi. Nie chcę gnić. Ja chcę tylko być wolna, kochana, być kimś więcej niż myślisz... Marzenia wciąż są żywe, jeszcze.  Tak po prostu wstać i pobiec za nimi?

Walt Disney, całkiem spoko motywuję <3
Piosenka z tytułu:


Miłego Koteczki ;*
Marzące Koteczki?

środa, 26 marca 2014

BELIEVE

Wstaję o piątej rano, by pierwszą czynnością zaraz po siku, był półgodzinny bieg. Tak po prostu sobie wstaję i biegam z rana, czując tą całą magię świtu. Nie mam pojęcia, co mnie do tego motywuję. Nie jestem zdesperowaną samotną dziewczynką z tyłeczkiem w rozmiarze sześciu standardowych tyłeczków - nie mam nadwagi, mimo iż mając syndrom uśpionej bulimiczki, ciągle mi się tak wydaję. Wydaję mi się po prostu, że biegnąc tak sobie codziennie z rana, o świcie, ja zwyczajnie uciekam przed całym światem. Nie jestem bohaterem, ani dziewczyną o super fajnej kondycji. Ja po prostu jestem sobą, a w główce mojej jest zbyt wiele myśli. Wszystko mnie ostatnio dręczy, terror psychiczny przeżywam każdego dnia. Matura to ważny w życiu okres, a moja zbliża się wielkimi krokami. I nie robi to na mnie większego wrażenia. Ja ten debilny egzamin, naprawdę mam w miejscu, wiecie jakim. Z drugiej strony jest to jakby nie patrzeć pewnego rodzaju punkt zero, bo nie mam pojęcia co się potem stanie. Wewnętrznie jestem rozdarta. Boli. Zawsze myślałam, że jestem typem samotnika, marzycielką, która goni swoje marzenia. Artystką. Jednak potem przychodzi taki durne moment, kiedy to zdajemy sobie sprawę, że bez niektórych osób, nasze życie byłoby szare i nudne. Są w naszym życiu osoby, których nie doceniamy, dopiero, gdy je tracimy zaczynamy rozumieć jak wiele dla nas znaczą...
Odnoście tytułu: WIARA CZYNI CUDA! Wystarczyło uwierzyć w siebie i html'a rozbroiłam w 3 minuty :)
Zawsze przerażała mnie myśl, że to o czym tak bardzo marzę, może się nie spełnić, że ja tych marzeń nie dogonię i wszystkie upadną. Bałam się tego, że nigdy nie będę uznaną artystką, nie stworzę wybitnego dzieła, a nawet jeśli stworzę to nie uda mi się przebić, wyjść przed szereg. Ostatnio coraz częściej myślę sobie, że strach przed wylądowaniem na alei utraconych marzeń nie jest tak wielki, gdybym miała spacerować tam z Tobą. Szkoda, że nie wiesz jak tęsknie. 

Pozdrawiam moje odbiegnięcie nie tylko od życia i problemów, ale też i od tematu ;)
Miłego Koteczki :)

wtorek, 25 marca 2014

Potrzebna Pomoc! NOW!

Witajcie Koteczki ;* Jest może wśród was ktoś specjalizujący lub choć trochę bardziej znający się na języku html? Potrzebuję pomocy. Jak widzicie mam nowy szablonik, ale nie wiem jak usunąć te strony z pod nagłówka. Jeśli ktoś zechce mi pomóc, odpłacę się jak tylko chcecie, haha ;) Bardzo proszę i mam nadzieję, że znajdzie się choć jedna skora do pomocy duszyczka, bo cholernie podoba mi się ten szablon <3

Tak przy okazji to wciąż umieram z tęsknoty.
Nadal słucham Green Day'a myśląc wiadomo o kim.
Rodzą się w mojej głowie coraz nowsze koncepcję książki... w smutku najlepiej się tworzy, o dziwo.

Z góry dziękuję za Pomoc, jeśli ktoś taki się znajdzie i Miłego Koteczki :)

sobota, 22 marca 2014

"TĘSKNOTA to jest słowo na Ż: żarzy się, żagwi, żałuje, żebrze. TĘSKNOTA to jest słowo na B: boli, blisko, bardzo, beznadziejnie, bez końca. TĘSKNOTA to jest słowo na T: TY!" Anna Janko

Tytuł mówi sam za siebie. Nie mam ochoty na to, by tu i teraz się wysilać. Jest beznadziejnie. Jestem tak kurewsko i bardzo skomplikowana. Niczego już nie rozumiem. Tęsknie tak bardzo, mimo iż wiem, że nie powinnam. Zawsze myślałam, że jestem kobietą z lodu, bezuczuciowym ścierwem, lecz się myliłam. Niestety czy stety? Cierpienie mnie przerasta, tęsknota nie ma końca. Chciałabym nie myśleć, o tym wszystkim. Chciałabym być pustą idiotką, która nie jest w stanie przeprowadzić analizy sytuacji. Przykre jest to, że boli mnie pikawa. Nikt mnie jeszcze tak, nie szanował. Chcę do niego, a nie mogę. Leją się łzy. Czuję się upokorzona. Przestać pikawo, przestań!!!

Za każdym razem, myśląc o Tobie <3 ... Doceniamy to, ile znaczą dla nas ludzie, dopiero gdy się od nas odsuwają... Znaczysz jeszcze więcej i więcej niż się spodziewałam. Czy to dobrze, czy źle? I oglądam w kółko te pierdolone zdjęcia ze studniówki, myśląc o Tobie. I słucham Green Day'a, tylko dlatego, że przypomina mi Ciebie. Obwiniam się, bo czuję, że zrobiłam coś nie tak. Nikt mnie jeszcze tak nie szanował... Czyżby tęsknota mnie zabijała? 

Pomóżcie koteczki!!!

poniedziałek, 17 marca 2014

"Żyje­my tak jak śni­my – samotnie." - Joseph Conrad

Zjedzcie mnie, zabijcie, ukrzyżujcie. Mówcie, że przesadzam, że JA to ta zła, ten rozwydrzony bachor i pierdolona egocentryczka, w której nie ma ani wiary, ani już nawet życia. Mam już wszystkiego powoli dość. To jest właśnie ten moment, w którym strach mnie od wewnątrz zabija. Umieram - szepczę sobie w myślach - i powoli cały mój świat umiera. Gdy Ja umrę to cały mój świat umrze. Przesadzam, wiem, sama mam czasem siebie dość. Spaceruję po alei utraconych marzeń. Czy moje wszystkie marzenia upadły? Marzyłam, o tym by tworzyć arcydzieła, wierzyłam nawet w to, że mi się kiedyś uda. I wciąż, resztkami sił, gdzieś tam wewnątrz wierzę... lecz brak mi już sił. Jednostka wielce twórcza, niestety, ale musi być skazana na samotność. Samotności najbardziej boję się w swoim życiu. Miłość i wielka kariera nigdy nie będą szły w parze. Jestem tak bardzo rozdarta. Tak bardzo tęsknie, za kimś kogo już straciłam? Łudząc się, że nie. To ostatnia osoba, która mnie tu trzyma, lub nie. Chcę gonić swoje marzenia, zwiedzać świat, pędząc prosto przed siebie, mogąc tworzyć by żyć i żyć by tworzyć. Tęsknota za Tobą jest nie do zniesienia. Uczucia i więzi emocjonalne - tak bardzo niepotrzebne - jestem tylko człowiekiem. Prawdziwa wojna rozgrywa się w mojej duszy....

czwartek, 13 marca 2014

"ŻYJ SZYBKO, ZGIŃ MŁODO!" - serio?

Stojąc jedynie w przedsionku kościoła i patrząc się z daleko na trumienkę z ciałem tego świeżo upieczonego trupa, który kiedyś był moją kuzynką, pomyślałam sobie jedynie, że nigdy nie chciałabym mieć takiego pogrzebu. Ludzie, którzy przyszli, tylko dlatego, bo zrobiło im się żal, dziewczynki, która tak młodo umarła, choć każdy chyba zdaję sobie sprawę z tego, że zrobiła to na własne życzenie. Lubię pić, zapalić papierosa, nie jestem od tego by kogoś umoralniać i przemawiać mu do rozumu. Mam w głowię pewnego rodzaju granicę, której nie przekraczam, taką barierę, która mówi "STOP" w odpowiednim momencie. Potrafię powiedzieć "Nie" kiedy trzeba i choć z szacunkiem do niektórych często mam problem, to mam szacunek do samej siebie - czego mojej świętej pamięci kuzyneczce brakowało, więc się skończyła. Nie powiem, że nie jest mi szkoda, bo jest, jednak są to sprawy za bardzo "nieodpowiednie" by tu i teraz o nich pisać, każdy trup powinien sobie zasłużyć na spokój, zwłaszcza ona. Prosta dziewczyna, która niczego ciekawego w swoim życiu nie przeżyła, zaliczyła jedynie przeszczep wątroby i sporo ćpała... ona czekała na swoje szczęśliwe zakończenie. Zakończenie nadeszło, lecz czy miało być właśnie takie?
Stałam jedynie w przedsionku, bo denerwuję mnie ta cała "katolicka parada". Lubię pogrzeby, ona mają taki specyficzny charakter, po za tym, każdy kto w życiu cokolwiek dla nas znaczył zasługuję na to, by go odpowiednio pożegnać, lecz z całym szacunkiem dla wszystkich wielce i trochę wierzących, jaki jest sens w modlitwie i innych tego typu sprawach, serio myślicie, że to coś da? Nigdy nie mogłam zrozumieć, tego co ludziom to daję, wierzenie w jakiegoś tam sobie kogoś, u góry, stukrotnie większego od nas i zdolnego zrobić wszystko - ideał, a idealistką to ja nigdy nie byłam. Za to ateistką tak i owszem, bo nie wierzę w to, że modlitwa i inne pierdoły mogą mi coś dać. Jeśli sama czegoś nie zrobię to nikt za mnie tego nie zrobi. Wolę po prostu ruszyć dupę i gonić swoje marzenia niż w nadziei czekać na łaskę "tego tam".

Stojąc jedynie w przedsionku, rozbawili mnie ci ludzie stojący obok. Pijaki i tanie dziewczynki, chyba najlepsi przyjaciele naszej zmarłej, o ile słowo przyjaciel, okaże się w tej sytuacji odpowiednie. Płaczą, modlą się, a mi jest ich jeszcze bardziej żal niż tej co leży sobie w trumnie Czy którykolwiek z nich polewając jej kolejny kieliszek pomyślał o tym, że jeśli ma się przeszczepioną wątrobę to raczej nie jest odpowiedni pomysł?, Włóczenie się, chlanie, jaranie i ćpanie... wspaniałe połączenie, mieszanka wybuchowa, a jeśli dodamy do tego jeszcze przeszczepioną wątrobę w naszym ciele, to rozwiązanie jest bardzo proste - ŚMIERĆ. Myślę dziś tylko o tym, że ona rzeczywiście żyła szybko i zginęła młodo - nie fajnie, każdy powinien mieć jakieś tempo w życiu, jednak bez przesady moi drodzy, nie narzekajmy na nudę, bo za szybko, wcale nie oznacza lepiej. Andżela się o tym przekonała, lub raczej nie zdążyła. Tak już jest, gdy coś pochłania nas za bardzo... topimy się w swych własnych słabościach i nawet o tym nie wiemy, aż w końcu całkowicie toniemy.
Moje życie się pokomplikowało, brak mi słów. Jest dziwnie. Nie płakałam na pogrzebie, ale to nie oznacza, że jestem potworem. Nie tęsknie za tą co umarła, tak bardzo jak za kimś innym, wciąż żywym i tak blisko, choć jednocześnie i tak daleko ode mnie... Miłego koteczki ;*

poniedziałek, 3 marca 2014

"Dla wszystkich marzycieli na całym świecie, którzy to oglądają. W miejscach takich jak Ukraina i Wenezuela. Chcę wam powiedzieć: jesteśmy z wami" - Jared Leto

To zdanie dało mi kopa, takiego zajebistego, wielkiego kopa w mój rozpieszczony tyłeczek.  Czasem wydaję nam się, że jest beznadziejnie i o dziwo czasem nawet jest beznadziejnie, tylko kurde dlaczego zazwyczaj widzimy wtedy tylko tych ludzików, którzy mają od nas lepiej - nie dostrzegając miliona duszyczek znajdujących się w o wiele gorszym położeniu? To dość powszechna sytuacja, ale nie ma co się dziwić, nie przeżyliśmy nigdy ani wielkiej wojny, ani wielkiej rewolucji, więc co my możemy wiedzieć? Co prawda moje życie nadal jest beznadziejne, mój stan zdrowia jest do dupy, a kochani ONI wyrzucili mnie ze swojego życia jak starą sukienkę, która kiedyś była przepiękna, ale teraz się podarła... krawiec co prawda, może ją zszyć, ale ona już nie będzie taka sama. Ja już nie będę taka sama, chcę się leczyć, mimo że brak mi sił to dam radę! Mam rodzinę i bloga o czym wielu z was przypomniało mi pod poprzednim postem, za co wam dziękuję.
 Musiałam je tu wstawić, jest świetne <3
Dziękuję wam, że wspieracie mnie w walce z tą cholerną chorobą, jesteście najlepsi! Bądźmy solidarni z Ukrainą, już zbyt często w historii ludzkości, zacni obywatele poświęcali własne życia dla dobra swego ojczystego kraju, w XXI wieku ludzie nie powinni umierać w bezsensownej wojnie, a mimo to mają w sobie na tyle godności by walczyć o wolność dla swojej ojczyzny. Ukraino jestem z wami!

Miłego :)

niedziela, 2 marca 2014

Nie boję się śmierci, ani chorób, to samotność najbardziej mnie przeraża....

Dopiero dziś to naprawdę do mnie dotarło. JEST ŹLE, tak, że gorzej jeszcze nigdy nie było. Dotarło do mnie jaką byłam debilką robiąc niegdyś wielką tragedię z byle gówna, jestem coraz bliżej dna. Nie chcę marudzić, choć czuję potrzebę wyrzucenia z siebie tego wszystkiego. "Co ja sobie do cholery myślałam, że tak po prostu wszystko się ułoży, że wyleczę się raz dwa?"... Naprawdę tak myślałam, ale jak zaczęłam się dusić, zaczęło mnie napierdalać serducho, a o głowie już nie wspomnę, wszystko przez to "COŚ" w szyi, co też boli tak mocno, że czuję aż w uszach... zrozumiałam, że nie jest dobrze. Ta sprawa ma drugie, dość głębokie dno. Moja choroba nie jest tragedią, nie boję się jej, jestem twarda, dam sobie radę. To samotności najbardziej boję się w swoim życiu, a moja największa fobia chyba zaczęła się właśnie spełniać. Myślisz sobie, że masz cudownych przyjaciół, szkoda tylko, że oni nie mają Ciebie... czuję się żałośnie, jestem żywym trupem.
Umarłam? To bardzo prawdopodobne.
Miłego koteczki ;*

czwartek, 27 lutego 2014

CAŁE ŻYCIE SIĘ W JEDNEJ CHWILI POPIER....

Spełniły się moje największe koszmary... na serio jestem poważnie chora, choć nie sama choroba jest moim największym problemem. Wszystko się posypało, zostałam zupełnie sama, nie ma ich, po prostu odeszli, ludzie, których uważałam za najlepszych przyjaciół, tak po prostu kurwa zniknęli, jakbym była trędowata, a nie miała to gówno pierdolone gówno wyrośnięte w szyi. Dopiero teraz zrozumiałam, że się boję, czuję jak wyciekło ze mnie życie, mimo, że trzymałam się twardo i do ostatniej chwili oszukiwałam samą siebie, że wszsytko jest w porządku. Nie jest, chyba zmierzam ku końcowi. To największe upokorzenie jakie mogłabym sobie wyobrazić, bycie poważnie chorą, wolałabym już strzelić sobie w łeb, ale brak mi kurwa na to odwagi!!! I najgorsze jest, to, że moja ta cała złość, wrogość, popadanie w stany depresyjne, wybuchowość, szczerość do bólu i wredny charakterek, mogą być spowodowane przez to właśnie gówno w mojej szyi... Wiem, że te cechy nie należą do zaszczytnych, ale jednak są moje, a jeśli ja sama nie jestem tym kim naprawdę jestem, to w takim razie kim?... I nawet koncepcja bloga upadła.

Nie myślcie sobie, to nie ciąża... to "TO COŚ", taki sobie nieproszony gość na tarczycy. Pora zacząć pierdolić wszystko, skoro wszystko wokół się pierdoli? Kim ja tak naprawdę jestem???
Koleżanko Insomnio naprawdę za Tobą bardzo ostatnio tęskniłam, ale weź już odejdź....

czwartek, 6 lutego 2014

"Jedna chwila może dać mi szybko szczęście Ale może też w sekundę zabrać to, co najcenniejsze" - F#%k!!!!

Gdy nadchodzi taki dzień jak ten, wkurwia Cię to cholernie, że twój mózg jednak działa, że myślisz za bardzo racjonalnie. Próbujesz to całe ustrojstwo oszukać, w główce powtarzając "Jesteś zdrowa, wszystko jest w porządku, wszystko jest w porządku, w porządku, bo ja jestem zajebiście zdrowa!!!!" - wyników, dowodów czarno na białym jeszcze nie było,  a jednak teraz wszystko jeszcze bardziej boli. I to jest powód tego wszystkiego, to nie smutki, depresje i rozpacze tylko pożerane od wewnątrz ciało? Pierdole tych wszystkich lekarzy, a razem z nimi cały świat! Pierdole was wszystkich, więc i wy dajcie spokój mnie. "Jesteś zdrowa, żałośnie się poczujesz jak będzie inaczej"... Czuję się żałośnie! Chcę się gdzieś zapaść, odciąć sobie głowę, żeby nie myśleć, muszę chwilowo nie istnieć...

Spokoju tego mi teraz tak bardzo potrzeba. Niech cały świat się odpierdoli i da mi święty spokój.
Miłego, przynajmniej dla was kociaki ;*

wtorek, 4 lutego 2014

Może jakąś tam "królewną cnotką" to ja nie jestem, ale dumną uwodzicielką tak i owszem - swoją godność znam. O k*** post +18 ;)

Jak mnie wkurwia i denerwuję to jak zachowują się niektóre moje rówieśniczki, a nawet nieco młodsze dziewczyny. To okropne żyć w czasach, w których modne i na topie stało się bycie kurwą i wielkie afiszowanie się  tym faktem. Co ja jestem kurwa ostatnią, która uważa się za coś więcej niż jedynie szmatę, którą się przeleci raz, dwa i z głowy? Mam większe ambicje. I zabrzmiałam troszeczkę jak jakaś dziewicza marzycielka, którą oczywiście nie jestem. Lecz czy tylko ja w czystych relacjach damsko-męskich, staram się wzbudzić pożądanie, jestem dumną, pewną siebie uwodzicielką i czy tylko ja potrafię szanować samą siebie i mieć wysokie poczucie własnej godności. I czy tylko ja w tym zasranym świecie uprawiam seks tak jakby był sztuką, a nie kurwa szybkim zasranym numerkiem jedynie? Potrafię uwodzić, lubię być zdobywana, a nie pcham się byle facetowi do wyra i szybka rozchylam przed nim nogi! Trochę zeszłam z tematu, bo akurat natknęłam się na fotkę dziewczynki w koszulce "Fucking Bitch" i pomyślałam sobie jedynie, jak to jest, że przez tyle wieków, kobiety tak bardzo szanowano, nawet jeśli robiły rzeczy, które temu szacunkowi przeczyły, a dla jakiegokolwiek mężczyzny powiedzenie czegoś, co by o kobiecie, choć w najmniejszym stopniu mówiło źle, było ogromnym wstydem. W XXI wieku jak widać dziewczynki same zaczynają mówić o sobie kurwy, modne staje się bycie dziwką i boję się myśleć co jeszcze. 



Nie jestem kurwą, tylko dumną i pewną siebie laską, to co nie na topie jednak?
Mogłabym jeszcze bardziej rozwinąć temat, ale po co mam jeszcze więcej przeklinać.
Miłego koteczki i wszystkie szmaty ;*

sobota, 1 lutego 2014

"Tylko zmysły mogą uleczyć duszę, tak samo jak tylko dusza może uleczyć zmysły." - Oscar Wilde

Dobra, wiem, że jestem tylko jednym z miliona rozpieszczonych bachorów, które nie potrafią dorosnąć, bo od nadmiaru wszystkiego w dupie im się poprzewracało (może przesadzam, ale czasem naprawdę się tak czuję). Doskonale zdaję sobie też sprawę z tego, że jestem tak bardzo zagubionym człowiekiem, bo świat biegnie tak cholernie szybko, że odpadam i nie daję już rady. Jestem w pełni świadoma tego, że moje zachowanie jest czasem wkurwiające do tego stopnia, że aż współczuję tym, którzy wciąż ze mną wytrzymują. Przeraża mnie to, że nie mam ani konkretnego celu, ani miejsca. Obiecałam komuś, że będę szczęśliwa, ale nie potrafię, bo wtedy też zrozumiałam, że serce mi pękło, choć nadal myślę, że w życiu tak naprawdę to kocha się tylko raz, ale jeśli tak bardzo bolesna ma być miłość to ja ją chyba pierdole... Jeszcze bardziej wkurwia mnie fakt, że nie potrafię dokończyć książki... Tak bardzo nie mogę tego wszystkiego skleić w całość. Do tego jeszcze bardzo chciałabym móc wreszcie zasnąć... I w takich właśnie chwilach pojawi się w mojej głowie ta głupia myśl  "Może byłoby lepiej, gdyby rodzice nie wpadli, albo może tak spróbować...", ale wierzcie mi, że nie próbuję, za dużo mnie tu trzyma wspomnień, zarówno dobrych jak i złych, że nie mogłabym. Wystarczy, że już kiedyś próbowałam. 

A tej nocy, chcę po prostu popijać wino, popalać e-peta, słuchać la musique française, może co nie co nabazgrolić, pomyśleć, bo nie chcę się zabić! Mimo, że jest ciężko i okrutnie, chcę biec przed siebie, gonić swoje marzenia.

"Tu sais rien n´est parfait,
la vie fait des errors,
bah toi seulement pour les meilleurs,
bah toi c´est vrai,
rien n´est parfait.
Mes jaques seconde de bonheur
pour d´autres.
La gout de vivre encore plus fort."

- Tal <3

PS: Po raz pierwszy w historii blogowania, napisałam dwa posty w ciągu jednej doby.
Miłego Koteczki.

"Jak nieszczęśliwym trzeba się czuć, by życie wydawało się gorsze od śmierci?" - Deborah Curtis

Już zapomniałam czym jest prawdziwy i zdrowy sen, każdej nocy, gdy kładę się do łóżka, przykrywam kołdrą i kocem, wpadam w stany pół-przytomności, moje ciało odpoczywa, a umysł szaleje. I mam w głowie tak wiele myśli, nawet tych, o których zdrowy człowiek nigdy nie miałby odwagi myśleć. Czuję się tak bardzo zagubiona i zmęczona tym wszystkim, nie potrafię odnaleźć już choć odrobiny szczęścia. Tak skrajny brak snu sprawia, że mój umysł nie może odpocząć, hektolitry kawy i śmiertelne dawki nikotyny nic tu nie pomogą, czuje, że mój główny procesor wkrótce się przegrzeje. I zastanawiam się jedynie nad tym, jak to wszystko się stało. Chciałam być szczęśliwa, a swemu szczęściu poświęcić całą siebie, nie udało się. I nadal o tym myślę, jak to się wszystko stało?, ale czasem jest przecież tak, że boimy się tych najprostszych odpowiedzi, które i tak przecież mamy w głowie, lecz nie wypowiemy ich na głos.Walczę sama ze sobą, moje serce jest złamane tak bardzo, w całym swoim życiu kochałam tylko tego jednego, którego przy mnie nie ma, nawet na miłość własnej matki nie zasługuję, jedynie na poniżenie i przychodzi w końcu taki moment, gdy bezsensownie leżąc w łóżku po prostu wstaję i myślę, o tym, że może najprościej byłoby umrzeć? 


Moja umęczona dusza jest już tak bardzo martwa.

środa, 22 stycznia 2014

This Is The Story Of My Life...

Pracuję nad czymś, tym razem na poważnie i naprawdę. Pamiętam jak mając szesnaście lat, zapragnęłam zostać prawdziwą artystką, chciałam wtedy tworzyć filmy - takie tam marzenie, bo kto z was nie chciałby być aktorem, gwiazdą rocka czy milionerem? Marzyłam, a w moim osobistym notatniku pojawiały się coraz to nowsze pomysły, najróżniejsze opisy i cytaty zarówno tych prawdziwych jak też książkowych bohaterów. Zmieniłam się, wtedy byłam jeszcze rozmarzonym dzieckiem, na dodatek zakompleksioną laską popadającą w bulimię i tak bardzo zagubionym młodym człowiekiem, za towarzysza mając strach przed dorosłością. Dużo się działo, nie wszystko układało się tak jak należy, była wielka depresja i próba samobójcza (posty z tego okresu usunięte! tak koteczki to ta dziura w archiwum między wrześniem 2012 a marcem 2013), pojawiło się też wielkie zakochanie, prawdziwe zakochanie, mimo iż przekonana byłam do tej pory, że nie wierzę zarówno w Boga jak i w miłość. Były też inne wpadki, przypadki, jak to w życiu każdego, aż w końcu się poddałam, od czasu do czasu narysując coś ewentualnie i tyle jeśli chodzi o sztukę. I nie wiedząc dlaczego, dopiero teraz, znów zapragnęłam tworzyć, a nawet zaczęłam. Nie kręcę filmów - może kiedyś, a piszę książki. Bloga założyłam tylko dlatego, że z moim życiem działo się coś niedobrego, potrzebowałam zwyczajnie wywalić z pod czaszki wszystkie siedzące w niej myśli (co jak widać do tej pory się sprawdza), lecz dzięki pisaniu, udało mi się znowu pragnąć czegoś w życiu, potrzebuję tego spełnienia artystycznego, potrzebuję tworzyć by żyć i żyć by tworzyć... wiem, że to takie lekkie pierdolenie, bo świat jest, był i zawsze będzie okrutny, ale na to już nic nie poradzę, nie chcę ani z nim walczyć, ani totalnie się mu poddać, chcę po prostu iść prosto przed siebie, będąc tym kim naprawdę jestem, goniąc swoje marzenia, a że życie jest tylko jedno, to CHYBA WARTO TO KURWA WYKORZYSTAĆ, C' NIE?
I z całej swej duszy dziękuję wszystkim, którzy to czytają, bo naprawdę lubię gdy mnie wspieracie, gdy krytykujecie jak sobie na to zasługuję, gdy wyrażacie własne zdanie i gdy po prostu jesteście. Dziękuję i papatki koteczki ;*

sobota, 18 stycznia 2014

BORED GENERATION

To jest kolejny nudny dzień, w tym nudnym świecie i zrozumiałam dzisiaj, że wszystko wokół mnie jest takie nudne i oklepane! To kolejne chwilowe załamanie i utrata sensu życia, jak ja to lubię. Jestem przerażona kierunkiem w jakim zmierza nasz świat, coraz trudniej jest mi znaleźć artystów z powołania, sama reprezentuję tę wymierającą grupę i może dlatego moje życie jest takie skomplikowane? Nudzę się, pewnie tak samo jak wielu z was, ale czy kiedykolwiek pomyśleliście skąd się ta nuda wzięła? Jestem tak cholernie zagubionym młodym człowiekiem w tym wielkim, coraz szybciej pędzącym świecie. Pędzącym tak szybko, że ja już nie nadążam. Moje życie jest proste i wygodne, nigdy nie przeżyłam ani wielkiej wojny, ani wielkiej biedy, jak pewnie wielu z was. I właśnie dlatego się nudzimy, bo wszystko jest za proste, a my coraz słabsi. Jesteśmy tylko kruchym pokoleniem facebookowej nudy.
Lecz, żeby nie było tak negatywnie, z całej tej nudy stwierdziłam dziś, że bardzo chciałabym mieć różowe włosy jak Audrey Kitching <3
I nie mogłam się wysłowić, a wiecie dlaczego? Dlatego, że zaczęłam tworzyć, niedługo na wattpadzie pojawi się nieco bardziej przemyślane, dłuższe i takie, że wsadzę w nie całą swą duszę i pasję, opowiadanie. Chciałabym pisać książki, ale czy ktoś by je czytał?

A przy okazji pierwsze opowiadanie, wygrzebane z jednego z notatników jakby ktoś chciał zerknąć i wyrazić swą opinię (byłabym bardzo wdzięczna) KLIK

I zgłosiłam bloga do Bloga Roku, ale tak tylko dla jaj, więc nie głosujcie na mnie, szkoda waszych pieniędzy.

Papatki Koteczki ;*

piątek, 17 stycznia 2014

Welcome in THE DALLAS BUYERS CLUB!

Naprawdę jestem po wrażeniem i przyznaję się, że już od dawna aż tak nie jarałam się jakimś filmem! Odliczam już dni do polskiej premiery... która nastąpi w marcu..ehh. Czemu, aż tak się tym jaram? Szczena spada, ciało się kłania, a główka podpowiada by bić brawo tak długo jak tylko się da, bo po raz kolejny znaleźli się ludzie, którzy okazali się być prawdziwymi artystami, wizjonerami sztuki aktorskiej, co jest ważne w świecie, gdzie liczą się pieniądze, a artyści powoli wymierają... na szczęście jeszcze nie wszyscy!
Sama historia wydawała mi się na początku... oklepana. Nie no, fajnie, że powstają filmy o ludziach chorych na AIDS, ale TO JUŻ BYŁO! Wydawało mi się, że będzie to kolejny wyciskacz łez, biorący ludzi na litość, to tak jak z "Requiem dla snu" Aronofskiego, filmem, który zapoczątkował falę taśm, które podejmowały problem hery i innych używek... człowiek to tylko prosta istota, może się pomylić i do tegoż błędu się przyznaje. To historia prawdziwego człowieka Rona Woodrofa, lubiącego whisky, fajki, rodeo i seks, który pewnego dnia, dowiaduję się że ma AIDS i że zostało mu jakieś 30 dni życia, a że są to lata 80-te ubiegłego stulecia, leków brak, ludzie o chorobie wiedzą tyle co nic, sytuacja nie za ciekawa. Po za tym panowały wtedy takie, może się nam dzisiaj wydawać głupie przekonania wśród ludzi, że AIDS to choroba tylko gejów(Ron to typowy homofobiczny hetero), wielu wierzyło też, że można się zarazić przez dotyk, ten drugi stereotyp przełamała księżna Diana.Wróćmy do historii, nasz główny bohater podejmuję walkę, nie tylko z chorobą, ale i z urzędnikami, przemycając do Stanów Zjednoczonych niezatwierdzone leki, zakłada też klub, którego członkowie, mają dostęp do sprowadzanych leków. Jego wspólnikiem, zostaje transwestyta.
A teraz ogromne brawa, dla Matthew Mcconaughey'a i Jareda Leto. Poznaliście tych panów? Nie do opisania jest to pod jakim wrażeniem jestem. Brak mi słów, gdy widzę aktorów tak zaangażowanych w swe role. Ogromny szacunek i uznanie. A co do samego filmu. To nie jest kolejny film, o biednych ludziach umierających na AIDS, to film o tym, że nie warto się poddawać i że zawsze można walczyć, jeśli tylko się chcę! Jestem zachwycona, a mnie zachwycić trudno. Polecam każdemu. Papatki ;*

czwartek, 16 stycznia 2014

"I should be over all the butterflies... I'm into you..."

Mogłabym się zadźgać, zastrzelić, upić do śmierci, wyskoczyć przez okno lub też wskoczyć prosto pod rozpędzoną furę. Jest tyle fajnych sposobów na to by umrzeć, szkoda tylko, że na razie, mimo wszystko, uwaga, ale NIE CHCĘ UMIERAĆ! Choć nadal bardzo cierpię, bo pęknięte serce strasznie boli, szczególnie, że pierwszy raz w życiu, tak naprawdę kochałam, tak kochałam i kocham nadal, resztkami, tej popękanej pikawy, kochać to coś bardziej, niż te wszystkie młodzieńcze zauroczenie. Wiecie lub nie wiecie, a jak nie wiecie, to się z pewnością dowiecie, gdy tylko przyjdzie ten moment, w którym to poczujecie. I czasem sobie myślę, że chciałabym mieć raka, przynajmniej miałabym jakieś wytłumaczenie do mojego kiepskiego stanu... takie cholerstwo, które cię zżera od środka, a tobie tak ciężko się od tego uwolnić... Jakbym miała raka, to nazwałabym go Kuba. I myślę sobie dziś też, że naprawdę kocham motyle, bo czuję się jak Emilia, to znaczy moja ukochana Gnijąca Panna Młoda, która zmieniła się w tysiąc motyli w finałowej scenie... całkiem mądrze zrobiła.

"If I touch a burning candle I can feel no pain
If you cut me with a knife it's still the same
And I know her heart is beating
And I know that I am dead
Yet the pain here that I feel
Try and tell me it's not real
For it seems that I still have a tear to shed"
-Corpse Bride <3

A wiadomością dnia jest to, że postanawiam wziąć się w garść, bo po raz kolejny zrozumiałam, że kocham pisać i pisać będę! Założyłam Wattpad'a  klik by wkrótce móc wrzucić, te swoje opowiadania i te takie lekko artystyczne sprawy. Choć myślę, też nad pisaniem reportaży, felietonów... jak kiedyś na innych blogach, całkiem to lubię, a nawet kocham. Zastanawiam się też nad jakąś może współpracą, choć nie wiem jak takie coś będzie wyglądać... Muszę pomyśleć, ale biorę się w garść, ze złamanym sercem tworzy się lepiej i chętniej. Papatki słoneczka ;*

niedziela, 12 stycznia 2014

HEART & SOUL BIG ERROR!!!!!!!!!!!!!!

Oglądacie te pierdolone filmy i czytacie te pierdolone książki... widzicie tych pierdolonych ludzi na ulicy, te pierdolone zdjęcia na sklepowych wystawach, te pierdolone wszystko co mnie otacza, ci wszyscy ludzie, którzy są szczęśliwi. Miałam coś takiego jak nadzieję, po raz pierwszy w życiu w kogoś wierzyłam i naprawdę się starałam, ale szczęśliwe zakończenia zarezerwowane są wyłącznie dla wybrańców, a taka rozjebana psychicznie wariatka jak ja, na szczęście nie zasługuje. To miał być dobry rok, mimo to, że już zaraz po północy, w pierwszych minutach tego roku, ktoś sprawił, że serce mi pękło, to wciąż wierzyłam, że będzie dobrze. Chciałam być twoją przyjaciółką, osobą do której zawsze i wszędzie będziesz mógł się zwrócić, z którą zawsze mógłbyś porozmawiać, która zawsze by ci pomogła, i gotowa byłaby zrobić wszystko co w jej mocy, by na twojej buźce, choć na moment zawitał uśmiech... Obiecałeś mi, że będę twoją przyjaciółką, a ignorancja nią została. Nie do opisania jest to, jak okropnie się czuję, jak to cholernie boli, udowadniasz mi tylko, że taki super fajny z ciebie chłopiec, a ja to zwyczajny śmieć. Czuję się żałośnie i cierpię, cierpię, cierpię.... tak bardzo cierpię. Ciekawa jestem tylko, czy wiesz jak bardzo mnie ranisz.... 

 "There are no flowers, no, not this time
There will be no angels gracing the lines, just these stark words I find
I'd show a smile but I'm too weak
I'd share for you, could I only speak, just how much this hurts me"

-Afi "This Time Imprefect"



Rada ode mnie, nie wierzyć w szczęście, ludzi, miłość, radość i nigdy się nie zakochać... bo to za bardzo boli, cierpienie sprawia, że masz ochotę na głupie rzeczy... spróbuj to przeżyć... NIE UMIEM!!!



Obiecałam ci, że będę szczęśliwa, ale chyba nie wyszło.... Jak tu być szczęśliwą, gdy dajesz komuś serce na dłoni, a on wsadza je do miksera i ustawia na najwyższe obroty... Tak się dziś czuję....