Stojąc jedynie w przedsionku kościoła i patrząc się z daleko na trumienkę z ciałem tego świeżo upieczonego trupa, który kiedyś był moją kuzynką, pomyślałam sobie jedynie, że nigdy nie chciałabym mieć takiego pogrzebu. Ludzie, którzy przyszli, tylko dlatego, bo zrobiło im się żal, dziewczynki, która tak młodo umarła, choć każdy chyba zdaję sobie sprawę z tego, że zrobiła to na własne życzenie. Lubię pić, zapalić papierosa, nie jestem od tego by kogoś umoralniać i przemawiać mu do rozumu. Mam w głowię pewnego rodzaju granicę, której nie przekraczam, taką barierę, która mówi "STOP" w odpowiednim momencie. Potrafię powiedzieć "Nie" kiedy trzeba i choć z szacunkiem do niektórych często mam problem, to mam szacunek do samej siebie - czego mojej świętej pamięci kuzyneczce brakowało, więc się skończyła. Nie powiem, że nie jest mi szkoda, bo jest, jednak są to sprawy za bardzo "nieodpowiednie" by tu i teraz o nich pisać, każdy trup powinien sobie zasłużyć na spokój, zwłaszcza ona. Prosta dziewczyna, która niczego ciekawego w swoim życiu nie przeżyła, zaliczyła jedynie przeszczep wątroby i sporo ćpała... ona czekała na swoje szczęśliwe zakończenie. Zakończenie nadeszło, lecz czy miało być właśnie takie?

Stałam jedynie w przedsionku, bo denerwuję mnie ta cała "katolicka parada". Lubię pogrzeby, ona mają taki specyficzny charakter, po za tym, każdy kto w życiu cokolwiek dla nas znaczył zasługuję na to, by go odpowiednio pożegnać, lecz z całym szacunkiem dla wszystkich wielce i trochę wierzących, jaki jest sens w modlitwie i innych tego typu sprawach, serio myślicie, że to coś da? Nigdy nie mogłam zrozumieć, tego co ludziom to daję, wierzenie w jakiegoś tam sobie kogoś, u góry, stukrotnie większego od nas i zdolnego zrobić wszystko - ideał, a idealistką to ja nigdy nie byłam. Za to ateistką tak i owszem, bo nie wierzę w to, że modlitwa i inne pierdoły mogą mi coś dać. Jeśli sama czegoś nie zrobię to nikt za mnie tego nie zrobi. Wolę po prostu ruszyć dupę i gonić swoje marzenia niż w nadziei czekać na łaskę "tego tam".

Stojąc jedynie w przedsionku, rozbawili mnie ci ludzie stojący obok. Pijaki i tanie dziewczynki, chyba najlepsi przyjaciele naszej zmarłej, o ile słowo przyjaciel, okaże się w tej sytuacji odpowiednie. Płaczą, modlą się, a mi jest ich jeszcze bardziej żal niż tej co leży sobie w trumnie Czy którykolwiek z nich polewając jej kolejny kieliszek pomyślał o tym, że jeśli ma się przeszczepioną wątrobę to raczej nie jest odpowiedni pomysł?, Włóczenie się, chlanie, jaranie i ćpanie... wspaniałe połączenie, mieszanka wybuchowa, a jeśli dodamy do tego jeszcze przeszczepioną wątrobę w naszym ciele, to rozwiązanie jest bardzo proste - ŚMIERĆ. Myślę dziś tylko o tym, że ona rzeczywiście żyła szybko i zginęła młodo - nie fajnie, każdy powinien mieć jakieś tempo w życiu, jednak bez przesady moi drodzy, nie narzekajmy na nudę, bo za szybko, wcale nie oznacza lepiej. Andżela się o tym przekonała, lub raczej nie zdążyła. Tak już jest, gdy coś pochłania nas za bardzo... topimy się w swych własnych słabościach i nawet o tym nie wiemy, aż w końcu całkowicie toniemy.

Moje życie się pokomplikowało, brak mi słów. Jest dziwnie. Nie płakałam na pogrzebie, ale to nie oznacza, że jestem potworem. Nie tęsknie za tą co umarła, tak bardzo jak za kimś innym, wciąż żywym i tak blisko, choć jednocześnie i tak daleko ode mnie... Miłego koteczki ;*