Cudownie, rozpoczęliśmy wakacje, nawet słońce znowu świeci, ale ze mną coś jest jednak nie tak. Powinnam wstać, iść przed siebie i pocieszać się myślą "każdy wpada w depresję, to totalna norma"... tylko, że ja depresji nie mam. Smutna też nie jestem, to jedno z tych dziwnych uczuć, których nie da się określić, włożyć do odpowiedniej szufladki, jakoś oznaczyć. To takie uczucie, którego tak naprawdę nie ma... uczucie pustki, za to brak uczuć, wyrównuje nadmiar myśli w głowie. Czy jestem jedynie kukiełką, sterowaną przez los? Nie wierzę w to, nie wierzę, że w życiu dzieję się tak jak ma być. Na pewno mamy wpływ na to co się dzieję, na pewno. Jeden dzień, kilka miesięcy temu, jedno wydarzenie, jeden człowiek i ja... dlaczego zrobiłam, jak zrobiłam? Dlaczego i co by było gdyby? czyli najgłupsze pytanie jakie może być, ale mimo to pytam, a w swym umyśle tworzę setki a nawet tysiące najróżniejszych sytuacji, wywołanych przez to jedno wydarzenie, gdybym mogła to zmienić, ale nie mogę i chyba nie chcę. Im dłużej o tym myślę, dochodzę do wniosku, że po prostu zrobiłam tak a nie inaczej, ja mam swoje życie, on ma swoje życie. Zdaję sobie sprawę z tego, że mogłoby być inaczej, ale czy inaczej musi oznaczać lepiej?....
I żeby nie było tylko mojego dołującego filozofowania to moja ostatnia wielka artystyczna fascynacja:
Manabu Ikeda - japoński artysta, a więcej o tym panu przeczytacie (tak po angielsku :D) i obejrzycie inne prace tutaj
Dość już myślenia, dziś ostatni dzień czerwca. Moje plany na wakacje - odkryć samą siebie!
Do napisania :D