środa, 29 maja 2013

Filozofia Bezsennej Kiry

Nie śpię, nie śpię i mimo, że chcę to nie śpię. Czyżbym już całkowicie zwariowała? Nigdy nie spałam dużo, ale to już piąta noc, bez snu z milionami myśli, których nie potrafię ogarnąć. To te pierdolone myśli nie dają mi spać, a ja myślę o czym tak myślę, przez co jest ich tylko więcej i więcej, a snu nie ma wcale. 

Sen to coś wspaniałego, nie bez powodu nazwałam tak tego bloga ("Yume" to po japońsku "sen"), nasze największe marzenia i obawy w jednym. Sen tak naprawdę jest odzwierciedleniem życia, w którym wszystko może się zdarzyć. Śnimy o tym, czego pragniemy, śnimy o tym co nas przeraża i śnimy o wszystkim co nas otacza. To fascynujące, bo tak samo jak w życiu, nigdy nie wiemy co się zdarzy. Mogę wstać napić się herbaty i wyskoczyć sobie przez okno, bo tak mi się po prostu chcę. Mogę też wyjść na spacer i zderzyć się czołowo z jakimś pijanym kierowcą, nie trzeba być wróżką z tele-srele, żeby wiedzieć że byłoby 1:0 dla niego. Tak naprawdę to ja mogę zrobić co tylko zechcę, być kim tylko chcę i żyć jak chcę, ale nadal nie wiem, co mnie spotka za 5 minut, czy piorun we mnie uderzy?, czy jakiś czubek mnie zastrzeli?, albo stanie się coś niezwykłego, na przykład wreszcie zasnę.

 Nie wierzę w szczęśliwe, ani nieszczęśliwe zakończenia, bo zakończenia to jedynie stan przejściowy. Coś się kończy, a potem coś zaczyna i tak w kółko, cały świat jest jednym wielkim kołem, a człowiek to tylko dureń, myślący, że jest nie wiadomo kim, a tak naprawdę gówno wielkie może zrobić. Uczymy się przez całe życie, ale głupi umieramy. Wymyślamy coraz to nowsze technologie, budujemy coraz to wyższe budynki, a tak naprawdę jesteśmy tylko ludźmi, prostymi istotami, może i na szczycie łańcucha pokarmowego, lecz w dalszym ciągu zwierzętami. Czas nami rządzi, a Bóg, niech lepiej nie istnieję. Dla mnie nie istnieje, bo liczę się tylko ja, może i w tym przypadku coś jest. Wiem, że nie mam na wszystko wpływu, jako człowiek przegrywam z czasem i ze śmiercią, jednak nie mogę przegrać swojego życia, bo to tak łatwo można zrobić, a potem się żałuję... 

Tyle na dzisiaj, filozofii bezsennej Kiry.

poniedziałek, 27 maja 2013

Na Języku Polskim, moje ulubione pogaduchy.

Moją osiemnastkową imprezę zdecydowanie trzeba zaliczyć do bardzo udanych, BYŁO ZAJEBIŚCIE! Pewnie jeszcze napiszę osobny post, ale na razie nie mam do tego głowy, bo jest naprawdę dużo do opisywania i jeszcze nie mam zdjęć, których nie mogę się doczekać!

Jednak dzisiaj stwierdziłam, że napiszę sobie o czymś innym (bo nie mam zdjęć!). Inspiracją jest przede wszystkim dzisiejsza lekcja języka polskiego, na której to rozmawialiśmy o wszystkim co nie dotyczy języka polskiego, ale było warto.  Pan opowiadał nam o tym, jak kiedyś, jako, że jest fanem muzyki elektronicznej, jeździł wraz z kumplami na koncerty, obowiązkowo ubrany na biało i z gwizdkiem w japie! Mój nauczyciel od języka polskiego jest TECHNO-BOYEM :P Przyznam, że dzięki niemu zmieniłam zdanie o tych ludziach, bo wcześniej wydawało mi się, mi czyli dziewczynie wychowanej na muzyce Gunsów, że ci wszyscy ludzie słuchający namiętnie techniawy, są puści, bo do tej pory takich właśnie poznałam. Jak widać nie zawsze tak jest. Wspomniał też, o koncercie Michaela Jacksona, na którym był i o tym jak czekał pod hotelem jak durny (jego słowa), żeby zobaczyć jak Michael przechodzi z limuzyny do hotelu... ciekawe miał życie, ten mój Pan od polskiego.

Później przeszliśmy do nieco innego tematu i zaczęliśmy rozmawiać odnośnie piątkowej prelekcji o narkotykach, co dla mnie na przykład jest tematem, delikatnie mówiąc, bardzo wkurwiającym mnie? Chyba tak, z ostatniego postu wiadomo dlaczego. Doszliśmy do wniosku, że prelekcja była do dupy, bo taka prawda. Myślę, że ludzie, którzy nie przeżyli tego na własnej skórze nie mogą próbować, wmówić mi czegoś na siłę. "NARKOTYKI SĄ ZŁE"... Naprawdę?... bo chyba nie wiedziałam. Szkoda, że nie pokazali tam zdjęcia chociażby L...., wtedy na pewno nikomu nie zachciało, by się nigdy ćpać. Powtórzę się, to jedno z gorszych uczuć, przyglądać się temu jak twoi dawni przyjaciele się staczają, mimo, że ty żyjesz sobie całkiem nieźle. Dawni, bo białe gówno, zabiło ludzi, których kiedyś znałam, wspaniałych ludzi, bardzo zdolnych i utalentowanych, ludzi, którzy już nie istnieją, teraz są zupełnie inni. Dzieci nie ćpajcie!

Było jeszcze o transporcie marihuany, a tym jak w Ameryce się handluję i o tym, że prostytutki w Berlinie muszą płacić za stanie na ulicy! Taka dziwka podchodzi sobie do czegoś przypominającego parkometr, kupuje taki jakby bilet (?) i dopiero wtedy może sobie stać! Śmieszne... do tego, jeszcze rozkmina naszego Pana "A wyobrażacie sobie dziwkę z kasą fiskalną?"....Hahahahahahaha! A w Meksyku w związku, ze zbliżającym się Mundialem uczą dziwki angielskiego, dla dobra klientów i tylko przydatnych zwrotów. :P

Tak właśnie mijają sobie moje lekcję języka polskiego, a takie szczerze uwielbiam. Dziękuję Panu za inspirację do dzisiejszego posta... a żeby na koniec też było śmiesznie, coś co pokazał mi mój kuzyn czyli CEGŁA W PRALCE (tak głupie, że aż śmieszne :D)


Dzisiaj na tyle, uśmiechnijmy się, bo mój nastrój jest zajebisty, mimo pogody, mimo tego, że jutro chyba dostanę pierwszą banię za sprawdzian z angielskiego, ale jest świetnie! Do napisania i smile :)

piątek, 24 maja 2013

UMARŁAŚ!

Jutro moja wymarzona impreza, zajebista impreza, bo wiem, że taka będzie. Powinnam szaleć ze szczęścia, a jednak tego nie robię. Uświadomiłam sobie dzisiaj, jedną ważną rzecz. Zrozumiałam, że ludzie tylko przychodzą i odchodzą, nigdy nie zostają na stałe, choć czasem też wracają i że nic już nie będzie takie jak kiedyś. Nie powinnam żałować, jestem kim jestem, mam swoje zasady, myślę, że nawet trochę cieszę się z tego jak jest teraz, jednak ciągle tęsknię za tym co było kiedyś i łudzę się, że to jest jeszcze możliwe, że tak znowu będzie. Potem uderzenie głową o ścianę, bolesne zderzenie z rzeczywistością "NIC JUŻ NIGDY NIE BĘDZIE TAKIE SAMO". Ludzie, których znałam kiedyś, już nie są tymi samymi ludźmi. Narkotyki to gówno, nie chcę ćpać, chcę być kimś, jednocześnie chcę też do moich dawnych przyjaciół, jednak wydaję mi się, że tamci ludzie już umarli. Są jak żywe trupy. To jest jak karuzela, tylko taka ogromna karuzela, na której z początku jest zajebiście, ale potem nie możesz z niej zejść, jednak Tobie chyba nadal jest zajebiście, czyż nie? Umarłaś, dlaczego tego nie widzisz? Byłaś kimś niezwykłym, naprawdę ważną osobą, niemalże siostrą, a ja zrobiłabym dla Ciebie wszystko. Wiem, że sama też była idiotką i pewnie jeszcze nie raz zrobię coś głupiego, jednak ja nadal jestem sobą... Dlaczego umarłaś? Już nie jesteś tym samym człowiekiem, a ja nie mogę nic zrobić... umieram wraz z Tobą.

Myślałam kiedyś, że stoczenie się jest najgorszą tragedią w życiu. Teraz już wiem, że się myliłam, bo patrzenie się na to jak Twoi niegdyś przyjaciele się staczają, jest o wiele gorsze. A ja nie mogę już nic zrobić, ludzie których uwielbiałam już nie istnieją....

Z cyklu w moje pieprzone, smutne lecz prawdziwe myśli, TRUE STORY, ale jutro będzie zajebiście. Podnoszę głowę i idę przed siebie, zostawiam to co było, żyję tym co jest i oczekuję tego co będzie, będę kimś!

poniedziałek, 20 maja 2013

Odliczam? czerwone szpilki? ale ze mnie debil? .... no nie wiem, jak nazwać!

Jaraj się tym, że mimo iż nie siedzisz z nosem w książkach, wymiatasz z fizyki. Jaraj się tym, że już legalnie możesz wejść do sklepu, kupić dobrą flaszkę, paczkę papierosów i czego tylko sobie zapragniesz z magicznej półeczki, dostępnej tylko dla tych wybrańców z kawałkiem plastiku w kieszeni. Jaraj się tym, że już za pięć dni będziesz miała imprezę marzeń i wyglądać będziesz zajebiście, w tej nieziemskiej sukience i w tych zabójczych,  czerwonych szpilkach, których pozazdrościła by Ci nawet Lady GaGa. Jaraj się tym, że za oknem świeci słoneczko, że ptaszki śpiewają i takie tam inne pierdoły. NIE JARAJ SIĘ TYM, że przez twój olewatorski stosunek do świata masz zagrożonko z WF-u i TI... ja pierdole, wymiatam xD Bo ze mną zawsze tak było, wszystko to co najprostsze miałam w dupie i później się uzbierało... choć po co mam się martwić, potrafię wybrnąć z ciężkich sytuacji, potrafię?

Już mam dość tej szkoły, tylko oby zdać, a za rok matura to się wtedy wezmę, teraz to chyba musiałabym naprawdę tak bardzo nie mieć życia, żeby się uczyć. Wiedza jest ważna, ale dobre wspomnienia są oznaczone priorytetem, znajdzie się czas i na naukę, ale na razie trzeba korzystać z życia, bo jak nie teraz to kiedy?

Ostatnio nie mam jakiegoś konkretnego pomysłu na post, tak po prostu tylko sobie siadam i piszę, jakoś tak samo leci, a ja nawet nie przeczytam tego co napiszę. Czytanie zostawię sobie na kiedyś tam, może będzie śmieszniej. Wydaję mi się, że kiedyś rzeczywiście pisałam ciekawie, pracowałam długo nad postami, chciałam pisać o czymś bardzo ważnym dla każdego. Mimo wszystko nie żałuję, że usunęłam tamtego bloga, może nie piszę teraz o czymś ważnym dla Ciebie, ale o czymś niezwykle ważnym dla siebie. Mam sobie taki internetowy kawałek świata i jest wspaniale. Choć nigdy nie wiadomo co mi do łba przyjdzie, może kiedyś jeszcze zrobię jakąś ciekawą akcję... nie wiem. Kupię kamerę, tak chcę iść do szkoły filmowej!

A żeby na koniec dzisiejszej notki było jeszcze takie WOW! To Lavi, mój nowy synek ;*


Kira matką wszystkich kotków :P Chciałabhym mieć czas, żeby sobie też trochę poczytać... odkąd zmieniłam maila i całe konto, to jakoś nie mam czasu na to, żeby wszystkie blogi od nowa zaobserwować, choć chckiałabym sobie poczytać, ale nie mam czasu i coś czuję, że bardzo namieszałam w tym zdaniu, przy okazji... Poczytam sobie w niedzielę, trzeźwiejąc po mojej imprezie... odliczamy, jeszcze tylko 5 dni <3 

Napisać, czy nie napisać?  - Ta myśl krąży ostatnio po mej głowie.... chciałabym Cie lepiej poznać, spotkać się.... ale po co, skoro czuję, że masz mnie w głębokim poważaniu? Buziak na do widzenia od Kiry - Ździry ;*

sobota, 18 maja 2013

Taki tam kolejny zajebisty dzień z życia (a ostatnio każdy jest zajebisty!!!)

Tytuł mówi sam za siebie, jest naprawdę dobrze! Dużo się dzieję, korzystam z życia ile tylko mogę, za tydzień będę mieć imprezę marzeń, w zajebistym klubie, z DJ-em i nawet fotografem! Nie szkoda mi kasy, mogłabym zaoszczędzić, ale ja wolę się bawić. Dobre wspomnienia są dla mnie priorytetem, a tak przy okazji, to jak za taką imprezę i tak płacę grosze.

Byłam dzisiaj z siostrą w kinie,  Iron Man zawsze był spoko, tak samo jak wszyscy inni superbohaterowie, których jeszcze pamiętam z bajek i z komiksów. Dzieciak, w dalszym ciągu. Kupiłam też sobie strój na imprezę, to znaczy czarną kieckę i czerwone szpileczki (pochwale się, zdjęciami z imprezy, w końcu będę mieć zawodowego fotografa :P)

Planowałam ostatnio wrzucić tu obrazy... tylko, że kurde nie mogę sobie przypomnieć nazwiska autora... no cóż, najwyżej zrobię to jutro, lub po jutrze. Dzisiaj mogę tylko pochwalić się ostatnią muzyczną fascynacją, choć zespół od prawie zawsze był moją wielką  fascynacją:
Heh, posty są krótkie, bo w życiu dużo się dzieję... padam na ryj dosłownie, ale powiem, że jednocześnie tryskam szczęściem jak nigdy. To dziwne bo, szukamy szczęścia, po całym świecie, a najczęściej ono po prostu chowa się gdzieś w nas samych. Wystarczy je tylko odszukać, a mi się to już udało : )

Zmieniłam maila, wkrótce dawne konto zostanie usunięte z obserwatorów, ale ja już teraz ponownie zaobserwuję blogi, które obserwowałam (tak pamiętam, które obserwowałam), więc nie zdziwcie się jeśli zobaczycie wśród obserwatorów dwie Kiry xD

Jest zajebiście, uśmiech nie znika z twarzy, do napisania Kochani ;*

czwartek, 16 maja 2013

18!

Stwierdziłam, że głupio będzie jeśli nic nie napiszę w ten dzień... niby ważny, choć nie. Nie czuję się jakoś specjalnie inaczej. Jestem dorosła? A może to żart, bo jakiś wielkich zmian nie czuję. Tak naprawdę urodziny to tylko formalność, osiemnaste zwłaszcza. Stajemy się starsi, ale przede wszystkim liczy się to jak się czujemy. Ja nadal czuję się dzieckiem i mi z tym dobrze! Nie jestem wielce dorosła, choć już pełnoletnia. Zrobię urodziny! Tak to jest fajne, choć piłam już raz... w niedzielę, lub w sobotę będę miała osiemnastkę rodzinną, a 25 maja razem z koleżanką i takimi dwoma ziomkami robimy imprezę i to wyjdzie na naprawdę dużo osób. No i co ja mogę powiedzieć, jest świetnie! Nie wierzę w to, że jeszcze niedawno byłam w takim stanie "smutku", że tak powiem. Wydawało mi się, że wszystko jest do dupy, a zwłaszcza ja. Teraz tryskam szczęściem, cieszę się z życia, choć ono rzeczywiście nieraz jest beznadziejne, ale to jak się czujemy, czy jesteśmy szczęśliwi, czy też nie zależy od nas samych. JESTEM SZCZĘŚLIWA!




To jest pierwszy dzień bycia pełnoletnią i prawdę mówiąc... jest tak samo jak wczoraj xD

Żegnam się w dniu urodzin, od dzisiaj pełnoletnia, choć taka sama jak wczoraj Kira. Do napisania i dziękuję wszystkim za życzenia ;*

środa, 15 maja 2013

GREEN BOX i takie tam moje gadanie.

Siedząc dziś wieczorem uświadomiłam sobie 3 rzeczy:
1. O k***, koniec roku się zbliża, a ja ostatnio pierdole już tą naukę jak nigdy. Mieli rację, że druga klasa L.O. to najgorsze świadectwo.
2. Jakoś specjalnie nie przejmuję się punktem pierwszym, bo jutro już będę pełnoletnim dzieciakiem.
3.Takie architektoniczne zielone cudo, które wczoraj znalazłam na jednej ze stron robi wrażenie, fajnie byłoby mieć taki domek "pożerany" przez roślinki:




GREEN BOX bo tak właśnie się nazywa, został zaprojektowany przez włoską firmę Act Romegialli Architects i jest czymś co przypomina garaż, zwyczajną bryłą. Tyle, że jak sami twórcy komentują "Green Box to budynek zaprojektowany do bycia skonsumowanym przez rośliny". I tym oto sposobem kolejni już ludzie trafiają na moją listę ludzi pomysłowych, udowadniających, że do stworzenia czegoś ciekawego, wielkiego talentu nie trzeba, wystarczy myśleć! Kurde... coraz dłuższa ta lista się robi. 

Dzisiejszy dzień kojarzy mi się tylko z jednym wydarzeniem... oczywiście urodzinami Ewy, mojej koleżanki z klasy, niezwykłej osobowości i dziewczyny starszej o cały jeden dzień ode mnie... Nie wierzę, w to, że już jutro takie dziecko jakim jestem, będzie pełnoletnie. Będę po prostu pełnoletnim dzieciakiem ;P Bardzo śmieszny obrazek, czekolada ze świeczkami, śpiewający Maciek i komentarz Pani dyrektor "Jak już śpiewasz, to przynajmniej jakieś fajne piosenki"... choć to był tylko początek, każdy dzień w tej szkole (i nie chodzi o szkołę tylko o zajebistych ludzi, którzy mnie otaczają) jest udany. Naprawdę fajnie pisało się sprawdzian z TI z Monsieur wychowawcą, któremu Wasili nawet zostawił instrukcję do przeczytania "Instrukcja podpisania kartek znajduję się na karcie z pytaniami" - i po co słowa, skoro można zastąpić je śmiechem? Pracowaliśmy sobie oczywiście wspólnie, bez żadnego skrępowania... to był udany dzień.

Hehe Mam proponowane 4 z Fizuni! Jedyny przedmiot, który mimo olewania jest jakoś zrozumiały.

Więc na dzisiaj chyba dość, sama nie do końca wiem, co napisała po Green Box'ie. Spędzę miło (sama w to nie wierzę) wieczór z repetytorium do języka angielskiego, rozszerzonym, żeby jeszcze milej było xD 
I żegnam się na dzisiaj, po raz ostatni jako nieletnia. (w to też nie wierzę)...

wtorek, 14 maja 2013

"NIC NAS NIE POWSTRZYMA"

Młody człowiek budzi się któregoś pięknego poranka, bierze prysznic, ubiera się i wychodzi z domu. Idzie tak sobie ulicą, widząc jak świeci słoneczko i słuchając swojej ulubionej muzyki ze swojego ipod'a, który to był jednym z prezentów na urodziny (których jeszcze oficjalnie nie było tak przy okazji). Torebka z napisem "PICK A FIGHT", jakieś tam trampki i tleniona blond czupryna, do tego uśmiech na twarzy. Piękny obrazek, czyż nie? Szkoda tylko, że czasami takie z pozoru ważne instytucje potrafią człowieka tak zdusić, że nie wie po co żyje... albo nawet nie wie, czy w ogóle jeszcze żyje. Kocham te dni, kiedy to siedzę w szkole przez osiem lekcji, a tylko dwie to lekcje, tak lekcje, które nie są zastępstwami... zasnęłam.

Dość już o takich pierdołach. Pijąc dziś Tymbarka, o moim nowym ulubionym smaku "liczi", bo kojarzy mi się z Japonią, choć jest inspirowany Chinami, otrzymałam taką oto przepowiednie(?) "NIC NAS NIE POWSTRZYMA" i tak sobie, pomyślałam, że taki Tymbark to niby tylko Tymbark... zwykła szklana butelka, jak tysiące innych, w niej soczek, no ale jednak nakrętka prawdę Ci powie i znowu przypomniały mi się przepiękne czasy dzieciństwa, kiedy to każdy jarał się tym Tymbarkiem, przynajmniej u mnie.


Zastanawiacie się pewnie teraz, skąd się tu wzięła ta kaczuszka... wygląda jak te kaczki do kąpieli, jakie widzimy na amerykańskich filmach i tak, to jest taka kaczka tylko, że ogromna. Zgodnie z tymbarkowym hasłem "Nic nas nie powstrzyma", pewien Pan wymarzył sobie zrobienie takiej ogromnej kaczuszki i postawienie jej w Hong Kongu, co jak widać udało się i rzeczywiście nic go nie powstrzymało!

Znowu zaczęłam poważnie zastanawiać się nad szkołą filmową, to niby tylko marzenia, ale z drugiej strony to aż marzenia, które towarzyszą mi już od bardzo dawna. Boję się trochę, że tak samo jak setki innych artystów, zostanę niedoceniona i zachleję się gdzieś w jakiejś melinie, lecz kto nie ryzykuje ten traci znacznie więcej. Zawsze lepiej jest żałować, że coś się zrobiło, niż mieć do siebie pretensję, że się czegoś nie zrobiło, szczególnie gdy "NIC NAS NIE POWSTRZYMA"...

Do kolejnego...  około 26h do pełnoletności xD


poniedziałek, 13 maja 2013

SZALEŃSTWO!

Zbyt dużo dziś myślę... zastanawiam się dlaczego tak pizga za oknem (zresztą tutaj zawsze pizga), myślę o moich ocenach i że zajebiście zjebałam ten rok, myślę o tym, że jak już będę pełnoletnia to w zasadzie wiele się nie zmieni, oprócz tego, że lat będzie coraz więcej przybywać... niestety. Myślę, o tym, że dzieciaki nieźle się sfrajerzyły, obydwoje połamali sobie ręki na wf-ie, Przemek prawą, a Kaja lewą...więc dobrana z nich para. Myślę, o tym, że chyba warto jest spełniać marzenia, nawet gdy wszyscy wokół chcą Cię zniszczyć. No cóż, takich to trzeba jebać po prostu. Myślę, że za dużo dziś myślę.

I to jest pewien problem, przez moją ciekawość i pragnienie poznawania świata umysł niekiedy po prostu szaleje, tak samo jak szaleje dzisiaj, bo całe moje życie jest jednym wielkim szaleństwem.

Myślę też o pewnej osobie. Poznajesz kogoś, kto jest tak daleko od Ciebie i wydaję Ci się, że jest to osoba, przy której taki pieprzony samotnik, wredota ostatnia którą jesteś, czuję się dobrze. Szkoda, tylko, że zazwyczaj te wszystkie "cuda" jakie nam się w życiu trafiają doceniamy, dopiero wtedy, gdy już powoli je tracimy. Nie takie tragedie przecież w swoim życiu przeżyłaś, więc podnieś swoją utlenioną czuprynkę wysoko, zrób groźną minę i bądź kim jesteś... Nic już nie rozumiem, wszystko jest szaleństwem.
Ta piosenka, chyba najlepiej opisuję to co dzieję się ostatnio z moim życiem... Madness! Czasem sama siebie nie rozumiem, a nawet bardzo często, przynajmniej tyle, że mogę wyżyć się na klawiaturce.

Żegnam się na dziś, w pełnym przemyśleń, niezrozumiałym dla samej siebie nastroju, przejawie szaleństwa - tak myślę.

niedziela, 12 maja 2013

MURZYŃSKI WOJOWNIK czyli o rasowych pojedynkach słów kilka

Ta leniwa niedziela, poranek spędziłam siedząc przy biurku z mocną zieloną herbatą, wpatrując się w stertę książek, której jakoś nie mam serca ruszyć xD A w takich chwilach, zawsze robię to samo, łapię laptopa. Dzisiaj znowu, wpadłam na takie kolejne youtubowe znalezisko, którym chciałabym się podzielić. Też jest to z lekka głupie i śmieszne, jednak u mnie wywołało jakieś tam przemyślenia, którymi podzielę się zaraz... najpierw film:

My Polacy, raczej słyniemy już z tego, że Czarnych po prostu nie lubimy, bo są czarni i już. To dziwne, wkurza mnie na przykład, fakt, gdy widzę takiego tam sobie dresika, który wyglądem naśladuję czarnych, słucha murzyńskiego rapu, ale twierdzi, że ich pierdoli. Wracając do filmu, to kochani czarnoskórzy przyjaciele, nie obraźcie się, ale widząc takie zachowanie też mam ochotę powiedzieć, że was pierdole. I sory, za brzydkie słowo, użyte już po raz drugi w tym poście, przynajmniej jest wiarygodnie. Czasem naprawdę wydaję mi się, że jesteśmy tak po prostu "nieładnie zaczepiani", a to nam się najbardziej dostaję za rasistowskie poglądy. Po za tym, mówcie co chcecie, ale ja i tak nie uwierzę w to, że oni wszyscy są tacy bezbronni i że białych kochają. Wydaję mi się, że z ich strony jest nawet więcej nienawiści, nieraz czytałam reportaże o tym jak na nowojorskich ulicach banda czarnych brutalnie pobiła białego człowieka ze skutkiem śmiertelnym, bo nie pasowało im to, że był biały. Wybaczcie, ale czy tacy ludzie zasługują na szacunek z mojej strony? Ja rozumiem, że lata niewoli i tak dalej, ale no kurde... to że nasi dalecy biali przodkowie traktowali ich batem, nie oznacza, że nam ma się obrywać i naszym dzieciom, wnukom, prawnukom, kolejnym dziesiątkom pokoleń pewnie też. Po wyglądzie się nie ocenia, tak samo jak po kolorze skóry, jednak trzeba wiedzieć co jest dobre, a co złe. Tolerancja jest ściśle powiązana z szacunkiem, a człowiek który ma jakiś tam światopogląd i własne zdanie, szanować wszystkich nie będzie, tylko tych, co na to zasłużą. Nie da się szanować każdego, bo to świadczy o braku osobowości.

Takie sobie post strzeliłam. Kurczę nie wierzę, że już w ten czwartek oficjalnie będę pełnoletnia, czas naprawdę leci szybko. A w piątek chyba szykuję się kolejne opijanie... może? Powoli zaczynam się martwić o swoją wątrobę xD 
Do napisania, pamiętajcie, aby mieć własne zdanie i myśleć pozytywnie ;*

piątek, 10 maja 2013

Każdy chciałby mieć takie woreczki na śniadanie! + Pytania do was

Za oknem pada, przez co zrobiło się jakoś tak sennie... mimo to, mam w sobie jakąś energię, choć chętnie bym wyszła na dwór, ale dzisiaj jakoś nie mam ochoty moknąć, szczególnie jeśli trochę już zmokłam wracając ze szkoły. Tak, bo dzisiaj my - licealiści wróciliśmy do szkoły, do szkoły w której i tak za wiele się nie dzieje. Jest maj, nauczyciele siedzą na maturach, a my w szkolnych ławkach, nudząc się jak nigdy.  Choć szkoła ma też swoje plusy, bo można przecież porozmawiać z ludźmi, powydrapywać się trochę i zjeść drugie śniadanie. Mimo iż ja samo jakoś specjalnie tego nie robię, bo nie pamiętam kiedy ostatnio coś jadłam w szkole. Jednak muszę przyznać, że gdyby mój tato tak samo pakował mi kanapeczki, chyba bym się skusiła:






Grafik David LaFerriere każdego dnia rysował na woreczkach śniadaniowych swoich dzieci, tworząc najróżniejsze cuda.  Kolejny człowiek dostaję brawa za pomysłowość i nominację do bycia świetnym tatą! Sztuka nie jest już tylko w galerii, ale przede wszystkim koło nas, trzeba ją tylko umieć zobaczyć.

Jak dobrze pamiętacie to wczoraj odpowiedziałam na 11 pytań i zgodnie z obietnicą teraz ja zadaję je wam:

1.Co sprawiło, że postanowiłeś/aś założyć bloga i dlaczego właśnie takiego?
2.Twoje najfajniejsze wspomnienie?
3. Gdybyś mógł/mogła być komiksowym bohaterem, nie ważne jakim, to jaką byś chciał/a mieć moc?
4.Myślisz czasem o przyszłości? Jak się w niej widzisz?
5. 3 przedmioty, które zabrałbyś/zabrałabyś na bezludną wyspę?
6.Jakim zwierzęciem chciałbyś/chciałabyś być?
8. Twoja największa pasja?
9. Czy jest osoba, która swą sztuką, działalnością czy też po prostu samą sobą miała na Ciebie szczególny wpływ? Opisz ją krótko.
10. Cieszysz się, że Twoje życie jest takie a nie inne, a może jest coś co byś chętnie w nim zmienił/a?
11. Każdy czasem marzy, a jakie są Twoje marzenia?

Tak trochę kiepsko, ale jakoś wyszło. Każdy kto chcę może odpowiedzieć, jednak szczególnie zależy mi na odpowiedziach:
1.Cyzi i Kat czyli EASY GIRLS 
2. Mojej młodszej siostry i jej kolegi Przemka, którzy od niedawna blogują, jeżdżą nawet ROWEREM PO ŻYRAFIE
3. Mami czyli świetnej dziewczyny, piszącej swojego świetnego bloga!
4. Wu prowadzącej niesamowitego bloga o smakach Japonii WuNoRei
5. Naprawdę ciekawie piszącej Kasi, no cóż Oby dalej...
6.Susanne , która nie raz zrobiła na mnie ogromne wrażenie, przede wszystkim dlatego, że po prostu jest sobą.
7. Variedd , której komentarze polubiłam, a później także i bloga
8. Bullet, która pokazuje wszystkim jak Zmotywować Siebie
9. Psychopunkcyfist , tworzącej swoją Osobistą Teorię Chaosu
10. Anastazji czyli kolejnej świetnej dziewczyny piszącej świetnego bloga!
11. TWOICH, TAK WŁAŚNIE TY!

To były moje nominacje, mam nadzieję, że pytania są w miarę. 
Ktoś przekonywał mnie do założenia ask'a, teraz pytam się ja... założyć?

To by było na tyle, jestem dziś zmęczona. Muszę wypełnić formularz i napisać CV, może będę wolontariuszem, w takim jednym pałacu... jeśli mnie w ogóle przyjmą. Myśl pozytywnie, no nie? 
Do napisania Kochani ;*

czwartek, 9 maja 2013

Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, szczególnie gdy wygląda tak pięknie.

Wstaję rano, idę do łazienki, a potem wędruje do kuchni. Wyciągam szklankę, bo chcę się napić soczku, ale gdy już nalewam... to chlast, a mój sok jest nie tylko w szklance, ale i na blacie, podłodze... wszędzie. Na co ja reaguję tym oto niezbyty ładnym słowem... [no przecież dobrze wiesz jakim]. Myślę, że taka sytuacja jest dobrze znana nie tylko mi, ale też każdemu z was. Jednak nikt z nas, nie wpadł na pomysł, aby taką właśnie sytuacje w sposób ciekawy przedstawić... no dobrze prawie nikt, bo artysta Manon Wenthly postanowił ten moment uwiecznić i na dodatek zrobił to z wielkim rozmachem. Zobaczcie sami:




Nie ma co płakać, nad rozlanym mlekiem, kawą czy sokiem. Kolejny człowiek udowodnił, że do stworzenia czegoś ciekawego, wystarczy dobry pomysł, a nie nie wiadomo jaki talent. Tym się w życiu kierujmy.

Po za zdjęciami, odpowiem dziś też na kilka pytań od Mad Maddie

1.Od kiedy masz bloga?
Od listopada 2012 roku, jednak od tamtego czasu sporo się zmieniło, adres, tytuł, cała szata graficzna. Usunęłam też, stare notki i mimo iż wiem, że nie warto palić za sobą mostów, to po prostu zrobiłam to bo sama potrzebowałam zmian.
2.Twoja ulubiona strona internetowa?
Sama nie wiem, pewnie blogger. Lubie pisać, ale też czytać różne blogi. W ogóle moja przygoda z blogowaniem zaczęła się od tego, że jako anonimek czytałam wasze blogi. Później dopiero założyłam własnego.
3. Ulubiona książka? (jeśli czytasz książki)
Jest wiele książek, które zrobiły na mnie wrażenie. Kiedyś wielbiłam "Wywiad z Wampirem" Anne Rice, jak też całą serię "Kronik Wampirów"... była to moja pierwsza, wielka literacka fascynacja a sama byłam fanką wampirów, gdy jeszcze nie były one modne. Myślę, że Anne Rice przedstawiła wampira w zupełnie inny sposób, bo nie jako przewspaniałe stworzenie w którym kochają się wszystkie nastolatki, ale jako stworzenie piękne i mogące żyć wiecznie, przez co bardzo samotne, wciąż pamiętające swe ludzkie życie i muszące każdego dnia walczyć ze śmiercią. A jeśli chodzi o moje ostatnie literackie znaleziska to zdecydowanie "Dzienniki Kamikadze" miały na mnie duży wpływ.
4. Ulubiony blog?
NOTES FROM THE OUTERNET
5. Gdzie chciałabyś kiedyś pojechać?
Z pewnością jest wiele miejsc, które chciałabym zwiedzić i zobaczyć, jednak najbardziej ciągnie mnie do Japonii. Fascynuje mnie ta kultura, jak też sama mentalność Japończyków, jednak znam ten kraj tylko z filmów, książek, artykułów i opowieści, chce przekonać się jaki jest naprawdę na własnej skórze.
6. Twój ulubiony kraj na świecie?
Oczywiście, że Japonia.
7. Conversy vs. vansy?
Nic. Mam w swoim życiu rzeczy ważniejsze niż to co mam na stopie.
8. Ulubiony przedmiot?
W szkole...  już sama nie wiem. Może religia, bo jestem niewierząca i na nią nie chodzę.
9. Ulubiona pora roku?
Wiosna, bo wiosną się urodziłam, uwielbiam gdy wszystko kwitnie i gdy ludzie mają alergie (często ja też)
10. Jakim środkiem transportu najchętniej podróżujesz?
Rowerem, ale jak zrobię prawko (hehe) to pewnie samochodem.
11. O której chodzisz spać? 
Najczęściej o koło pierwszej, w weekendy może trochę później.

Do Napisania ;*

środa, 8 maja 2013

Fajnie jest czasem poczuć się dzieckiem!


Tak wiem, miało dziś być, artystycznie... ale jakoś tak wyszło, że życie zmusza mnie do innych rozmyśleń. Kolejny raz na własnej skórze przekonuje się o tym, że nie warto jest czegoś planować, bo możemy sobie planować co tylko chcemy, ale nie mamy świadomości tego, co zdarzy się za chwilę. Mogę być kim tylko zechcę i robić co tylko chce, ale zaraz też, mogę dostać piorunem w łeb i tak po prostu umrzeć, to już nie ode mnie zależy. Jednak śmierć jest jedynie częścią życia, żyjemy po to by żyć, a nie po to by umierać.

Byłam dziś z siostrą na dniu patrona w jej szkole, a jest w piątej klasie szkoły podstawowej. Cała zabawa polegała na tym, że dzieci mogły zabrać ze sobą rodziców, no ale, że nasi rodzice pracują, to Kaja postanowiła zabrać mnie. Nie mam jakiegoś tam nie wiadomo jakiego mniemania o sobie, jestem osiemnastoletnim dzieciakiem, który chcę robić rzeczy szalone. Przez jakiś czas, coś mi się we łbie poprzestawiało i udawałam "wielce poważną", ale teraz... chcę żyć jak najlepiej. To jest właśnie w ludzkim życiu dziwne, bo gdy jesteśmy dziećmi marzymy o tym, aby jak najprędzej dorosnąć, lecz, gdy już dorośniemy... rozumiemy, że fajnie było być dzieckiem, nie było tych wszystkim prawdziwych problemów, ciągle się bawiło, oglądało anime (robię to do dziś), większość życia spędzało na dworze, jadło słodycze i chipsy, nie zważając na kalorie i było wspaniale! Moje dzieciństwo uważam za bardzo udane, mimo iż nadal gdzie nie gdzie czuje się takim małym dzieciakiem.

Mam kilka zdjęć z dzisiejszego dnia. Oprócz moich "cennych myśli", dzisiaj także mała fotorelacja:
Przemuś, czyli najlepszy przyjaciel mojej siostry. Najfajniejsze są takie "ujęcia chwili"
.
To zrobiłam siedząc dwunastoletniej siostrze na kolanach.
Przemkowe Cuda
Like od Kaji :)




Kiedyś raczej nie poruszałam tematów z mojego życia na blogu, ale to tylko dlatego, że było ono nudne. Wydawało mi się że świat jest okrutny i że się ode mnie odwrócił i rzeczywiście świat jest okrutny, ale to czy moje życie jest udane czy nie, zależy tylko ode mnie.  Dzisiejszy dzień uważam za udany. Szkoła Kaji jest bardzo mała, ale panuje tam taka rodzinna atmosfera. To jest po prostu miejsce z klimatem, a to się docenia! Kaja była taka dumna, że do szkoły przyprowadziła właśnie mnie, aż niektóre dzieci patrzyły na nią z zazdrością... a ja bawiłam się dobrze, bo fajnie jest czasem choć trochę poczuć się dzieckiem.

Znowu w poście oprócz zwykłego życia pojawiło się kilka moich filozofii. Dziękuje za czytanie, uwielbiam was i pamiętajcie, aby doceniać chwilę, bo tylko wtedy życie jest takie zajebiste :)... Zresztą i tak w komentarzach wyjdzie, kto się pofatygował, aby "moje filozofie" poczytać, a kto tylko obejrzał zdjęcia xD

PS: TAK, ZAŁOŻYŁAM BLOGLOVIN, nawet z tego nie korzystam, tylko tak zarejestrowałam bloga, aby było, więc jeśli ktoś chce to proszę bardzo, a jeśli nie, to fakt że jest nikomu nie szkodzi.

Jutrzejszego posta nie planuje, bo przecież wszystko się może wydarzyć, więc po prostu do napisania ;*

wtorek, 7 maja 2013

Hehehe, to tak głupie, że aż śmieszne!

Dzisiaj już, wiem o czym napisać. Ostatnio tak sobie siedzię i się zastanawiam, choć trzeba przyznać, że nie tylko ostatnio, bo dość często się zastanawiam. Kurde, zgubiłam myśl... Dlaczego większości z nas brakuje odwagi do robienia rzeczy szalonych, dziwnych, może czasem głupich, ale szalonych? Moim zdaniem fajnie jest czasem się trochę po wydurniać, no bo kurde jakbyśmy tak mieli tylko siedzieć na dupie i myśleć "co to nie my" to życie byłoby cholernie głupie. Do napisania posta zainspirował mnie człowiek tak szalony, że aż śmieszny. Podziwiam go za odwagę, śmiałam się jak durna. Myślę, że jak obejrzysz to też się uśmiejesz.


A tu, żebyście wiedzieli jak zapłacić za jedzenie, gdy nie macie gotówki :P



I jak się robi zakupy, wspólnie z nieznajomym.






Jak chcesz więcej dawki śmiechu przejdź tutaj klik.
Stwierdziłam, że mimo wszystko, że są to takie wygłupy, to z gościa jest naprawdę dobry aktor. Wiem, bo miałam coś tam wspólnego z aktorstwem, ale żeby tak lecieć na żywioł i robić to tak dobrze... za to oklaski.

 A teraz może jeszcze trochę posmęcę. Wczoraj czytałam sobie wasze blogi, co zresztą bardzo lubię i przyznam, że niewiele jest blogów pisanych szczerze, od serca, choć kilka takich naprawdę zajebistych też znalazłam i zaobserwowałam oczywiście. Zastanawiam się czemu tak naprawdę służy dziś opcja "obserwowania" czy tylko ja wykorzystuje ją, aby móc sobie poczytać blogi warte uwagi? Nie no, może nie tylko ja. Przykre jest to, że naprawdę fajne blogi, są naprawdę mało popularne, bo nie mają szans na wybicie. A komentowanie, wiem że często piszę długie, nawet bardzo długie komentarze, co nie oznacza że oczekuje tego samego, jednak człowieku, jeśli już zamierzasz coś napisać to niech to będzie szczere, nie musi być długie, ale pokaż, że potrafisz i że jesteś młodym, myślącym człowiekiem, bo "kopiuj-wklej" to chyba niezbyt ambitny komentarz.

I teraz się okaże, kto pofatygował się, aby przeczytać, a kto nie ;P
Znalazłam ciekawą wystawę, ale to już nie dzisiaj. Jutro za to znowu będzie tu artystycznie, więc do jutra Kochani ;*

poniedziałek, 6 maja 2013

Takie z dupy, o wszystkim...

W głowie masz mnóstwo myśli, chcesz coś ciekawego i konkretnego napisać, jednak burdel jaki masz pod czaszką ci na to nie pozwala. Tak właśnie czuję się dzisiaj, blog to takie oderwanie się na moment od rzeczywistości, choć przecież to rzeczywistość tego bloga kształtuje.

Poszłam do szkoły, aby zasnąć i umrzeć z nudów... przez całe trzy godziny nic nie robienia, choć nie żałuję, że się tam dziś zjawiłam, mogłam trochę porozmawiać, znaleźć pierwiastki wielomianu przy tablicy, napisać opis postaci na angielskim (zadanko maturalne), choć najfajniejsze były rozmowy. Myślę dziś o tym, że cholernie tęsknię za moją ekipą z gimnazjum, która chyba już nie istnieje... to byli wspaniali ludzie i choć w liceum także spotkałam wiele ciekawych i niesamowitych osobowości to już jednak nie jest to samo. Brakuje mi tego zgrania i mojej Pani od polskiego. Od jutra są matury, nie będę się opierdalać i spać do południa przez te trzy dni, chyba ją odwiedzę. Wspaniale, że spotykamy w życiu osoby, które mają na nas wpływ, warto zaznaczyć, że dobry. Cieszę się, że na swojej drodze spotkałam właśnie ją, bo miała jednak jakiś tam wpływ na moją kształtującą się wtedy osobowość. Choć człowiek uczy się i zmienia przez całe życie, mimo iż głupi się rodzi i głupi umiera.

Za rok to ja będę maturzystką, a wcale tego nie czuję... Co zrobię, będę kimś czy skończę na dnie?... jak wielu zdolnych i ambitnych ludzi w tym kraju. Nie chcę myśleć o przyszłości, powinnam, ale nie chcę, bo liczy się przede wszystkim to co jest tu i teraz.

Trochę dziś smutno, choć smutna nie jestem. Muszę to zdjęcie tu wstawić... zapachniało Wielkanocą, a ja za każdym razem, gdy patrzę na te mordkę, uśmiecham się:
Kocham Maksia i Gagę (moja ukochana kotka) i wszystkie zwierzęta, moje i nie moje. Doszłam do wniosku, że ten post naprawdę jest dziś z dupy... i tak dzięki, że ktoś to jeszcze czyta. 
Wielki buziak od Kiry ;*
Do napisania, jutro będzie ciekawiej :)

sobota, 4 maja 2013

"For a pessimist, I'm pretty optimist"

Pewnie nie tylko ja siedzę dziś zamulona przed laptopem, w domciu na kanapie, bo pogoda daje o sobie znać. Deszcz jest wkurzający, gdy nie ma słońca jest jakoś tak dziwnie, jednak na szczęście mnie pozytywny nastrój nie opuszcza, choć chciałabym zobaczyć słoneczko, nie lubię narzekać, jak wy wszyscy - kiepska ze mnie Polka w tej kwestii.  Jednak skoro już przy deszczu, to może wybierzemy się do miejscowości Agueda w Portugalii, żeby pożyczyli nam trochę parasolek:






Efekt jest niesamowity, co roku mniej więcej w lipcu, na ulicach miasta powstaję taka właśnie instalacja. Jak widać nie trzeba być nie wiadomo jak uzdolnionym, żeby stworzyć coś ciekawego i pięknego jednocześnie. Najczęściej wystarczy po prostu być pomysłowym.


Zastanawiam się dzisiaj, dlaczego tak łatwo my ludzie popadamy w wszelkie smutki, zadręczamy się, narzekamy, mamy dość wszystkiego. Może też nie jestem nie wiadomo jak bardzo szczęśliwą osobą, bo każdy czasem ma prawo czuć się źle, no ale już bez przesady. Zdaję sobie sprawę z tego, że mieszkamy w takim a nie innym kraju, mało tu rozrywek i tak dalej, w szkole gnijemy, a później nieraz nawet nie ma gdzie wyjść, chyba że zachlać się w trupa w parku. Tak, to jest do dupy, no ale kurde, gdyby pogoda, albo złamany paznokieć, czy też niemiły komentarz jakiejś laski, której nawet nie znam, odnośnie mojej osoby miałyby mi psuć humor, to sory, ale w życiu zdarzają się gorsze tragedie. 

NAUCZMY SIĘ DOCENIĆ CHWILĘ, A WTEDY BĘDZIE... WSPANIALE, ŚWIETNIE, ZAJEBIŚCIE!

Pioseneczka opisująca mój dzisiejszy nastrój i nastawienie do wszystkich tych, bez konkretnego powodu narzekających duszyczek. Stąd zaczerpnięty tytuł posta. Pamiętajcie, że mimo wszystko warto czasem myśleć trochę pozytywniej. Żegnam się na dzisiaj i życzę dobrego nastroju! xoxo


piątek, 3 maja 2013

Świętuj osiemnastkę, której jeszcze nie miałaś, ZAJEBIŚCIE było, po prostu.

Wczorajszy wieczór z pewnością zapiszę się jako jeden z lepszych, co tu długo gadać, po prostu fajnie jest świętować osiemnaste urodziny (nawet, gdy się ich jeszcze formalnie nie miało), z tak świetnymi ludźmi, z którymi nie łączą mnie tylko jakieś tam zainteresowania, poglądy i tak dalej, ale przede wszystkim geny. Wyszłam razem z dwoma kuzynami i trzema kuzynkami, zrobiliśmy rundkę po mieście i mimo że jest to w pewnym sensie "miasto umarłych" to było gdzie się napić i zabawić. Mnóstwo wspaniałych wspomnień: ze cztery razy wódka ze spritem, jakieś tam drinki, z czego jeden o zabójczej nazwie "BLOWJOB", wychodzenie z Pauliną, aby pogadać o szkole (chodziła do tego samego liceum co ja), a w rzeczywistości zapalić papierosa, chłopak - ewidentnie gej - proszący nas o zrobienie mu zdjęcia wraz z jego rodziną (chyba) i komentarz Pauliny "No ale pokażcie, że się kochacie!",  śmieszna nowa koleżanka spotkana w jednym z pubów (z lekka przyjebana po prostu), tańczenie z Kermem, zaśnięcie Pauliny w aucie.... naprawdę wiele rzeczy sprawiło, że ten wieczór był zajebisty, ale najważniejsze jest to, że spędziłam go z ludźmi, których po prostu uwielbiam i myślę, że nie ważne jest to gdzie się bawisz, co pijesz, jak się ubierzesz i pomalujesz, bo jeśli robisz to z ludźmi, którzy są dla Ciebie ważni, to masz gwarancję, że będzie zajebiście.

Jestem dziś lekko zmulona,(żeby lekko, huehue :D) ale jak na tak dużą dawkę alkoholu, myślę, że spoko się trzymam. Z tą plakietką przypiętą do kurtki musiałam wczoraj cały czas chodzić, żeby o dowód nie pytali. Cały ten post, to takie moje pieprzenie o moim życiu, ale fajnie jest czasem i taki post napisać, szczególnie, jeśli BYŁO TAK ZAJEBIŚCIE! Fajnie będzie mieć osiemnaście lat... pozostało 13 dni :)



Pozdrawiam w pełni szczęścia i trzeźwiejąca jeszcze Kira ;)

środa, 1 maja 2013

SHISEI

Odkąd tu wróciłam piszę codziennie, choć jestem dopiero od trzech dni. Pisanie to taka moja wewnętrzna potrzeba, która po prostu sprawia mi przyjemność. Moje palce czują klawiaturę i tak sobie płynę... mimo że jutro pewnie nie popłynę, bo jutro wychodzę, na przed-osiemnastkowe chlanie, choć może wcześniej coś napiszę... nigdy nic nie wiem.

Dzisiaj odczułam potrzebę napisania tu wszystkich moich myśli i refleksji związanych z czytaną prze ze mnie książką, a mianowicie chodzi o "Dzienniki Kamikadze" czyli ich realne dzienniki, zebrane i opracowane przez Emiko Ohnuki - Tierney. Nie będę rozpisywać się na temat całej tej książki, streszczać jej i opowiadać, jeśli ktoś zechce to sam ją przeczyta. Całość zrobiła na mnie wrażenie, ale był jeszcze taki jeden moment, który sprawił, że zatrzymałam się na chwilę i zaczęłam myśleć, tak po prostu:

"Wysłuchałem wykładu profesora T. [Tanabe Hajima] na temat: "Śmierć - Życie (Shisei)". Powiedział, że w ujęciu szkoły stoickiej śmierć jest zjawiskiem naturalnym, niezależnym od naszej woli; Heidegger natomiast w swym egzystencjalistycznym rozumowaniu uważa śmierć za możliwość realistyczną - możliwość odrodzenia, które otwiera się przed nami w wyniku naszej zdolności stawienia czoła śmierci. Przekonywał, że nawet wola nie jest zdolna uchronić nas przed zalęknieniem problemami życia i śmierci. Według profesora T. jedynym ratunkiem jest uświadomienie sobie konieczności zgonu. Innymi słowy, nie powinniśmy traktować śmierci jako możliwości ponownego życia. Powinniśmy żyć danym nam życiem, przygotowując się do zanurzenia w śmierć w każdej chwili. Dlatego też śmierć nie jest Sein (byciem), lecz Sollen (zdarzeniem w życiu)."

~Dziennik Hayashiego Tadao, wpis z 21 maja 1943 roku.

Zastanawiam się, dlaczego tak bardzo boimy się śmierci mimo iż rzeczywiście jest ona w pewnym sensie częścią życia. Nie wiem, czy się boję czy też nie, trochę na pewno. Nie wiem, jak, gdzie i kiedy umrę, ale jestem ciekawa tego, co będzie potem. W te bajeczki z sądem i tak dalej nie wierzę, z całym szacunkiem dla wierzących. Nie wierzę też w to, że tak po prostu nie stanie się nic, że kompletnie przestane istnieć, nie będzie nawet mych myśli. Szczerze przyznam, że jestem ciekawa śmierci i na pewno nie chciałabym żyć wiecznie, bo wiem, że w pewnym momencie życie by mi się po prostu znudziło. Śmierć to rzecz naturalna i niespodziewana, dlaczego więc tak się jej boimy? Jedno z wielu pytań, na które każdy znajdzie inną odpowiedź.

Nie rozpisałam się dziś specjalnie, ale napisałam to, co krążyło po mojej głowie. Jutro szykuję się dobry dzień, przynajmniej dla mnie. Do napisania Kochani :)