Nie wiedzieć czemu zaczynam znowu dzisiaj. Może po prostu dlatego, że wszystko dookoła powoli mnie znów przerasta. Lubię się czasem schować, pobyć sam na sam z moimi myślami, by następnie móc się ich pozbyć, uderzając namiętnie w klawiaturę. Wszystko się komplikuję, już nie raz to robiłam, już nie raz się w ten sposób wyładowywałam, wyrzucając z siebie całe to pieprzone dziadostwo, które we mnie siedzi. Czy to był niejaki Pan K. , które pieprzył mnie od czasu do czasu, byśmy następnie mogli udawać nieznajomych, choć teraz to może już nawet nimi jesteśmy. Czy to Patryk, który to sądziłam, że jest moim przyjacielem, a odszedł przy pierwszej lepszej okazji. I zrozumiałam wtedy, że z ludźmi to tak już jest, że raz są, a raz ich nie ma. Zawsze to jest przy mnie tylko Harold, dziecko moje ukochane, pod postacią kota, który zawsze jest przy mnie, bo kocha mnie bezgranicznie, pomimo tych wszystkich moich wad. I chyba zrozumiałam w tym momencie dlaczego wyjechałam, dlaczego jestem teraz tu, a nie tam. Za dużo ludzie przyszyli mi łatek, za dużo wspomnień, tych beznadziejnych, o których marzę jedynie, aby zapomnieć tam zostało. I dlatego też tak się stało, że odeszłam, wyjechałam, aby zacząć od nowa. I było nawet dobrze, choć teraz sytuacja zaczyna się powtarzać, bo znowu siedzę tu w Internecie, a nie w świecie. Znowu za dużo myślę i sama nawet nie wiem co już czuję, wszystko tak bardzo się komplikuję. Pamiętam pierwszy dzień i zachwyt, tym nowym miejscem, zachwyt tym, że jestem już praktycznie dorosła, studentka, marzycielka, artystyczna dusza, przyjechała podbijać świat. A teraz wszystko jest znowu szare, takie zwyczajne, codzienne, choć tyle się dzieję. Ostatnio sporo chorowałam, bardzo źle ze mną było. Poznałam co prawda tu wspaniałych ludzi mieszkających ze mną i starających się mnie wesprzeć, oprócz jednej jedynej - mojej współlokatorki. Dlatego postanowiłam, też tak, a nie inaczej zrobić, wyprowadzić się stąd, pomimo tego, że płakać mi się chcę, jak o tym myślę, jak myślę, o Ewie, Łukaszu, Gabi, Patrycji, Asi, Marcie, Agacie, Adze, Marysi, Tomku i wszystkich, których do tej pory tu poznałam. Jednak atmosfery w pokoju nie jestem w stanie już wytrzymać, mogłabym z nią walczyć, zachowywać się w sposób tak samo debilny i prostacki jak ona, ale przecież, przyjechałam też tu po to, aby dorosnąć i sądzę, że decyzja podjęta przeze mnie jest jak najbardziej dorosła. Spakuję się i odejdę. Wszystko byłoby piękne i urocze, gdyby nie ON, bo można mieć faceta przyjaciela, tylko czy to rzeczywiście jest przyjaciel, skoro potrafi zupełnie nieświadomie tak bardzo mnie zranić? Zawsze jestem przy nim, gdy mnie potrzebuje, zawsze się o nie martwię i staram się mu pomóc jak tylko mogę. A wczoraj? Wczoraj poczułam się jak zwyczajna szmata, gdy siedziałeś sobie tam, ze swoimi nowymi koleżaneczkami, a mnie tak a nie inaczej potraktowałeś (JAK SZMATĘ IDIOTO!). Lecz w tamtej chwili zrozumiałam, że coś we mnie pękło, coś się rozjebało i nie będę już teraz lecieć za każdym razem, gdy coś ci się stanie. Nie będę na każde Twoje zawołanie, bo dla mnie już powoli nie istniejesz. Niech teraz one Ci pomagają i zawsze Cię wspierają, a ja pójdę w swoją stronę, dokończę scenariusz, napiszę książkę, marząc jedynie o tym, by wszystko było nieco mniej skomplikowane. Liceum już się skończyło, jestem na studiach. Dorośnij Ada, dorośnij! Moje życie to jedna wielka tragedia, ale przynajmniej zawsze jest ciekawie, choć czasem ta ciekawość boli za bardzo...
Miłego ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz